niedziela, 3 kwietnia 2011

Niedziela w siodle

Niedzielny wypadWeekend w pełni wiosenny; ludzie wybyli na rowery, kijki bez nart, w ostateczności na spacery. Na ramieniu każdego z nich wisiała lustrzanka, zdjęcia robił każdy, nawet telefonami komórkowymi, czyli wiosna w pełni. Roch też chciał wybrać się z aparatem na lotnisko, ale znalazł się towarzysz, z którym Roch mógł spędził miło czas. Lotnisko więc musi poczekać pięć dni na Rocha bowiem przyszły weekend należy właśnie do samolotów i zdjęć, a dziś Roch zrobił tylko jedno zdjęcie na potwierdzenie tego, że rower jest w użyciu, a nie stoi i zbiera kurz.

Jest to też pierwszy dzień bez licznika; instynktownie Roch spoglądał w miejsce, w którym do wczoraj jeszcze był licznik, ale nic tam nie znalazł. I bardzo dobrze, bo mógł się skupić na filozoficznych rozważaniach, które prowadził z niezastąpionym towarzyszem wycieczki. Za cel obrali sobie Świerklaniec, ale tak ich poniosło, że skończyli w Piekarach Śląskich, z których wrócili do Świerklańca i dalej do Tarnowskich Gór. Gdy ktoś zapyta Rocha "ile przejechałeś kilometrów" on odpowie "nie wiem, a konkretnie to nie interesuje mnie to, bo liczy się przyjemność i towarzystwo ulubionych Przyjaciół, a nie suche cyfry, które nic nie mówią". I tak oto zrodziła się nowa, świecka, tradycja nieliczenia kilometrów.

Pogoda dopisała, weekend należy do bardzo udanych, bo Roch nie jeździł sam, a każdego dnia znalazła się osoba, która wraz z nim dźwigała trudy braku kondycji, co bardzo go cieszy. Teraz pozostaje poczekać pięć dni na kolejny weekend i ponowne spotkanie z towarzyszami rowerowymi, a może poznanie nowych, dotąd nie odkrytych talentów rowerowych. W tygodniu Roch postara się wyskoczyć na szybki wypad; na odwiedzenie czekają Repty i Dolomity, a także zaprzyjaźniony sklep Adventure. Oby tylko wiosna stanęła na wysokości zadania, a Roch nie zmarnuje dobrej pogody. Nawet bez licznika.

Roch pozdrawia Czytelników.

5 komentarzy:

  1. Wszyscy na rowerach, piękna pogoda a ja na wykładach musiałem siedzieć, ehh takiemu to dobrze :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to "musiałem"? Z tego co pamiętam to na tym etapie edukacji nic nie "musisz" :D (poza przymusem zaliczenia sesji) :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoła zaoczna, więc to co normalny uczeń przerabia w 2 tygodnie ja muszę/mogę w 2 dni, po za tym pani profesor liczy godziny i według tego wystawia oceny końcowe, więc każda godzina laby to kawałek oceny niżej. Gdyby to była normalna szkoła to bym ją olał :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Towarzysz dzisiejszej słonecznej przygody też sie cieszy i postara sie dotrzymac kroku i nadal prowadzić filozoficzne rozmówki-mam nadzieje że nie przynudzam hihiihhh,

    OdpowiedzUsuń
  5. Eee no co Ty, jest dobrze, a i kondycja wcale nie taka zła :)

    OdpowiedzUsuń