W końcu Roch oderwał się od stołu i wyszedł na zewnątrz; pogoda ponownie dopisała, pachniało wiosną i taka też była temperatura. Roch, z plecakiem na plecach, i towarzystwem u boku wybrał się na pociągi. Po drodze wypadało jeszcze zahaczyć o pobliskie lodowisko, na którym ludzie walczyli z grawitacją. Kilka upadków Roch uwiecznił, ale i tak te najefektywniejsze przeszły Rochowi obok nosa.
Później poszli na stacje z nadzieją, że coś pojedzie i prawie pojechało. Zatrzymało się pod semaforem, postało i wróciło, czyli manewry szły pełną parą, choć lokomotywa w pełni elektryczna. Niestety, Święta spowodowały to, że innych pociągów było jak na lekarstwo i na prawdziwe polowanie trzeba będzie się wybrać już po Świętach.
Jeszcze chwila wypatrywania, czy coś z oddali nie nadjeżdża i powrót na lodowisko, a stamtąd prosto do domu, bo już zaczynało robić się zimno i ciemno. Jednak warto było ruszyć się sprzed stołu, bo taka wycieczka ożywiła Rocha i spowodowała, że minione już Święta nie były z cyklu tych siedzących.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz