W ramach zabijania zimowej nudy Roch obserwował termometr, który ani myślał ruszyć się z poziomu -10°C; po chwili wpatrywania się w niebieski słupek i to Rochowi się znudziło. Ptaków w karmniku też nie było, pewnie im też było zimno i nie chciało się latać po jedzenie. W końcu Roch otworzył okno i zaczął robić własny śnieg. Posłużył mu do tego celu spryskiwacz (czy jak tam to się zwie) do kwiatków. Po chwili generowania śniegu Roch stwierdził, że ręka już jest zamarznięta, bo śnieg miast padać osadzał się na przedramieniu.
Chcąc iść na całość Roch przyłożył czubek języka do metalowej części po czym stwierdził, że przymarzł do niej i teraz ma problem. Jednak po chwili język był wolny, a Roch szczęśliwy, bo przypomniały mu się czasy dzieciństwa, gdzie oprócz lizania różnych rzeczy, jadł śnieg (tą białą część), jeździł na sankach i miał w głębokim poważaniu wszystko, co nie przynosiło mu radochy.
Ot i tak – w prosty, acz niebezpieczny sposób – Roch zafundował sobie odrobinę rozrywki w te mroźne dni. Jednak już pojawiają się jakieś konkurencyjne niże, wyże i inne izobary, które skutecznie podniosą słupek rtęci w okolice zera (ci odważniejsi wieszczą nawet okolice plus dziesiątki) i powróci normalność, czyli ciepło, ciepło i jeszcze raz ciepło.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz