Dzień jest już na tyle długi, że po pracy można trochę pojeździć i tak też zrobił Roch wczoraj. Po pracy wskoczył w rowerowe ciuszki i pojechał do Miasteczka Śląskiego i z powrotem. Z tego wszystkiego Rochowi nie chciało się już uruchamiać komputera żeby pochwalić się tym faktem. Dwadzieścia kilometrów to niezły wynik, a dzięki temu w tym roku już jest 200 kilometrów. Nie ma co, kilometrów nie będzie dużo, chyba, że Roch zacznie jeździć do pracy rowerem, ale póki nie wolno wjechać rowerem na autostradę, póty Roch tego nie zrobi.
Oficjalnie nastał weekend, pogoda dopisuje i jutro na pewno Roch będzie jeździł, bo już umówił się z Koyocikiem na 1300, bo rano pewnie Roch będzie nadrabiał zaległości, jakaś faktura jeszcze leży, trzeba zatankować Megi i odrobinę pobyczyć się. Jutro -- i w niedzielę -- pojawią się dłuższe notki, pewnie ze zdjęciami, bo może w niedzielę znowu lotnisko zostanie odwiedzone (gdyby ktoś chciał się zabrać z Rochem).
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Statystyki za marzec: Google Docs.
Strasznie szybko ten tydzień przeleciał. Ale dobrze, że już wiosna, ptaki bardzo zajęte (gniazda, jaja, panowie biorą się za czuby itp). Nastał czas uważnego patrzenia w lewo zanim pieszy przekroczy się ścieżkę rowerową :).
OdpowiedzUsuńI tak ma być, od wypłaty do wypłaty :D :D
OdpowiedzUsuńKarmnik już zdjęty -- ptactwo będzie wodę dostawało ;)