poniedziałek, 28 grudnia 2015

Pedałowanie, podsumowanie i wyjaśnienia

Zaległości ciąg dalszy, ale tym razem wszystko jest usprawiedliwione. Jednak od początku. Co bardziej uważni Czytelnicy bloga mogli wywnioskować, że Roch wraz z Żonką spodziewają się drugiego dziecka. Jednak - o ile Roch pamięta - nie podawał on konkretnego terminu kiedy ma to się wydarzyć. I tak Roch sobie pracował, czasem pedałował i czekali na to drugie dziecko.

Ulubiona pozycja Rocha; balansowanie na krawędzi.
Koniec końców się doczekali. Niedawno na Świat przyszedł Roch Junior, czyli Staś. Oczywiście nie obyło się bez zamieszania, poplątania i nerwów, ale tak to już u Rocha bywa. Nic nie może odbyć się na spokojnie. Cała akcja zamknęła się w niecałych dwóch godzinach, łącznie z dojazdem (z uwagi na kodeks drogowy Roch nie napisze nic więcej), a niewiele brakowało a Roch nie zdążył by na narodziny syna, który rodził się cztery sale dalej. Tak się Żonka przyłożyła, że nawet lekarze się dziwili.

Jednak wszystko zakończyło się powodzeniem i Roch miał kolejny prezent. Po Michasi urodzonej dzień przed Dniem Ojca teraz urodził się Staś na dwa dni przed Wigilią i dokładnie 2.5 roku po Michalinie. Koincydencja dat chyba nie jest przypadkowa, ale Roch nie wierzy w numerologię i te inne sprawy. Faktem jest, że Rochowi urodził się syn i teraz ma uroczą parkę, która później się zbuntuje, będzie miała swoje życie i ogólnie Rocha będą mieli na starego zgreda "nie znającego się".

Jednak Rochowi nie będzie to przeszkadzało albowiem zanim bunt nastąpi to sprawi sobie szosówkę i bunt dzieci przepedałuje na rowerze lub w inny sposób przetrwa. Jak też obiecał nie będzie już chwalił się Stravą czy innym Endomondo. Obecnie jest na etapie przygotowywania zbiorczych statystyk za mijający już rok 2015, co jest o tyle trudne, że musi przerobić pliki pobrane ze Stravy, ale nie ma pomysłu jeszcze jak się za to zabrać.

Dziś (chyba już wczoraj) był pierwszy rower po narodzinach Stasia. Na razie udaje się zsynchronizować dzieci tak aby obydwoje poszły spać równocześnie dzięki czemu Żonka ma czas na odpoczynek, a Roch ma okazję żeby wyskoczyć na godzinkę na rower i wrócić niezauważonym. Michasia też by chciała pojeździć, ale pogoda na to nie zbyt pozwala. Wszystko zmieni się w wakacje. Dwa rowery, dwa foteliki i dwójka dzieci, które - Roch ma taką nadzieję - będą dalej lubiły jeździć na rowerze.

Być może jutro Roch założy licznik na rower i wróci do staromodnego rejestrowania odległości za pomocą licznika, a nie GPSu. Chyba nie warto zmieniać czegoś co sprawdzało się przez lata. Arkusz kalkulacyjny już jest gotowy, pozostaje tylko liczyć na to, że śnieg nie spadnie i będzie można spokojnie pedałować po Nowym Roku.

Na zakończenie nie pozostaje nic innego jak tylko życzyć sobie i Wam udanego nowego Roku i do napisania przy okazji najbliższego podsumowania, które już niedługo.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 11 grudnia 2015

Podsumowanie kolejnych wypadów

Podsumowania ciąg dalszy, czyli o tym jak Roch raz pojechał po bułki i raz poszedł pojeździć na rowerze. Jeśli chodzi krótki wypad to w standardzie Roch przejechał się po bułki i z powrotem. Nie ma co rozpisywać się na ten temat. Jedynie pozostaje wrzucić ślad GPS:


Drugi wypad był już dłuższy albowiem Roch miał wolną niedzielę i przy okazji tego wolnego nie zasnął na łóżku / w fotelu / gdziekolwiek i mógł iść na rower. Pogoda dopisała, chęci też były. Jedynie Roch popełnił błąd i zjadł zaraz przed pójściem na rower i rozbolał go żołądek.

Skoro miał spalać kalorie to trzeba było dostarczyć organizmowi paliwa do spalania. Koniec końców końców Roch przejechał całe 10 kilometrów i wrócił do domu z bolącym żołądkiem.

Na śladzie GPS można sobie zobaczyć trasę (nie bolący żołądek):


Teraz z innej beczki; ostatnio Roch sporo namawiał Koyota na jakieś wspólne pedałowanie i tak od słowa do słowa Roch zaczął myśleć, czy nie zabrnął zbyt daleko w mierzenie, rejestrowanie, zapisywanie i śledzenie. Czy nie wystarczy zwykły licznik i - w ostateczności - arkusz Excela? Do czego tak naprawdę te ślady GPS są Rochowi potrzebne?

Poza tym, że bateria w telefonie ma co robić to chyba jedyny pożytek z tego, że można wrzucić to na bloga. Ale w końcu Roch jeździł na rowerze zanim te wszystkie fit-społeczności powstały i blog kręcił się lepiej niż teraz, a jedyny ślad jaki był po skończonej jeździe to notka i wpis w Excelu. Tam było widać postęp mimo, że nie było pomiarów mocy, HR, VR, FTP i tych innych.

Zatem nasuwa się pytanie - czy w ogóle trzeba uzywać GPSu na rowerze? Może wystarczy zwykły licznik i Excel? Czy jazda na rowerze będzie taka sama jak z działającym GPSem? Chyba pora na drugą ankietę.

Zatem druga ankieta jest gotowa:


Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 2 grudnia 2015

Podsumowanie kolejnych krótkich wypadów

Długo Roch nic nie pisał, ale czekał aż tych "krótkich wypadów" mu przybędzie. Jednak poza jednym Rochowi nic nie przybyło. No cóż, pogoda jest taka, że i po bułki nie ma jak popedałować, a jak już jest okazja - jak w ostatnią niedzielę - to Roch zasypia i wstaje dopiero jak Michasia go obudzi. Tak czy inaczej jeden wypad był, więc można podsumować go krótkimi, żołnierskimi słowami "dupy nie urywa".

No bo ma nie urywać; wypad po bułki do sąsiedniej piekarni wyczynem nie jest, ale rower jeździł, a Roch siedział na rowerze. Więc liczy się. I można się pochwalić śladem GPS:


Gdyby ktoś szukał sprawdzonej piekarni w Częstochowie to na podstawie mapki może odtworzyć do niej trasę. Może ten weekend będzie bardziej owocny w pedałowanie o ile oczywiście pogoda pozwoli na to i Roch nie uśnie. W międzyczasie można sobie kliknąć w filmik i posłuchać co rowery mogą mówić. Bo przecież Święta za pasem i rower Rocha coś na pewno powie (oby tylko siodełko nie przemówiło).


Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Dłuższy i zimniejszy wypad

Jak na weekend przystało Roch był koniem, zjeżdżalnią, gryzakiem i tysiącem innych rzeczy dla Michasi. W sobotę rozpoczęli dzień od wypadu do katowickiego Spodka na Disney On Ice. Sama gala była niezła choć Roch niekoniecznie znał wszystkie postaci z prezentowanych tam bajek. Później już standardowo, czyli obiad u babci i powrót do domu. A tam spanie i znowu zabawa. Pogoda była typowo domowa więc Rocha nie ciągnęło na rower. Co innego w niedzielę.

Drugi dzień weekendu zapowiadał się owocnie, szczególnie, że nie padało i nic nie wskazywało na to, że ma ten stan rzeczy ma się zmienić. Z rana Roch z Michasią pojechali na pociągi bo po serii przeziębień i chorób trochę zaniedbali dworzec główny w Częstochowie. Zanim Michasia się ubrała to Roch sprawdził rozkład pociągów i akurat wtedy kiedy mieli tam jechać okazało się, że na stacji będzie ruch. Więc zapakowali się do samochodu i pojechali oglądać pociągi.

Po powrocie czekało na Michasię ciepłe mleczko z miodem i obiad. A później łóżeczko i popołudniowa drzemka, a w tym czasie Roch mógł choć odrobinę zaspokoić swoją cyklozę. Jeździł nie za długo bo ciut było zimno, ale chyba w połowie listopada już tak może być. Oby tylko zima nie zaskoczyła drogowców jak co roku. Koniec końców Roch przejechał 10 kilometrów i zrobił kilka zdjęć pociągów.

Oczywiście Roch pedałował z pulsometrem, bo spodobał mu się ten gadżet. Teraz Rocha telefon jest centrum fitness, mierzy nie tylko długość i prędkość, ale też puls Rocha. W ostatniej notce Roch wspominał o tym, że być może kiedyś napisze kilka słów więcej na temat tego pulsometru. Teraz zrodził mu się w głowie kolejny pomysł, ale o tym jeszcze za wcześnie pisać.

Na chwilę obecną Roch przejechał taką trasę...

...i takie zdjęcie


Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 22 listopada 2015

Zbiór krótszych wypadów

Pogoda coraz gorsza, a czasu nic nie przybywa. Jednak Roch za każdym razem szuka okazji do krótkiego przepedałowania nawet kilkuset metrów. I tak zrodziła się w głowie świecka idea żeby podsumowywać takie wypady, bo na opisywanie każdego szkoda czasu, a pomijać je też nie wypada. Wszak rower był w ruchu, więc kilometry a raczej metry przejechał.

Tak więc wszystko zaczęło się od tego, że Roch przed pracą musiał iść pilnie po pieczywo bowiem w domu zostały tylko okruchy, a Michasia zaczynała wołać "buła, buła".

"Samochodem utknę w korkach" – Pomyślał Roch
"Na nogach trochę to potrwa" – Analizował dalej Roch.

W końcu padło na rower; Roch wskoczył w jeansach na rower i pojechał do piekarni. W każdych innych - niż te rowerowe - spodniach jeździ mu się ciężko, a już w jeansach to w ogóle lepiej nie mówić, Jednak zanim Roch przebrałby się, pojechał, wrócił i ponownie się przebrał to minęłoby pewnie z 30 minut i do pracy Roch przyjechałby mocno spóźniony.

No więc na pierwszy ogień idą wypady z ostatniego tygodnia.


Jak widać na jednym z załączonych śladów pojawił się wypad z pulsometrem. Tak, Roch kupił sobie pulsometr korzystając z okazji, o której poinformował go jeden z zaprzyjaźnionych rowerzystów. Wiadomo, że najlepsze rzeczy rowerowe są w Biedronce i Lidlu, więc Roch nie wahał się podjechać do Biedronki i skorzystać z promocji.

Być może szerszy opis pojawi się za jakiś czas. Jak Roch nabierze sił i przestanie zasypiać tam gdzie się położy lub usiądzie.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 9 listopada 2015

Weekend w 50% rowerowy

Wszystkie prognozy pogody, które Roch sprawdzał od początku tygodnia pokazywały, że weekend ma być pogodny. Jednak im bliżej wolnego tym pogoda bardziej się psuła, aż w końcu w sobotę spadł deszcz i zaczął się wiatr. Rocha to jednak nie zraziło bo miał zajęcia. Co prawda basenu nie było bo Michasia ma (miała) zapalenie ucha i o wyjściu z domu nie było mowy. Więc Roch był koniem, układał klocki lego, robił akuku i tysiąc innych rzeczy.

W niedzielę pogoda była zupełnie inna niż w sobotę. Słonecznie, ciepło i tylko ten wiatr. Wiał jak oszalały, ale Roch postanowił, że pójdzie pojeździć. Rano jednak musiał wywiercić kilka dziurek, przenieść kilka szafek i zagipsować kilka innych dziurek, na szczęście cała akcja zakończyła się sukcesem. Po obiedzie Roch wskoczył w obcisłe i poszedł pojeździć.

Wszystko ładnie i pięknie, ale wiatr wiał niemiłosiernie mocno. Co prawda Roch miał chwile z wiatrem w plecy, ale większość czasu wiało mu w twarz. Ale przejechał całe 16 kilometrów więc nie było źle. Jeździł po okolicy, nie wypuszczał się nigdzie daleko, bo wiatr go męczył, a dodatkowo nie chciało mu się bić rekordów kilometrów, choć wystarczyłoby dodatkowe 20 i można by mówić o rekordzie.

Na zakończenie zapis śladu GPS:

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 5 listopada 2015

Jak produkuje się karbonowe ramy Merida

Bardzo ciekawy materiał na temat produkcji ram karbonowych:


Roch pozdrawia Czytelników.

PS. Do rowerowego napisania w sobotę!

niedziela, 1 listopada 2015

Prawie dwa razy na rowerze

Weekend prawie zakończony więc czas najwyższy aby Roch napisał co nieco o tym, jak próbował jeździć na rowerze. A próby – wierzcie albo nie – były szczere, ale od początku.

Wszystko zaczęło się już w czwartek kiedy to Roch miał jeden dzień wolnego z okazji Pasowania na Przedszkolaka Michasi. Takiej uroczystości Roch nie mógł przegapić więc wziął urlop i o 1030 stawił się wraz z Żonką w przedszkolu na występie. Niestety już wtedy Michasia wykazywała początki przeziębienia (które rozwinęło się w piątek). W końcu chodzi do przedszkola, miejsca do którego chodzą też inne dzieci. Najczęściej są chore, a genialni rodzice pchają je za próg sali byle tylko nie siedziały w domu i nie marudziły. Tylko komu wystawić rachunek za lekarza i aptekę?

Pomijając już fakt, że niektórzy to, delikatnie pisząc, niemądrzy ludzie Roch planował czwartkowy rower jak tylko Michasia pójdzie spać. Niestety, długość snu wystarczyła tylko na to aby Roch zdążył wyjąc rower z piwnicy i "ukrył" go za samochodem żeby nikt się do niego nie dobrał. Okazało się jednak, że Miśka wstała, więc Roch schował rower do garażu i poszedł bawić się z rozchorowującą się córką. W piątek oczywiście zamiast do przedszkola Miśka pojechała do "Złotej Pani Doktor" jednak okazało się, że to nic groźnego. Wirus, więc syrop, krople do nosa i przymusowe spędzanie wolnego czasu w domu. Mus to mus.

W sobotę i niedzielę pogoda dopisała, ale choroba się rozwijała, pojawiła się gorączka więc rower musiał poczekać aż do momentu kiedy gorączka odpuści. Okazja nadarzyła się w niedzielę. Miśka już powoli, bardzo powoli dochodzi do siebie i dziś popołudniowa drzemka była dłuższa, ale za to Roch poczuł nieodpartą chęć zjedzenia czegoś, później jeszcze szukał spodenek, a na sam koniec jak już znalazł spodenki to doszedł do wniosku, że zbierał się na rower ponad godzinę, jest po obiedzie i w ogóle to zaraz dziecko wstanie.

I tak własnie minął mu weekend i jeden dzień urlopu. Ale najważniejsze żeby Michaśka doszła do siebie, a wtedy można będzie wspólnie pojeździć na rowerze, o ile pogoda dopisze oczywiście.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 26 października 2015

Zrzucanie pajęczyn z kół

Weekend zapowiadał się całkiem przyjemnie, a w ostatniej notce Roch odgrażał się, że pójdzie na rower. W sobotę nie było czasu. A to dlatego, że po porannym basenie, na który pojechali około 1030 Michasia miała obiecaną wycieczkę autobusem. A dokładnie to wycieczkę autobusowo-tramwajową na dworzec PKP. Na pociągach też trochę czasu spędzili, aż w końcu Żonka przyjechała po nich bo robiło się już ciemno i zimno.

W niedzielę też nic nie wskazywało no to, że Roch zacznie myśleć o rowerze, ponieważ rano pojechali razem z dziewczynami do Filharmonii Częstochowskiej na koncert Filharmonii Malucha, na który Michasia bardzo lubi chodzić bo na scenie najlepiej się relaksuje na Rocha kolanach. Po powrocie do domu Michasia poszła spać a Roch zaczął unikać tematu roweru.

- "No idź" - Namawiała go Żonka - "masz nawet spodenki wyprane"
- "Nie wiem, chyba nie" - Bronił się Roch.

W końcu jednak uległ, a w zasadzie jego "Wewnętrzna Resztka Rowerowa®" zmusiła go do pedałowania. Okazało się to słusznym krokiem, Roch trochę popedałował, a przede wszystkim zdjął pajęczyny z kół bo rower powoli nimi zarastał stojąc w piwnicy. Na chwilę obecną Roch przestawił rower do garażu, może w ten sposób zacznie częściej jeździć, a przynajmniej pająków będzie na nim mniej.

Na zakończenie zapis śladu GPS:

****

Kończąc rowerową część Roch doszedł do wniosku - żyjąc jeszcze niedawną ankietą - że może by tak oddzielić posty rowerowe od tych innych. W tym celu, jeśli ktoś używa czytnika RSS może sobie wrzucić ten kanał do obserwowanych: tag Rower. Pod tym tagiem (i tylko pod tym) Roch będzie publikował posty rowerowe.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 23 października 2015

Zapowiedź roweru? I naturalna kominiarka.

Od ostatniej notki, podsumowującej ankietę, minęło już trochę czasu. I jak zawsze - zgodnie z tradycją - Roch napisze o tym, o czym zapomni w ciągu kilku następnych tygodni. Choć może nie będzie tak źle. Na początek awaria, która toczyła Colta Rocha. Toczyła go długie tygodnie i nie można było dojść co się mu zadziało, aż w końcu znalazła się osoba, która chyba ogarnęła temat. Chyba, bo Roch dopiero jutro odbiera samochód, ale powinno być dobrze.

Później jakieś przesilenie dopadło Rocha, w zasadzie trzyma go dalej, ale jego zlecenia powróciły więc dodatkowa dawka promieniowania poprawia mu humor. Jednak nie o tym chciał Roch pisać. Dziś - w sumie za osiem minut będzie już jutro - Roch pląsał jak co tydzień z Michaliną na rytmice. Po zajęciach zamienił kilka słów z panią Ewą, która te zajęcia prowadzi, a z którą czasami mijali się na rowerach jak Roch biegł za Michaliną.

Otóż p. Ewa powiedziała ciekawe zdanie:

- "Zimno może być, byle nie padało"

I faktycznie - rowerować można nawet jak jest zimno, byle nie padało. To zdanie zrodziło w Rocha głowie pomysł coby w weekend pojeździć trochę na rowerze. Pogoda zapowiada się ciekawie, a przynajmniej ma nie padać, więc jeśli dobrze się złoży to Roch pójdzie pojeździć na rowerze. Pora zdjąć z niego piwniczne pajęczyny i trochę przewietrzyć golenie.

Z innych ciekawostek to Roch zapuszcza naturalną kominiarkę na zimę:


Zdjęcie pochodzi z kąpieli Michaśki, ale z racji golizny reszta została wycięta.

Tak więc trzymajcie kciuki za Rocha i weekend.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 14 października 2015

Podsumowanie (nie)dawnej ankiety

Nadszedł czas na podsumowanie ankiety, którą jakiś czas temu Roch ogłosił na blogu. Pytania były trzy, w tym jest w "wustarczającym" błędem, ale w trakcie gry zasad się nie zmienia, więc została opcja taką jak Roch wpisał. Ale do rzeczy.

Ku ogólnemu zdziwieniu Rocha ankieta nawet ruszyła z miejsca. Okazuje się, że Roch jest lubiany, choć zdarzyły się osoby, które wstydziły się powiedzieć. Na blogu powinno pojawiać się więcej notek rowerowych, choć były osoby którym ilość notek rowerowych "wustarcza". Natomiast na pytanie, czy na blogu mogą pojawiać się wpisy "nie rowerowe" jedna osoba odpowiedziała "nie" i to Roch również szanuje. W akcji "ankieta" wzięło udział 5 osób, co i tak jest wynikiem dobrym. Ogólnie wyniki można zobaczyć na wykresach:



I co dalej z tym fantem Roch zrobi?

Skoro powiedział się "A" to trzeba iść za ciosem i powiedzieć "B". Roch ma plan A i B. Pierwszy z nich zakłada, że Roch zacznie jeździć na rowerze ewentualnie powróci do życia rowerowego. Zbliża się zima. W długie zimowe wieczory można zrobić kilka fajnych rzeczy. Roch ma masę pomysłów i mało czasu na ich realizację. Być może zacznie pisać jakieś krótkie testy tego co do tej pory używał, może uda mu się nawiązać jakąś współpracę. Teraz zarabianie na blogu robi się modne, ale jest pewne: reklam na blogu nie będzie.

W planach ma też kręcenie, ale to jest właśnie plan "B", o którym na razie nie będzie pisał bo musi sobie przemyśleć parę spraw. Ale te zimowe wieczory sprzyjają myśleniu i kręceniu. W planach też jest zakup trenażera - jak tylko Roch będzie miał wolną gotówkę.

W końcu - o ile z planu A i B nic nie wyjdzie to jest plan "C", który zakłada stworzenie alternatywnego Rocha i ów "alt-Roch" pisałby o wszystkim tylko nie o rowerze. Kto chce czyta, kto nie chce nie czyta. Na chwilę obecną Roch zastanawia się co dalej, a koniec tygodnia być może przyniesie wycieczkę na rowerze do pracy, bo samochód musi jechać do mechanika, więc będzie doskonały powód żeby przejechać się rowerem do pracy.

Na zakończenie Roch dziękuje tym co kliknęli w link. Chcąc być transparentnym Roch udostępnia arkusz z odpowiedziami.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 30 września 2015

Są pierwsze efekty ankiety

W ostatniej notce, która aby tradycji stało się zadość, podsumowywała ostatnie tygodnie czy nawet miesiące Roch zamieścił ankietę, która miała dać mu ogólny pogląd na to w którą stronę ma iść blog i on sam. Wszak vox populi, vox Dei. Zatem Roch przygotował sobie pytania, odpowiedzi i wrzucił to w Internety. W jednej z możliwych odpowiedzi wkradła się literówka, ale mniejsza z tym - świadczy ona tylko o niechlujności Rocha, ale w trakcie gry zasad nie należy zmieniać tak i ankieta zostanie nie tknięta.

Początkowo Roch myślał, że pies z kulawą nogą jej nie dotknie i okazało się, że Roch chyba słabej wiary jest. Pojawiło się kilka odpowiedzi, więc będzie można zrobić fajny wykres, ale niech ona jeszcze potrwa. Jednak tym co już kliknęli Roch dziękuje i zapewnia, że poza odpowiedziami nie zbiera żadnych danych, zresztą na zakończenie wszystko będzie jawne, więc każdy zobaczy dokładnie to co Roch widzi.

****

Abstrahując od formalności i ankiet to zbliża się jesień. W zasadzie już zbliżyła się. Chęć pedałowania w Roch wcale nie wzrosła, może w ten weekend Roch wygrzebie rower z piwnicy i postara się przejechać kawałek, ale też ma plan żeby zrobić porządek z wyświetlaczem, który doprowadza Rocha do szewskiej pasji. Tak czy inaczej Roch musi sobie znaleźć jakieś zajęcie ma "długie jesienne wieczory".

Jednym z pomysłów byłby trenażer. Mógłby wtedy spokojnie pedałować wieczorami w ciepłym pokoju albo trochę zimniejszym garażu i może forma na przyszły sezon byłaby lepsza niż tak, która jest obecnie. Jednak do tego potrzeba się zmotywować, tym czasem u Rocha zagościło permanentne "nie chce mi się" i jakoś nie potrafi sobie zorganizować czasu wolnego. Być może dlatego, że ma go tyle, że nawet czasem nie ma co organizować.

Innym z pomysłów mogłoby być jakieś lutowanie, dokończenie słynnego robota, którego kiedyś Roch zaczął, ale też nie bardzo wie gdzie mógł zagrzebać stare schematy, więc pozostaje mu włącznie komputera, otwarcie piwa i zajęcie się czymkolwiek. Oczywiście Michaśka zawsze gdzieś jest obok Rocha i skutecznie zajmuje mu czas jeżdżąc na Rochu, gryząc go albo zwyczajnie przytulając się do niego i to skutecznie wypełni to jesienne wieczory, ale można by też coś porzeźbić później, jak już Miśka pójdzie spać.

A może to wszystko przez muzykę? Sami sprawdźcie:


Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 25 września 2015

Zaległości, zaległości

Znów pojawiły się spore zaległości, ale szczerze pisząc nie ma kiedy usiąść do komputera żeby na spokojnie napisać co się zadziało i dlaczego nic o tym się nie napisało. A zadziało się wiele.

Po pierwsze Michaśka odnalazła się w roli przedszkolaka; początkowo był okres fascynacji, później był spadek formy i na końcu wszystko się ustabilizowało i Michasia zaczęła odnajdować się w nowym środowisku. Jednak chwilę później załapała pierwszy katar, gorączka, czyli typowe objawy przedszkolnej infekcji. Nie pierwszej i nie ostatniej.

W międzyczasie pojawił się temat drugiego samochodu ponieważ Żonka zaczęła zawozić Michasię do przedszkola i tym samym dzielny Colt nie był wstanie się rozdwoić. No więc Roch uruchomił kontakty i szybko znalazło się coś co chyba jest bardzo dobrym wyborem. Są jeszcze drobne rzeczy do zrobienia ale ogólnie samochód jest w porządku, a co najważniejsze podoba się wszystkim. Przede wszystkim Michasi, która lubi jeździć z tyłu i czuć się jak mała prezeska. No i jakby nie patrzeć kolejne Mitsubishi.

U Rocha standard. Praca, dojazdy i brak czasu. Choć ostatnio tego czasu jakby więcej to przeziębienie zabrane od Michasi też dało o sobie znać i Roch zaraz po 2200 grzecznie kładł się do łóżka. Jeśli chodzi o rowerowe sprawy to spokój i cisza. Rower stoi w piwnicy i czeka, że może Roch jeszcze na niego wsiądzie. Jakby pogoda dopisała to czemu nie, przecież dzień nie jest jeszcze aż tak krótki.

I na zakończenie drobna prośba: jest krótka ankieta, w wolnej chwili można kliknąć. To Rochowi pomoże.

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 5 września 2015

Pierwsze modyfikacje w drugim rowerku

I stało się to co było do przewidzenia. W rowerowym portfolio Michasi nastąpiły pierwsze zmiany. Ponieważ czas spędzany na siodełku wydłużył się to i pupa zapragnęła wygodniejszego siodełka. Poprzednie było ładne, ale nie było wygodne. Za krótkie, za wąskie i za twarde. W dodatku było złożone z dwóch "warstw", które tworzyły piramidkę i to było powodem zmiany siodełka.

Jednak na początku - jak to w sobotę - wszyscy pojechali na basen, bo w sobotę basen jest obowiązkowym punktem dnia. Michasia załapała ponownie bakcyla wodnego i już w basenach czuje się jak w swoim naturalnym środowisku. Dziś nawet weszła do jacuzzi i trochę się wybąbelkowała. Po basenie oczywiście obiad u babci i cel dzisiejszego wypadu, czyli sklep rowerowy i siodełko dla Michasi. Ma być przeciwieństwem tego, które było zamontowane na rowerku, czyli dłuższe, szersze i miększe, ale nie za bardzo żeby nie pupa się nie zapadała.

I takie się znalazło. Po powrocie do domu trzeba było je zamontować w rowerku, a że rowerek był Michasi to ona sama - osobiście - chciała przykręcać śrubki i nic dziwnego bo Roch też lubi przykręcać śrubki w swoim rowerze. Tak więc Michasia wzięła do reki imbusową piątkę i nasadową trzynastkę zaczęła kombinować przy siodełku.

Ktoś może pomyśli, że "dziewczynce nie wypada", ale skoro bardziej od lalek woli samochodziki i klucze imbusowe no cóż. Teraz najbardziej chłonie wiedzę i skoro chce wiedzieć jak się przykręca siodełko to niech sama spróbuje to zrobić. Kto wie, może za kilkanaście lat, gdzieś na trasie jakiegoś wyścigu UCI będzie potrzebowała dokręcić siodełko i wtedy przypomni sobie jak kiedyś, w w garażu razem z tatą przykręcała swoje pierwsze siodełko do swojego drugiego rowerka. Na zdjęciu obok widać w tle pierwszy rowerek, a na pierwszym planie drugi rowerek, w którym Miśka wymienia siodełko.

Kiedy już wszystko było dokręcone i sprawdzone przyszła pora na sprawdzenie jak się jeździ na nowym nabytku. Już pierwsze metry pokazały, że pupa Michasi dogadała się z siodełkiem, a uśmiech na buzi sugerował że jest wygodne. I takie własnie miało być. Żeby kolejny minuty i kilometry były przyjemnością, a nie męką na niewygodnym siodełku. Na zakończenie zdjęcie nowego siodełka.


Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 2 września 2015

Przedszkolak

No i stało się to czego każdy rodzić boi się najbardziej. Michaśka awansowała na przedszkolaka i wczoraj miała swój pierwszy dzień w przedszkolu.

Oczywiście Roch i Żonka chodzili struci i zdenerwowani tym czy sobie tam poradzi, czy da radę się odnaleźć i w ogóle czy ten dzień nie skończy się jednym wielkim płaczem i powrotem do domu. Z okazji 1 września Roch wziął wolny dzień tak żeby wspierać Żonkę w tej ciężkiej chwili, ale jak się okazało później wcale nie było takiej potrzeby.

Michasia bardzo chciała iść do przedszkola, od rana chodziła z workiem po domu i wołała "dzidzi" co znaczyło, że chce do dzieci. W końcu około godziny 800 wszyscy zapakowali się do auta i pojechali do przedszkola. Początkowo Michasia nie chciała puścić Rocha, ale po 15 minutach oswajania się doszła do siebie i poszła z Panią Martynką do dzieci.

Nie było wyjścia i trzeba było ją zostawić. O godzinie 900 było śniadanie i po 30 minutach Roch dzwonił do przedszkola zapytać jak Michasia sobie radzi. Usłyszał:

- "Dobrze, tańczy z dziećmi w kółeczku".

Skoro radzi sobie dobrze to można coś porobić w domu. Ale co się robi w domu kiedy dziecko jest w przedszkolu?

- "Co tak łazisz" - Zapytała Żonka.
- "Nudzi mi się" - Odpowiedział.

W końcu zabrali się i pojechali do sklepu żeby kupić dla Michasi prezent z okazji pierwszego dnia w przedszkolu i za to, że była taka dzielna. O godzinie 1200, zaraz po obiedzie pojechali odebrać ją z przedszkola. Michasia była zadowolona, ale zmęczona. W domu od razu poszła spać, a jak wstała to pomagała Rochowi składać prezent, który dostała.

Dziś też nie było problemu z pójściem do przedszkola, nawet poszło łatwiej niż wczoraj. Chyba - bo czas pokaże - Michasia polubiła się z przedszkolem, ale to dobrze. Kontakt z dziećmi też musi mieć.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Rower też był. Niech sam GPS się wypowie:

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Weekendowa jazda i trochę zaległości

Ostatnio Roch znowu zaniedbał się w blogowaniu, ale ma trochę innych zajęć, a przede wszystkim idzie wcześnie spać. W zasadzie zasypia z nosem w książce, która czyta obu bąblom. W międzyczasie, jak już uda mu się nie zasnąć to stara się iść na rower.

Tak było w miniony już weekend. Oczywiście sobota to obowiązkowy basen, a później obiad u babci. Miśka już wróciła do basenowej formy i z powrotem załapała bakcyla pływania. Po tym jak oboje z Żonką trochę odpuścili baseny teraz wszystko wróciło do normy i znowu pływanie nie trwa krócej niż 1.5 godziny.

