Kompletowanie elementów, składających się na robota, Roch rozpoczął od rekonesansu cenowego, bo aktualnie jest on w dołku finansowym i z gotówką bywa krucho. Chcąc iść na łatwiznę Roch podjechał do ukrytego w bramie sklepu elektronicznego żeby zapytać ile go ta zabawa szarpnie. Po sprawdzeniu w sklepowym komputerze wyszło, że z jeden scalak około 11 zł, a to pomnożone przez dwa daje oszałamiające 22 zł, a na to Roch nie może sobie pozwolić. Odszedł z pustymi rękami, ale z to z “pełnym” portfelem. Szoping, jakkolwiek rozumiany, jest pod pełną kontrolą Rocha.
Pogoda zdecydowanie się pogorszyła, zaczął padać deszcz, zrobiło się szaro i buro. Wypad na dworzec, albo na lotnisko zostaje odroczony, może weekend coś wyjaśni w kwestii jakiegoś wypadu, ale póki co prognozy nie są zachwycające. Pozostaje siedzieć w domu i coś tam grzebać, choć ileż można wdychać opary cyny. Rower stoi jak stał, od czasu do czasu Roch odkurzy go, żeby jeszcze można było go odnaleźć.
W statystykach czerwono i nie warto tam nawet zaglądać. Cały miesiąc to jedno wielkie zero, w dodatku czerwone. Jedynie z kronikarskiego obowiązku Roch o nich wspomina, bo jak zaczął w styczniu, tak trzeba w grudniu skończyć, a od nowego roku trzeba będzie zweryfikować swoje noworoczne postanowienia. Gdyby ktoś odczuwał nieodpartą chęć pobrania PDF to można to uczynić tutaj: Listopad 2009.
Roch pozdrawia Czytelników.
Są miesiące i lata w życiu mniej jakby owocne, ale to się czasem po latach pokazuje, że takie okresy jakby posuchy też były potrzebne do rozwoju. Ale moje lata posuchy to już trwają nieco za długo jak na mój gust. Nie warto się jednak poddawać zniecheceniu, bo z opuszczoną głową można przegapić coś ciekawego.
OdpowiedzUsuńWszyscy mówią, że po cienkich latach przychodzą grube - chcyba trzeba w to wierzyć ;)
OdpowiedzUsuń