środa, 31 marca 2010

Deszcz na koniec miesiąca

Roch myślał, że zakończy miesiąc w siodle, ale pogoda – jak zawsze – zadecydowała inaczej. O ile rano było jeszcze ładnie, o tyle popołudniu zaczęło padać. Początkowo delikatnie mżyło i Roch myślał o rowerze, ale po tym jak lunęło “pełną parą” to Roch stracił resztki nadziei na to, że ostatnia rubryka w statystykach zapełni się czymś innym niż tylko zerami.

Skoro już Roch poruszył temat statystyk to trzeba będzie się pochwalić, bo w marcu już Roch trochę jeździł i parę kilometrów przybyło, choć to jeszcze nie jest szczyt Rochowych możliwości. Trochę padało, trochę było ciepło. Ogólnie miesiąc należy zaliczyć do udanych, bo rower był w ruchu, a Roch miał sporo zabawy. Jak zawsze można sobie statystyki zobaczyć:


Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 30 marca 2010

Prawie lotnisko

Początkowo Roch planował wypad w kierunku Pniowca, może nawet gdzieś dalej, ale koniec końców Roch wybrał się w kierunku Pyrzowic, żeby sprawdzić jak trasa dojazdowa wygląda po zimie. O ile pierwsza część – dojazd Nowym Chechłem – jest Rochowi dobrze znana, o tyle część “środkowa” była mu nieznana. W lesie, po zimie, pełno połamanych drzew, ale na szczęście są już pocięte i czekają na wywóz z lasu.  Najciekawszym etapem była przeprawa przez mały “stawik”, który rozlał się i teraz jest to duży staw, w którym Roch o mały włos nie wykąpał się. Trzeba będzie znaleźć jakiś objazd, bo wody wciąż przybywa.

Kiedy Roch już był na asfalcie, przed Brynicą stwierdził – po spojrzeniu w niebo – że pogoda może zrobić mu niespodziankę i postanowił zawrócić do Świerklańca. Pierwsza próba dojechania do lotniska spełzła na niczym, ale i tak aparat został w domu więc Roch mógłby tylko pooglądać startujące Wizzy. Następnym razem Roch uzbroi się w aparat i dojedzie pod sam płot i zrobi kilka zdjęć. Zbliża się okres około świąteczny, a więc Roch będzie miał sporo czasu na takie wycieczki.

- Ślad GPS trasy: Prawie Pyrzowice
- Dane wypadu: BikeBrother

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 29 marca 2010

Rekreacyjnie i towarzysko

Nie ma co ukrywać, że Roch wczoraj został przeciągnięty i dziś nie pozostało mu nic innego jak tylko regeneracja sił. Jednak nie można było nie iść na rower, bo trzeba kręcić kilometry i odnawiać kondycję. Próbując połączyć przyjemne z pożytecznym Roch umówił się z Koyocikiem na spotkanie czysto towarzyskie, choć z rowerami u boku.

Spotkanie nastąpiło na Świerklańcu, a towarzyszył im deszcz, który raz padał, a raz nie, ale ogólnie dało się to wytrzymać. Ze Świerklańca Roch z Koyocikiem pojechali na Chechło, oczywiście lasem, i tam ponownie dokonali odpoczynku. Rower był czysto rekreacyjny, bez zbędnego wysiłku i szarpania się, bo na to przyjdzie czas. Póki co Rocha jeszcze bolą nogi, jednak ostro się zapuścił.

Wczoraj Roch obiecał, ze wrzuci zdjęcie, jak tylko przyjdą na maila. Oto jedno z nich (profil Rocha, przypominającego pączka w maśle):

Roch z profilu. W tle trzy rowery, bo jak jeździć to nie na jednym rowerze.

- Ślad GPS trasy: Świerklaniec – Chechło.
- Dane wypadu: BikeBrother

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 28 marca 2010

Najpierw deszcz, później awaria

Początkowo niedziela, podobnie jak sobota, zapowiadała się smętnie i pochmurno, ale wraz z upływem czasu, który dodatkowo dziś przyśpieszyliśmy, robiło się coraz ładniej. Tuż po obiedzie Roch wyszedł na rower, bo był umówiony na wypad w kierunku Suchej Góry. Kiedy towarzystwo się zjechało zapadła decyzja co do pierwszej części trasy, która obejmowała właśnie wymarzoną Suchą Górę. Na miejscu okazało się, że jest sucho i całkiem miło, więc można było się dobrze bawić nie myśląc o tym, że zaraz straci się przyczepność i grawitacja o sobie przypomni w bardzo bolesny sposób.

Tuż za Rochem i towarzyszami podążała granatowa chmura, która nie wróżyła nic dobrego, ale bez zbędnych obaw, Roch – z Suchej Góry – pojechał do Radzionkowa, a stamtąd w kierunku Księżego Lasu. Zabójczy podjazd spowodował u Rocha “zabójczą” ilość uderzeń serca na minutę, pulsometr wskazał 194 ud/min przy czym piszczał na Rocha, bo ten przekroczył górną skalę, ale czasem zwyczajnie trzeba docisnąć, bo “wygrywa ten, kto zada sobie większy ból”. Z Księżego Lasu Roch pojechał na Kopiec, czyli w okolice Piekar Śląskich.

Tam był pierwszy, i ostatni, postój, na którym Roch doszedł do siebie, a mięśnie przestały palić z bólu. Kolejnym punktem były Piekary Śląskie i Świerklaniec, do którego Roch dojechał lasem. Nie udało się uciec przed deszczem i kilka chwil Roch spędził pod drzewem, czekając aż przestanie padać. Wtedy też doszło do awarii, która była o tyle dziwna, bo nie można zgubić aż trzech śrubek mocujących zębatki korby. Można zgubić jedną, góra dwie, ale trzy to pech. Na jednej nie dało się jechać, więc Roch wykręcił swoją i dał Michałowi, żeby dokończyć ten przewspaniały wypad.

Tak więc Roch, z trzema śrubkami, a Michał z dwoma śrubkami, pojechali dalej, bo akurat deszcz przestał padać. W Świerklańcu było widać skutki opadów, a mokry asfalt spowodował, że Roch też był trochę bardziej mokry. Ze Świerklańca pora było wrócić do domu, oczywiście przez Nowe Chechło, bo inaczej się nie da, a przynajmniej jest to mniej bezpieczne, bo nie wiadomo kto ile wypił niedzielnego wina.

Już pod domem skończyła się energia w GPS, więc ślad jest krótszy o jakieś 7 km, ale to co najważniejsze zapisało się. Roch już dokonał obróbki i wszystko jest online, czyli:

- Ślad GPS trasy: Sucha Góra.
- Dane wypadu: BikeBrother

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Powstały zdjęcia z wypadu, jak tylko dojdą na maila to Roch się pochwali.

sobota, 27 marca 2010

Gdzieś w polach

Zgodnie z tym, co wszelkie prognozy pogody przepowiadały, dziś trochę się rozpadało. Rankiem Roch myślał, że cały dzień upłynie pod znakiem siedzenia w domu, ale wraz z upływem czasu robiło się coraz ładniej. Powoli przestawało padać i szanse na to, że Roch jednak wsiądzie na rower rosły. Wszystko stało się jasne w momencie, w którym Roch znalazł towarzysza wyprawy; wiedział wtedy, że szanse na rower wzrosły do 100% i można śmiało wyjść, choć deszczowe chmury nad Rochem ciągle wisiały. Jednak warto było podjąć ryzyko zmoknięcia.

Na początek Roch pojechał na Dolomity, tak jak wczoraj, ale z Dolomitów Roch udał się do Radzionkowa, a później pedałując przez pola dojechał do Suchej Góry. Na polach mnóstwo gliny, która z opon przeniosła się na Rocha, ale czasem trzeba zacisnąć zęby i przełknąć gliniany syf, który odrywa się od opon. Z Suchej Góry Roch ponownie wybrał się na Dolomity i odpoczywał na trawce. Nogi zwisały ze skarpy, a Roch myślał, co będzie jak owa skarpa się oberwie i poleci z Rochem w dół. Wyobraźnia Rocha nie zna granic i w każdym momencie działa. Na szczęście nic się nie oberwało, czego dowodem jest dzisiejsza notka.

Na zakończenie obowiązkowo Roch dokonał lansu przez miasto, bo dzień bez lansu jest dniem straconym. Ogólnie wypad należy zaliczyć do bardzo udanych szczególnie, że kilometrów wyszło 24, a i puls był w miarę wysoki, co oznaczało, że Roch zmęczył się, a 1 521 kcal, które udało się spalić tylko to potwierdza. Dzięki czujności jednego z czcigodnych Czytelników Roch odkrył nowy serwis do gromadzenia różnych statystyk i postanowił, że skorzysta z jego dobrodziejstw. Dane dzisiejszego wypadu można obejrzeć w serwisie BikeBrother.

Śladu GPS Roch nie ma, bo bojąc się deszczu Roch zrezygnował z zapisu. Może jutro, o ile pogoda dopisze, uda się coś zapisać, a na jutro szykuje się całkiem obiecujący wypad. Oby tylko pogoda dopisała.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 26 marca 2010

Pod górkę pedałuje Roch

Jak Roch obiecał tak zrobił i wyszedł na rower. Postanowił, że dzień dzisiejszy (dawno już nie było zacnego pleonazmu) upłynie pod znakiem wjeżdżania pod górkę, bo tak jest trudniej niż zjeżdżanie w dół choć i to bywa trudne. Jednak dziś Roch wjeżdżał. I tak, na początek skierował się ku Dolomitom, gdzie o mały włos nie przejechał go jakiś TIR z piaskiem pędzący po polnej drodze. Okazało się, że w okolicy powstaje kolejne “elitarne” osiedle domków jednorodzinny dla prezesów, bo chyba tylko ich stać na kwotę 5 tyś z metr kwadratowy.

Kiedy już Roch uporał się z Dolomitami podskoczył na Suchą Górę, bo to po drodze i kolejna okazja do wjeżdżania pod górkę. Z Suchej Góry podjechał do Rept, bo kilometrów było mało, a jak już jeździć to trzeba przeskoczyć granicę dwudziestu kilometrów, bo mniej to już obciach. Kondycja powoli wraca, już nic Rocha nie boli i nie łamie, pozostaje tylko przeć do przodu i kuć żelazo póki gorące.

Z okazji dzisiejszego wypadu pojawił się kolejny ślad GPS, który można obejrzeć w serwisie Crossingways. Na uwagę – tak, Roch się chwali – zasługuje przewyższenie jakie Roch zaliczył, bo jak wjeżdżać to na poważnie. Wszystkie ślady można zobaczyć też u Rocha, na stronie Mapa wypadów. Nawet kolorki udało się zmienić.

Na zakończenie Roch pragnie zainteresować wszystkich, którzy wiedzą co to rower, artykułem w kwietniowym numerze Elektroniki dla Wszystkich, który omawia “elektryfikację” roweru, czyli zrobienie czegoś na wzór roweru z elektrycznym napędem. Roch jest na etapie uzyskiwania zgody Redakcji EdW na publikację fragmentu artykułu na blogu.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 25 marca 2010

Dzień wolnego dla roweru

Lokomotywa EU07
Postanowił był Roch, że czwartek będzie dniem odpoczynku dla roweru, bo dzielnie znosi na swoim siodełku Rocha, który przybrał słuszną linie wagową. W zamian za rowerowy odpoczynek Roch zabrał plecak z aparatem i poszedł, a jakżeby inaczej, na stację poobserwować pociągi, które zatrzymują się przy peronach. Znowu Rochowi się poszczęściło, bo do kolekcji trafił EU07, którego Roch jeszcze nie miał w swoich skromnych zbiorach.

Jednak Roch nie był sam na stacji; trochę dalej zebrały się dwie panny, które z peronów zrobiły plener zdjęciowy i robiły sobie zdjęcia (zamiast lokomotywom). Roch stwierdził, że takich “lokomotyw” jeszcze nie ma w swojej kolekcji i też zaczął im – tym pannom – robić zdjęcia. Pech chciał, że Rochowi wyładował się akumulator i dzień zdjęciowy musiał się skończyć, ale na karcie znalazły się lokomotywy i panny, choć tych drugich Roch nie będzie publikował.

Jutro Roch wsiada na rower i pedałuje, a gdzie to okaże się jak już Roch będzie siedział na siodełku. Być może pojawi się kolejny ślad GPS wycieczki, bo Rochowi spodobało się takie pełne inwigilowanie swojej Rochowatości.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 24 marca 2010

Pierwsze prawdziwe cross country

- “Cudna pogoda, cudna” – Zachwycał się Roch.

Zaiste pogoda była zacna, ciełpo, termometr pokazał 18°C, a Roch zostawił kurtkę w domu i założył cieplejszą koszulkę. Po wyjściu z klatki Roch odetchnął pełną piersią, a wiosenne powietrze połechtało jego kubki smakowe i inne, o których istnieniu Roch nie ma pojęcia. Zapragnął pojeździć po górkach i krzakach, bo asfalt powoli się Rochowi nudzi. Na pierwszy ogień poszły Repty, bo Roch dawno tam nie był, a to całkiem przyjazne miejsce.

W krzakach już sucho i można śmiało uprawiać kolarstwo; Roch zapragnął odwiedzić jeszcze Dolomity, bo tam też jest przyjemnie, choć błota może być więcej. Na miejscu okazało się, że jest sucho, ale jakieś wielkie i ciężkie samochody rozjeździły drogę, którą przyszło jechać Rochowi. Głębiej nie wjeżdżał, ale jutro – o ile pogoda znowu zrobi dobrze Rochowi i jego kubkom – wybierze się w głąb Dolomitów i wyskoczy gdzieś w okolicach Suchej Góry.

Z ostatnich nowości Roch zaczął zapisywać ślady GPS swoich wycieczek, póki co Roch kalibruje się i szuka miejsca, w którym mógłby to publikować, bo Google Maps ma jakieś dziwne ograniczenia i nie wczytuje się cała trasa. Na zachętę Roch wrzuca ślad dzisiejszej trasy, być może stanie się to – jak statystyki – tradycją i kolejną blogową fanaberią.



Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 23 marca 2010

Znowu w siodle

Pogoda zrewanżowała się Rochowi, który przez ostatnie dwa dni walczył z przeciwnościami losu skrytymi pod postacią deszczu, a czasem nawet wiatru. Dziś wszystkie “anse” przeszły do historii, bo pogoda w końcu zrobiła się wiosenna, czyli słoneczko świeciło, było ciepło i bezwietrznie. Dzięki temu Roch zrzucił kolejną warstwę ubrań i czuł się o wiele swobodniej, choć i tak dopiero w samej koszulce będzie mu dobrze, ale do tego jeszcze trochę czasu zostało.

Dziś był wyjątkowy dzień; mianowicie Roch wybył na swój pierwszy wypad z pulsometrem. Początkowo nie potrafił się przyzwyczaić do tego, że coś ma na ręce, ale w końcu zapomniał o tym. Te chwile zapomnienia przerywało tylko piszczenie, gdy Roch zaczynał się męczyć. Kiedy już osiągnął trzy piknięcia, co według instrukcji oznacza “Power Zone”, popadł w samouwielbienie, bo czuł, że ma ten “power”. Ogólnie fajny bajer, można śledzić swój puls, co daje dużo frajdy, szczególnie gdy przejeżdża jakaś rowerzystka i zaczyna się piszczenie, no i w końcu Roch wie jaki ma średni puls. Na odcinku 22 km okazało sie, że średnia Rocha to 156 uderzeń na minutę.

Coraz bardziej Rochowi podoba się jeżdżenie i monitorowanie się, a informacja, że Roch spalił 1145 kcal spowodowała u niego nagły rozrost ego. Pozostaje tylko rozszerzyć statystyki i zacząć gromadzić kolejne dane. Niedługo Roch będzie musiał się zgłosić do GIODO, bo przetwarza on coraz większą bazę danych.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Pierwsze 100 kilometrów w tym roku.

poniedziałek, 22 marca 2010

Deszcz gadżetów

Wczoraj Roch nie chciał zasiadać przed blogiem, bo miał drżące ręce, a to z powodu psikusa jaki pogoda mu sprawiła. Jak już wcześniej pisał na weekend zaplanowany był wypad rowerowy z Koyocikiem, ale pogoda zdecydowała inaczej i to w momencie zapinania kasku, a więc już na końcu, bo Roch ubiera się od stóp do głów. Rozpadało się i nie było widać końca tych opadów, a dzięki temu Roch musiał siedzieć w domu, bo przecież w deszczu – przynajmniej w marcu – to żadna przyjemność.

Dziś też pogoda była niepewna więc Roch siedział w domu, bo nie warto ryzykować powrotu w deszczu lub, co gorsza, rozbierania się jak już się ubrało. Jednak dzień wcale nie był stracony, bo okazało się, że do Rocha przyszedł gadżet, o którym pisał i pisał i nic z tego pisania nie wynikało. Teraz może oficjalnie ogłosić, że Roch zanabył drogą kupna pulsometr, który ułatwi mu powrócenie do swojej normalnej wagi. Jutro pierwsza próba, a jak wszystko się uda i Roch przegryzie się przez instrukcję obsługi to może w statystykach pojawią się nowe pozycje. To się okaże.

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 20 marca 2010

Pierwszy wiosenny kapuśniaczek

Nic nie wskazywało na to, że pogoda zrobi Rochowi psikusa, a jednak tak się stało. Zaczęło się od tego, że Roch zapuścił się w las, w którym było mokro, grząsko, a Roch miał ogólne fuj na widok tego, co spod kół pryskało. Koniec końców Roch skończył na asfalcie, ale kilka pierwszych kilometrów czekał aż leśne błoto odklei się od opon (i od Rocha). Kiedy już dojechał do Świerklańca musiał odpocząć, bo mięśnie nóg jeszcze mają chwile słabości. Korzystając z przystanku zrobił zdjęcia roweru i swojej pączkowatości, aby udowodnić, że jego pisanie o rowerze nie jest tylko pisaniem, a pupa i nogi bolą naprawdę.

Po zasłużonym odpoczynku Roch zaplanował odwiedzenie Piekar Śląskich, ale tuż po wyjechaniu ze Świerklańca załapał go pierwszy wiosenny kapuśniaczek, który towarzyszył mu całą drogę do domu. Z wizyty w Piekarach Śląskich nic nie wyszło, bo Roch uskuteczniał ucieczkę przed deszczem, bo kto wie co z tego mogło być. Na szczęście do samego domu deszcz nie przybrał na sile, a Roch mógł spokojnie wrócić do domu pozostając przy tym suchy.

Kilometrów udało się zrobić więcej niż wczoraj, bo licznik pokazał liczbę 30, a średnia prędkość 20,34 km/h. Niestety pod koniec Rochowi padły nogi i nie mógł ich zmusić do większego wysiłku. Roch chciał, a one nie i nic się na to nie poradzi, bo jak nogi powiedzą “nie” to żadne krzyki i płacze ich nie przekonają do naciskania na pedały. To jeszcze nie a to forma, która umożliwiała Rochowi kręcenie średnich prędkości na poziomie 30 km/h przez długi, długi czas, ale i to Roch odzyska, bo chcieć to móc.

Na zakończenie pączkowaty Roch:


Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 19 marca 2010

Rowerowe popołudnie

Roch powoli rozkręca się, a w raz z nim rozkręca się blog, który przez zimę zarósł trochę pajęczyną, ale tak to jest jak ma się sezonowe hobby. Dzisiejsza pogoda była jeszcze lepsza niż wczoraj i dlatego Roch odważył się założyć kask. Trochę wiatr przeszkadzał, ale Roch nie będzie aż tak marudził, bo idealne warunki zdarzają się niezwykle rzadko i trzeba korzystać z tego, co się ma, a zaczyna się mieć coraz więcej.

Roch wybrał się do Świerklańca, bo to jedyna droga, która w całości jest wyłożona asfaltem i można bezpiecznie i sucho jechać. W pewnym momencie Roch podjął próbę wjechania w las, ale po tym jak przednie koło zapadło się w błocie stwierdził, że to nie ma sensu, bo jeszcze jest grząsko, a błotna kąpiel to żadna przyjemność. Po dojechaniu na miejsce Roch chciał wyjąć telefon i zrobić zdjęcie, ale ostatecznie nie schodził z siodełka, bo była szansa na to, że ponownie nie usiądzie na nie. Niestety, jeszcze trochę boli, ale już nie tak jak za pierwszym razem.

Na weekend pogoda zapowiada się zacnie i już pojawiają się pierwsze plany uskutecznienia wypadu w szerszym gronie. Ile z tych planów wyjdzie to okaże się w chwili ostatecznego dogadania szczegółów, ale Roch nie ukrywa, że wspólny, rowerowy, wypad z Koyocikiem byłby dopełnieniem sezonu, który Roch chyba już zaczął na dobre.

Dziś udało się przejechać 22 km ze średnią prędkością 23,15 km/h, ale na początek nie ma co się napinać, bo rowerowa mądrość mówi, że “udany sezon rowerowy to taki, który został zaczęty spokojnie i bez szaleństw”, co Roch usilnie wdraża w życie.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 18 marca 2010

Rowerowy poranek

- “W końcu, w końcu, w końcu” – krzyczał Roch biegając w poszukiwaniu swoich rowerowych spodenek.

Całe zamieszanie spowodowane było tym, że z samego rana temperatura oscylowała w okolicach 10°C i takiej okazji nie można było zmarnować, szczególnie, że nie było pewne, czy pogoda zechce utrzymać się do popołudnia. Punktualnie, acz z drobnym poślizgiem, o 1000 Roch siedział już na siodełku i pedałował w kierunku zaprzyjaźnionego Adveture. Tym razem jednak miał inną sprawę; mało powietrza w tylnej oponie powodowało u Rocha dziwne uczucie i musiał dopompować ciut więcej powietrza. Jako, że sklep ma tylko dwa schody, a Roch tych schodów posiada dużo więcej jasne było, że lepiej mu wejść do sklepu niż wdrapywać się na czwarte piętro po pompkę.

Gdy opona była twarda jak Roch nie pozostało nic innego jak tylko wybrać cel i tam dojechać. Jako, że wybór celów jest jeszcze ograniczony Roch powziął decyzję o tym, że pojedzie do Świerklańca i z powrotem. Jednak ograniczony czas spowodował szybszy powrót, bo trzeba było zameldować się w domu, a każde spóźnienie skończyło by się komunikatem “Access denied”. Kilometrów udało zrobić się 11, ale to początki sezonu więc Roch na pewno rozkręci się i te dzisiejsze będą tylko przygrywką dla większych dystansów.

Po obiedzie Rochowi zachciało się iść na pociągi. Zabrał aparat do plecaka i poszedł na stację. Znowu się udało ustrzelić kilka lokomotyw, ale tej upragnionej nie było. Na uwagę zasługuje ST44 (czyli popularny Gagarin) w nowym malowaniu PKP Cargo, któremu Roch zrobił panoramkę, bo maszynista był tak uprzejmy i zatrzymał się tak, że Roch nie miał innego wyjścia i zrobił jej zdjęcie. Ponownie wrodzona skromność Rocha hamuje go przed napisaniem, że jest on już rozpoznawany na stacji, a lokomotywy jakoś tak niespodziewanie zaczynają mu “pozować”. Pewnie to tylko wybujałe ego Rocha.

Na zakończenie zdjęcie Gagarinka (niestety, 70mm ogniskowej to za dużo jak na peron i wyszła obcięta, a szkoda):

Lokomotywa ST44, malowanie PKP Cargo

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 17 marca 2010

Czyżby minus jeden?

Czeka Roch i powoli usycha z tego czekania na swój gadżet, który jakoś nie chce dojść do Rocha. Odliczanie zatem trwa, a licznik – po osiągnięciu zera – wskaże -1 i będzie liczył nadal, ale kiedy się zatrzyma to tylko firma kurierska wie i nikt inny. Roch ma nadzieję, że wraz z pierwszym dniem wiosny gadżet będzie u Rocha, a on będzie już jeździł na rowerze, bo wszystko wskazuje na to, że pogoda jednak opamięta się i w końcu nastanie upragniona przez wszystkich wiosna. Na jutro pogodynki zapowiadają +8°C, a to dobrze wróży i Roch może wybierze się na przejażdżkę.

Roch ponownie siedział w domu, a dzięki temu dalej lutował i robił nowy projekt, który pewnie skończy jak inne, gdzieś na końcu dysku z dopiskiem “do skończenia”. Jak sezon rowerowy zacznie się w pełni to i tak elektronika trochę zmieni priorytet, ale i tak od czasu do czasu Roch coś zlutuje. Póki co kusi go własna lampka rowerowa, taka jakiej nie ma w sklepach, ale co z tego wyjdzie to dopiero się okaże. Pewnie skończy się na dopisku “do skończenia”.

Na zakończenie efekt dzisiejszego lutowania:

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 16 marca 2010

Jak nie dziś to może jutro?

Odliczanie do otrzymania gadżetu ruszyło wraz z napisaniem wczorajszej notki, lecz dziś była głucha cisza na popularnym komunikatorze, z którego Roch jest zmuszony korzystać. Tak więc pozostaje czekać nadal licząc na to, że jutro coś się ruszy w tej sprawie. Do dwudziestego dnia marca już coraz bliżej, a wtedy powinna nadejść wiosna. Żeby było ciekawiej, to na ten dzień zaplanowana jest temperatura +13°C, na co są dowody w postaci prognoz pogody. Ile z tego się sprawdzi to okaże się dopiero 20 marca.

Siedząc w domu Roch kończył lutowanie, ale go nie skończył – jak zawsze zabrakło elementów, a bez nich nic się nie zdziała. Dlatego Roch zmuszony był nudzić się w domu, bo na rower jeszcze za wcześnie, poza tym leży śnieg i jest zimno, ale to już ostanie jej – zimy – podrygi, bo nawet śnieg nie jest już tak biały.

Na zakończenie pozostaje wspomnieć o nowym szablonie, który nie chce współpracować ze statystykami, przez co Roch zmuszony jest do główkowania jak to naprawić, a bliski już jest zgłoszenia problemu do zespołu odpowiedzialnego za tworzenie i wdrażanie nowych “ficzerów”. Pewnie, zgodnie z zasadą “It's not a bug, it's a feature”, Roch nic nie wskóra i będzie musiał się pogodzić z zerami, bo szablonu nie planuje zmieniać.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 15 marca 2010

Gadżet na horyzoncie

Tak się złożyło, że Roch odwiedził zaprzyjaźniony Adventure; wizyta nie była związana z zamówionym gadżetem, o którym Roch wciąż pisze. Zwyczajnie wpadł, bo akurat był w mieście i nie miał już co robić. Okazało się, że gadżet będzie jutro lub pojutrze, bo zamówienie poszło i teraz trzeba czekać aż wszystko przyjedzie. Rochowi wcale się nie śpieszy, bo zima za oknem i nie ma jak wyjść na rower.

Skoro już o pogodę Roch się otarł to wedle wszystkich znanych mu źródeł od 20 marca ma nadejść wiosna, a wtedy sezon rowerowy zostanie ponownie otwarty, tym razem na dłużej. Niedługo też zegarki zostaną przyśpieszone o godzinę, czyli wszystko idzie ku dobremu,czyli wiosna za pasem, dzień robi się coraz dłuższy, będzie można zorganizować rowerowy weekend.

Poza pogodowymi narzekaniami Roch zrobił kolejną elektroniczną płytkę, którą musi jeszcze polutować i będzie można się chwalić. Rowerowy Robot Rocha nadal leży w szufladzie. Czasu brak, funduszy brak, ale choć chęci są. W tym roku powinno udać się go uruchomić.

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 13 marca 2010

Najwyższy czas na zmiany

Długo Roch myślał nad jakimiś zmianami; Wyczuwając to ekipa Bloggera najpierw wprowadziła możliwość dodawania stron do bloga, a później pojawiła się możliwość łatwiejszego edytowania szablonu. Korzystając z tych udogodnień Roch przygotował, a właściwie wybrał, nowy szablon i trochę go dostosował do własnych potrzeb osiągając dzięki temu nowy, może nawet lepszy, wygląd bloga. Czy był to strzał w stopę dopiero się okaże. Roch ma nadzieję, że nowy wygląd nie będzie gorszy od poprzedniego.

Pomijając kwestie techniczne Roch nadal siedzi w domu, bo za oknem zima rozpycha się “ręcami” i nogami uniemożliwiając jeżdżenie na rowerze. Żeby było ciekawiej to elektrownia wyłączyła prąd w momencie, w którym Roch grzał żelazko. Dzięki temu nie udało się jej zrobić, a kiedy już elektrownia włączyła prąd to Rochowi odechciało się. Oby jutro nikt niczego nie wyłączył, bo Roch się zdenerwuje.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Powstała ankieta dotycząca nowego wyglądu. Roch będzie szczęśliwy jak ktoś odda głos w niej.

piątek, 12 marca 2010

Wciąż mało roweru

Aura wciąż płata śnieżne figle, a dzięki temu Roch musi szukać szczotki żeby odśnieżyć samochód. Jednak czarnowidztwo Rocha jest nieograniczone i już widzi jak odkopuje samochód za pomocą koparki ręcznej, która dla niepoznaki została nazwaną łopatą. Jak wczoraj zauważył mamy już połowę marca, a śnieg nadal ma się dobrze.

Kolejny weekend, który upłynie Rochowi pod znakiem siedzenia w domu; jeśli zaopatrzy się w rozpuszczalnik to przynajmniej będzie wesoło, bo Roch znalazł nowy “przepis” na płytki drukowane w domu. Może tym razem powtarzalność będzie większa niż jedna płytka na tydzień. Wszystko rozbija się o rozpuszczalnik, którego Roch w domu, podobnie jak innych alkoholi, nie posiada.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Oby zima szybko ustała, bo rower kurzem zarasta.

czwartek, 11 marca 2010

Do trzech razy sztuka

O ile pamięć Rochowi nie płata figla to nim nadeszła zima był okres, że śnieg padał, potem topniał i znowu padał. W końcu sypnęło pełną garścią i tak już zostało. Po co Roch wraca do przeszłości? Bo historia zaczyna się powtarzać; wczoraj całkiem sensowna pogoda, która zachęcała do wyjścia na zewnątrz, a nawet zabrania z sobą aparatu. Dziś całkiem odwrotnie, zrobiło się szaro i zimno, a w dodatku zaczął padać śnieg. Można spróbować postawić śmiałą tezę, że to wiosna próbuje wyprzeć zimę, ale ta trzyma się mocno.

Jeśli dalej tak będzie to planowana wycieczka weekendowa znowu nie dojdzie do skutku. W tym roku udało się Rochowi wyjść tylko dwa razy na rower, a to już połowa marca. Niedługo kwiecień, a Roch ma ledwie 30km na liczniku i będzie musiał się ostro zabrać za jeżdżenie żeby zrealizować plan, który sobie.. zaplanował.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 10 marca 2010

Kolejny dzień na stacji

Pogoda zaczyna robić dobrze Rochowi, co prawda jeszcze wyższa temperatura byłaby mile widziana, ale i bez niej można powiedzieć, że jest lepiej niż jeszcze kilka dni temu, kiedy w dzień potrafiło być -3°C albo i mniej. Śmiały plan, o którym Roch pisał wczoraj znowu spalił na panewce. Szybki rzut oka w rozkład odlotów i przylotów potwierdził fakt, iż Roch może wrócić z pustą kartą, a także z lżejszym bakiem paliwa. Nie ma to jak rowerowy wypad na lotnisko, przynajmniej wtedy nie żal, jak nic nie pojawi się nad lotniskiem.

Skoro nie można było pojechać na lotnisko to Roch wybrał się na stację, a przy okazji zapoznał się z “Regulaminem robienia zdjęć na terenie kolejowym”, bo taki pojawił się na dworcu. Tylko wrodzona skromność hamuje Rocha przed napisaniem, że to jego obecność na peronie spowodowała wygenerowanie krótkiego, bo tylko trzy punktowego, regulaminu. Okazuje się, że zdjęcia można robić, ale na własny – prywatny – użytek. Wszelka komercja wymaga zgody PKP, ale Rocha do nie obowiązuje, bo on czysto hobbystycznie tam przesiaduje.

Trochę pociągów pojechało, co widać poniżej:
Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 9 marca 2010

Niespełnione plany

Od rana, a właściwie od dwóch dni, Roch planuje wybrać się w końcu na lotnisko, aby rozpocząć i ten sezon. Dziś był najbliżej, bo rozkład miał już sprawdzony, nawet były szanse na lądowanie jakiegoś Wizza, ale koniec końców Roch został w domu, bo musiał robić za tragarza. Gdy już tak szedł, a ręce robiły się coraz dłuższe zastanawiał się dlaczego dał się w to wrobić. Później nie miał już ochoty wychodzić z domu, bo wysiłek fizyczny plus odległość od marketu zrobiły swoje.

W międzyczasie dopytał się w zaprzyjaźnionym Adventure, czy gadżet jest już do odbioru, ale jeszcze nie przyjechał. “Szkoda..” – pomyślał Roch i odłożył słuchawkę, a właściwie cały telefon do kieszeni. Jak się pojawi to Roch dostanie informację, że można się pojawić w sklepie i odebrać wyczekiwanego gadżeta.

Jutro po raz enty Roch planuje jechać na lotnisko, ale tym razem powinno się udać, bo jutro Roch nie ma żadnych planów, a przynajmniej o nich jeszcze nie wie.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 8 marca 2010

Wiosno nadejdź!

Poniedziałek, jak poniedziałek – straszne nudy, w dodatku dziś wybitnie nie było co robić. Roch zatem siedział i się nudził. Chodził z kąta w kąt i myślał czym się zająć. Żeby lutować to trzeba mieć jakiś schemat montażowy, a tego Roch jeszcze nie miał, żeby iść na rower trzeba by założyć ze dwa kożuchy, bo na zewnątrz zimno jak diabli. Z powodu nieumiejętności znalezienia sobie zajęcia Roch poszedł spać, bo tak szybko mija czas.

Oczywiście Roch pamięta, że dziś święto nad święta, bo Dzień Kobiet, a bez nich Świat byłby nudny. Zatem, tradycyjnie, goździk dla Pań:

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 7 marca 2010

Zimowa huśtawka

Takie zimowo-wiosenne huśtawki stają się powoli nudne. Wczoraj w ciągu godziny napadało tyle śniegu, że samochód skutecznie zniknął pod białym puchem, który już wszystkim wychodzi bokiem. Dziś natomiast słońce świeciło i śnieg zaczął topnieć, jeśli i jutro śnieg będzie topniał, to kto wie, może Roch wyskoczy na jakiś rower, o ile dojdzie do siebie, bo z nosa kapie, a Roch nie ma czasu na chorowanie.

Dziś plan był prosty, ale śnieg go skomplikował, bo Roch chciał - podobnie jak w poprzednią niedzielę - wyjść na rower, ale śnieg skutecznie go zniechęcił. Skoro już siedział w domu to przynajmniej starał się być przydatny. I tak oto rozpoczął lutowanie termometru, który będzie dumnie stał na jego biurku, a może - o ile całość będzie ładnie wyglądał - komuś podaruje, jako "hand made". Wszystko się okaże jak Roch położy ostatni lut.

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 6 marca 2010

Awaria za awarią

Po tym jak Roch zainstalował program, którym chciał rozkodować VIN samochodu doszło do awarii. System się posypał, a dzięki temu Roch spędził wieczór - i część nocy - na przywracaniu do stanu używalności. W końcu stwierdził, że nie chce mu się w to bawić i postanowił, że zainstaluje Linuksa, bo przy obecnym systemie nic już go nie trzyma.

I tak, po dwóch dniach, Roch powrócił do żywych. W międzyczasie za oknem Rocha znowu napadało śniegu, zrobiło się biało i chyba rower trzeba będzie odłożyć w czasie, bo zimą źle się jeździ. Poza tym niska temperatura powoduje u Rocha drgawki spowodowane.. niską temperaturą.

Roch przeprasza, że trochę zaniedbał blog, ale awaria trochę trwała, ale wszystko się udało, czego dowodem jest niniejsza notka.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 4 marca 2010

Kolejny dzień na stacji

Wczorajszy wieczór Roch spędził w piwnicy, asystując przy składaniu roweru, bo nic lepszego nie było do roboty, a tak przynajmniej Roch trochę się rozerwał. Tyle tłumaczenia dlaczego wczoraj panowała cisza. Za to dziś Roch urzędował na stacji polując na pociągi. Trochę się trafiło, ale raczej wszystko już Roch widział. Do pełni szczęścia brakuje Rochowi tylko jednej lokomotywy, ale i ją Roch upoluje.

Wiosna jakby nie chciała przyjść, dziś śniegu nie było, ale za to temperatura trochę spadła i jazda na rowerze raczej nie należy do przyjemności. Poza tym Roch nadal czeka na gadżet, który ma pojawić się pod koniec tygodnia lub na początku przyszłego. Później wszystko będzie łatwe i przyjemne. Przynajmniej tak Rochowi się wydaje.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 2 marca 2010

Ból bólem zwyciężaj

Nadarzyła, a właściwie Roch trochę pomógł temu nadarzeniu, się okazja do przejażdżki na rowerze. Roch musiał przejechać się do zaprzyjaźnionego Adventure aby zapytać się jak tam jego gadżet. Gadżet ów nadal “wisi” w zamówieniach, ale to dobrze się składa, bo Roch aktualnie nie dysponuje jakimkolwiek funduszem, który mógłby przeznaczyć na zrobienie sobie dobrze. Gadżet ma być pod koniec tygodnia, a wtedy Roch powinien już mieć trochę wolnych groszy.

Tak jak spodziewał się Roch, drugi w tym roku wypad był podobny do pierwszego, czyli więcej stania na rowerze niż siedzenia na siodełku. Jednak nie ma innej metody na rozjeżdżenie się niż twarde przylgnięcie do siodełka i zaciśnięcie zębów, bo pierwsze kilometry przypominał zjeżdżanie po nieheblowanej desce. Później było już lepiej, co oznacza, że Roch przyzwyczaja się do deski zwanej umownie siodełkiem. Jeszcze ze dwa wypady i Roch będzie w pełni kompatybilny z siodełkiem.

Pogoda też zapowiada się znośnie, nic nie wskazuje na to, że zima powróci, a jeśli nawet to na “chwilę”. Pozostaje zacząć odliczać dni do kalendarzowej wiosny i spalić Marzannę, bo zimy było już dość.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 1 marca 2010

Krótkotrwała radość

O tym, że Roch wczoraj jeździł na rowerze przypominają mu dwie rzeczy; buty, które znalazły się na honorowym miejscu i ból, który i dziś mu towarzyszył, a że Roch musiał siedzieć w wygodnym fotelu Megi to cały czas czuł się jakby szczotka do odśnieżania przebiła się przez fotel i.. zresztą wiadomo, co dalej. Roch zaplanował sobie, że i dziś pojeździ co by ból bólem zwyciężyć, ale pogoda zadecydowała inaczej.

O ile lekkie zachmurzenie Roch był w stanie zaakceptować, o tyle porywistego wiatru nie mógł przełknąć i musiał się pogodzić z tym, że trzeba siedzieć w domu. Może gdyby Roch miał już w nogach parę tysięcy kilometrów to wiatr nie robiłby mu większej różnicy, ale na początku – mając przejechane 30 km – lepiej nie ryzykować jakiegoś większego zniechęcenia.

Pozostaje wyczekiwać ustabilizowania się pogody, a do tego czasu Roch będzie starał się wyskoczyć od czasu do czasu na jakiś krótki wypad żeby w piecu całkiem nie zgasło.

Roch pozdrawia Czytelników.