Zabrał się w końcu Roch za to, co wcześniej skutecznie udało mu się zepsuć. Zepsuciu uległa kostka od radia, w której urwał się kabelek i nie grał jeden głośnik, co Rocha denerwowało, bo jak są cztery to mają grać cztery. Nie chcąc siać zbędnego defetyzmu Roch mówił, że trzy są dobre, tak jak swego czasu Zenon Laskowik sugerował w skeczu “Traktor”.
Okazało się, że pozostałe kabelki, w ilości ośmiu sztuk, też wisiały na włosku i trzeba było wszystko na nowo lutować. Zajęcie męczące, bo strasznie monotonne. Algorytm banalny: odegnij ząbek, wyjmij kabelek, oczyść, zalutuj, wygnij ząbek, włóż kabelek. Po zalutowaniu ósmego kabelka Roch miał szczerze dość. Plecy go bolały, palce też odmówiły posłuszeństwa po tym, jak złapał za rozgrzaną cynę. Ogólnie męczarnia, ale trzeba było to zrobić, bo bez radia to jakoś tak pusto.
Później Roch gapił się na ramę. Na tą samą ramę, która miała być już dawno umyta, a nie jest. Ale Roch musi dojrzeć do tego, a sama rama musi nabrać mocy urzędowej. Tak już jest Roch skonstruowany, że do wszystkiego musi dojść sam i “żadne krzyki i płacze..”.
Roch pozdrawia Czytelników.
Czytelniczka czyta regularnie, ale nie może jakoś z siebie wykrzesać mocy do komentarzy.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Czyżby depresja zimowo-wiosenna?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Raczej zaczynam odczuwać trwającą 3,5 roku opiekę nad leżącym niedołęznym ojcem (24/7).
OdpowiedzUsuńTata 93, obecnie w szpitalu, bo mu endoproteza wyszła na zewnątrz przez skórę i codziennie jadę do niego na drugi koniec Warszawy, godzina w jedną stronę.
No to wykrzesałam komentarz :(, eh...
Przykro mi :(
OdpowiedzUsuń