niedziela, 20 kwietnia 2008

Niedziela na Suchej Górze

Huśtawki ciąg dalszy. Wczoraj lało, a dziś słońce nieśmiało wychodziło zza chmur. Największym minusem takiej huśtawki jest to, że nie można wjechać w las ponieważ błoto tryska spod kół prosto na rowerzystę. Jednak błoto nie przeszkadzało Rochowi, Michałowi i Nosiowi wjechać w krzaki i dobrze się bawić.

Już na początku Dolomitów było wiadomo co będzie dalej, a dalej był tylko gorzej. Błoto dosłownie tonami osiadało na wszystkim na czym dało się osiąść włączając w to samych zainteresowanych.

Po wyjeździe z Dolomitów rowery były szczelnie oblepione błotem, a piach można było wypłukiwać z każdej części ciała. Jednak to nie było najgorsze. Najgorsza była świadomość, że na Suchej Górze będzie sto razy gorzej niż na Dolomitach.

I było. Na początek strome podejście w glinie. Wszyscy ślizgali się jak na lodowisku, czasem trzeba było włączyć napęd na cztery koła, a właściwie na cztery kończyny. Na szczycie okazało się, że kolejnym problemem będzie zjazd. Dało się zjechać, ale sterowność była zerowa. Roch chciał skręcić, ale pojechał prosto w krzaki.

Widoki na Suchej Górze można podziwiać w albumie Sucha Góra. Pomiędzy jednym, a drugim spożyciem napoju Roch biegał z aparatem i pstrykał zdjęcia gdzie tylko się dało.

Tak też powstało wspólne zdjęcie Rocha z Michałem, które zostało wykonane aparatem z prawdziwego zdarzenia, a nie plastikowym obiektywem telefonu.

Trudno Rochowi napisać co w tym momencie robił Nosiu, ale i cała trójka została uwieczniona na pamiątkowym zdjęciu z Suchej Góry. Zdjęcie w całej krasie można podziwiać poniżej, a kliknięcie na nim zaowocuje otwarciem się duże zdjęcia, na którym dokładnie widać kto jest kim:

Na zakończenie Roch pozwoli sobie na chwilę prywaty. Otóż udało mu się pstryknąć ładne, Rocha zdaniem, makro rosy, która pozostała po ostatnich opadach i tym też chciałby się pochwalić bo to ładne zdjęcie:

I tym akcentem Roch kończy dzisiejszą notkę. Wybaczcie kolejną mało ciekawą notkę, ale Roch strasznie zmęczony jest. Tydzień bez roweru, a to co się udało pojeździć to na staerym "amortyzatorze", który strasznie buja i źle się jeździ, ale to już ostatnie dni męczarni.

Roch pozdrawia Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz