Po wczorajszym bardzo ciepłym dniu pozostało tylko wspomnienie. Dziś lało, wiało, a słupek rtęci nieśmiało wspinał na piątą kreskę ponad zerem. Roch miał już zrezygnować z roweru, ale popołudniu przejaśniło się, asfalt wyschnął, ale zimno pozostało. Nosiu, który dostał kolejną przepustkę, wyciągnął Rocha na rower.
Jednak Roch ubrał się za lekko i trochę go przewiewało. Szczególnie na Chechle, gdzie pojechali. Na miejscu okazało się, że Nosia czeka załatwienie pewnej sprawy, a Roch chciał być świadkiem tego niecodziennego wydarzenia bo, niczym Niewierny Tomasz, jak nie zobaczy to nie uwierzy.
Jednak do owego "załatwienia sprawy" było circa 2 godziny. Co można robić w dwie godziny, aby się rozgrzać? Można znaleźć starą oponę, górkę i spuszczać oponę z górki patrząc jak ona ładnie się toczy. Rochowi przypomniało się dzieciństwo, w którym oprócz opon zjadał też różne mięska, które w piaskownicy się pojawiały, ale to czasy (nie)słusznie minione.
Wracając do roweru - czas upływał, aż wybiła godzina zero. Spotkanie zaplanowane było pod pewnym hotelem. Roch zobaczył brawurową rozgrywkę obu stron i uwierzył, że wszystko może się zdarzyć. Uff - obyło się baz nazwisk, imion tak więc jest spora szansa, że Roch nie zostanie nazwany ciotą, szowinistą lub inną nazwą, której nie potrafi zrozumieć, najczęściej, Autorka.
Kończąc dzisiejszą notkę Roch pozdrawia nieobecnego Michała (ale dzień jeszcze się nie skończył) i Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz