Z okazji kilkudniowego byczenia się Roch zaprzestał relacji z tego, na którym boku leżał, co ma w lodówce i czego nie robił. Wczesnym rankiem Roch – korzystając z tego, że jest w mieście – wybrał się do zaprzyjaźnionego Adventure żeby sprawdzić, co tam słychać w szerokim świecie rowerowym, a przy okazji zapytać jak ma się Bomberek.
Ku zdziwieniu Rocha amortyzator był gotowy; lśniący, pachnący olejem i śliski Bomberek był po przeglądzie, a stwierdzenie, że “twój amor to żyleta” spowodowało u Rocha gwałtowny rozrost ego połączony z zachwytem, bo Roch dba o rower jak może, a teraz rower zrewanżował się Rochowi tym, że jest jak żyleta. I tak też ma być, bo rower to jest to.
Po powrocie do domu Roch położył widelec obok innych części i rozpoczął planowanie jak to wszystko poskładać, bo jest na półmetku remontu. Jutro rama zostanie wrzucona do wanny i dokładnie wymyta, a później będzie etap składania roweru, a po wszystkim pozostanie tylko wypatrywać pierwszych przebiśniegów.
Bomberek w pełnej krasie:
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz