Wczoraj znów udało się Rochowi zapomnieć o napisaniu notki, ale większość czasu spędzał w miejscu, do którego królowie zwykli chodzić piechotą, a to za sprawą zimnych frytek, które zemściły się na nim niemiłosiernie. Jednak dziś już jest lepiej i można stukać placami w klawiaturę. Jeśli chodzi o dzisiejszy wpis to nic poza "od rana pada deszcz" Roch nie wyciśnie z siebie. Teraz trochę się przejaśniło, ale poza tym epizodem leje i grzmi, a więc rower odpada.
Wczoraj za to, Roch przejechał 40 kilometrów i dzięki temu ma już 3100 kilometrów. Do wyrównania zeszłorocznego wyniku zostaje mu 600km, a to jest w zasięgu nóg Rocha. Jutro, o ile pogoda pozwoli, Roch wybierze się w wiadome miejsce, bo dawno już nie siedział na podkładach w oczekiwaniu, aż coś wzbije się w niebo.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz