Wydarzenia dnia wczorajszego spowodowały, że Roch nie miał czasu na sklecenie kilku, mniej lub bardziej, składnych zdań. Najważniejszym wydarzeniem była ponowna wizyta na lotnisku, bo trzeba było przywieźć obieżyświatów z ich wojaży po Świecie. Według tablicy przylotów, lot W06 112 miał się skończyć szczęśliwym lądowaniem o 1700. Po chwili jednak okazało się, że ma już 40 minut poślizgu i nie było sensu wybierać się na lotnisko jak jeszcze nie było lądowania.
Roch uruchomił radar, na którym widać latające nad Polską samoloty i sprawdzał, gdzie aktualnie znajduje się maszyna i czy już ląduje, czy jeszcze nie. W końcu zniknęła z radaru, co oznaczało, że albo wylądowała, albo się rozbiła. Tak, czy inaczej można było jechać. A na drogach lodowisko, bo drogowcy nie spodziewali się, że wieczorem może nastać epoka lodowcowa i samochody zaczną niespodziewanie gubić kierunek jazdy. W końcu udało się jakoś dojechać, a i wrócić.
Po powrocie Roch nie miał już siły na nic, sprawdził tylko pocztę i poszedł spać. A dziś nic się nie działo, w końcu nudny dzień, w którym nic się nie działo, poza tym, że padał śnieg i zrobiło się trochę zimniej. Jednak już jest z górki, kilka miesięcy i można będzie inaugurować sezon rowerowy, a i lotniczo-pociągowy.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz