No i jest – 365 dzień roku powoli dogorywa, a wraz z nim kończy się kolejny rok, który dla każdego był inny. Wszyscy go podsumowują, próbują sklasyfikować jako lepszy lub gorszy od poprzedniego, snują plany na następny rok, a przede wszystkim składają sobie życzenia. I od tego też Roch zacznie.
Wszystkim – bez wyjątku – wszystkiego, co najlepsze, obrzydliwego bogactwa, niekończącej się radości z życia, nieznikającego z twarzy uśmiechu, niegasnącego ciepła, nieskończonej cierpliwości, niewyobrażalnej pogody ducha, nieskrywanego zadowolenia z siebie i z innych. I oby ten nadchodzący Nowy Rok nie był w niczym gorszy od staruszka, który powoli już się kończy.
Jako się rzekło na wstępie i Roch szarpnie się na podsumowanie go, co udało mu się osiągnąć, a i tego co przeszło mu koło nosa, najczęściej z jego winy. Najważniejsze to oczywiście studia, a właściwie ich pomyślny koniec dzięki czemu Roch może nazywać się panem informatykiem. Potem nastała era elektroniki i fotografii, przez co Roch skutecznie zagospodarował sobie czas i tak mu zeszło, aż do grudnia.
W życiu osobistym, które Roch skutecznie oddzielił od życia “blogowego” było nienajgorzej; nowa znajomość z Lotniczym Guru kwitnie i coraz więcej ich łączy; starzy Przyjaciele również nie zawiedli dzięki czemu Roch miło spędzał czas, grzebiąc i lutując wspólnie z Koyocikiem. Ładniejsza połowa Rocha jeszcze gdzieś hasa, ale może w końcu i to uda się pozytywnie załatwić. Ogólnie jest i było dobrze, na szczęście są ludzie, którzy potrafią wytrzymać z Rochem, za co on serdecznie im dziękuje.
No i pora na największą porażkę Rocha, czyli rower, a właściwie to kilometry, których było tyle co kot napłakał. Oficjalna teoria jest taka, że w 2008 roku Roch przesadził z rowerem i zwyczajnie się najeździł na rok do przodu, ale bardziej prawdziwa teoria brzmi: “Rochowi się nie chciało”, co było skutkiem tego, że nie miał z kim uskuteczniać codziennych wypadów, a sam jakoś nie potrafił się zmobilizować do wysiłku większego niż 20km dziennie, a i to było sukcesem. W związku z tym wszystkim cyferki nie są szokujące, ale też Roch nie osiadł całkiem na laurach, choć jeszcze jeden miesiąc i kto wie, może Roch stwierdziłby, że to już definitywny kres jego rowerowych możliwości.
Wczoraj udało się Rochowi wprowadzić w życie jedną z niewielu mądrości jakie z siebie kiedykolwiek wydalił, a brzmi ona tak: “to co stare powinno zostać w starym roku, a wraz nowym rokiem powinno przyjść nowe” i tego Roch się trzyma, więc jak ktoś pożyczył od Rocha “stówę” to nie musi jej oddawać. Wszystko, co jest stare powinno zostać za nami, a Nowy Rok powinien przynieść tylko nowe.
I tego sobie i Wam Czcigodni życzę. Dzięki za kolejny wspólnie spędzony rok.
Roch pozdrawia Czytelników (a i ja się do tego przyłączam).
Dziękuję za życzenia :). I ze swojej strony życzę w 2010: złapania hasającej, wygodnego siodełka, wypasionego robota (albo kilku robotów), udanych zdjęć, i zadowolenia z każdego dnia.
OdpowiedzUsuńMoje podsumownie minionego roku? hm...pomyślmy...zamknęłam swoją firmę, zaczęłam studiować astrologię...;).
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńCzyli jesteś Nostradmką? ;)
Jestem skromną uczennicą wiedzy nietajemnej. Przepowiedni na rok 2012 nie będę głosić bo to wszyscy już wiedzą ;)
OdpowiedzUsuńTo zależy od tego, czy powstaną stadiony ;)
OdpowiedzUsuń