Jednak baseny powodują, że Miśka popada w zmęczenie i szybko idzie spać. Korzystając z tego Roch wybrał się na wieczorny rower, ale nie szło mu pedałowanie wybitnie. Jakby miał do nóg przeczepione żeliwne kule. Ale jak się już zaczęło pedałować to choć trochę trzeba przejechać. To trochę wyniosło 14 kilometrów i ani metra więcej. To nie był dzień na pedałowanie, może "mamusi obiadek" odłożył się na Rochu, a może po prostu nie chciało mu się. Zapis GPS:


Niedziela zapowiadała się upalnie. I taka była. Michasia odsypiała sobotnie pływanie. Jednak poranny spacerek musiał się odbyć, poranne lody również. Później już tylko zabawa i w końcu wczesno-popołudniowa drzemka. Korzystając z kolejnej okazji Roch ponownie "ubrał się w obcisłe" i poszedł popedałować.

Pogoda była jednak upalna. O ile Roch był w ruchu to było mu chłodno, miły wiaterek powiewał a im szybciej Roch pedałował tym wiaterek był przyjemniejszy. Problem jednak się pojawił kiedy pod koniec trasy Roch musiał się zatrzymać bo trafił na czerwone światło. Fala gorąca uderzyła go w kask. Światło jednak szybko się zmieniło i można było się chłodzić. Kolejny zapis GPS:


Popołudniu Michasia chciała iść z Rochem na rower, ale na swój odpychacz więc Roch nie brał swojego roweru bo na odpychaczu Miśka jeździ jak szatan i ciężko ją ogarnąć biegnąc z nią, a co dopiero jechać na swoim rowerze. Dodatkową motywacją była obecność babci i mamy. No i trzeba było strzelić popisówę. Jednak Roch doganiał uciekającą Michaśkę i skutecznie ją kontrolował. Kiedy mama i babcia zniknęły z horyzontu dziecko się uspokoiło i nawet dało sobie zrobić zdjęcie.

Jak widać obowiązkowo musi być włączona lampka, nawet w dzień, ale to dobrze, przynajmniej innych oślepia i nie jest anonimowa na ścieżce rowerowej. Po rowerze była jeszcze gra w piłkę i dopiero kiedy robiło się ciemno Michasia zdecydowała się iść odpocząć. Szybkie kakao i jeszcze szybsza kąpiel i można było iść spać. Roch po skończeniu kolejnego rozdziału Pana Samochodzika też zasnął z głową w książce. Obudził się godzinę później już wyspany. Jednak na kolejny rower nie poszedł. Nie chciało mu się.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Trochę zaległości. Tych urodzinowych również

Rochowi po raz kolejny się przysnęło, w sensie zmniejszenia aktywności na blogu. Jednak od pewnego czasu ma sporo na głowie, choć tak naprawdę to kombinowanie, ale nie o tym Roch chciał pisać. Wszystko zaczęło się od tego, że w tym roku, jak co roku zresztą, Roch obchodził urodziny. I tutaj na chwilę Roch się zatrzyma. Jakieś trzy lata temu, z niewielką górką, Roch wyprowadził się z Tarnowskich Gór i zaczął nowy rozdział w innym mieście. Taka zmiana ma swoje wady i zalety.

Jedną z zalet - choć może dla niektórych wadą - jest test tego kto tak naprawdę Rocha zapamiętał po tym jak przestał się pokazywać "na mieście". Otóż tak jak Roch przewidywał skończyły się wszystkie znajomości poza dwiema, ale tych akurat było on pewien. Jedną z takich znajomości, jest przyjaźń z Koyotem - on jedyny pamiętał o tym, że Rocha posunęła kolejna wiosna. I dobrze, nie ma sensu za wszelką cenę podtrzymywać jakiś sztucznych kontaktów typu "co słychać". O urodzinach nie zapomnieli też najbliżsi, czyli Żonka i Michasia od których Roch dostał najfajniejszy prezent jaki można było dostać. A jest to bransoletka z dedykacją "Michasia tacie" i odbiciem rączki. Teściowie i Mama Rocha też pamiętali, choć Rochowa mama miała pewne wątpliwości ile to Roch skończył lat, a ten zawsze powtarza, że skończył 18 lat i tego się trzyma.

Po urodzinach zaczęła się praca (a czy kiedyś się skończyła?). A po pracy czas dla Michasi. Roch zabiera ją, a Żonka może w tym czasie odpocząć. Razem z Rochem malują przed domem kredą, albo jadą na pociągi. Ostatnio Michasia sama kazała Rochowi wyciągnąć rower z piwnicy i razem poszli pojeździć. Wznowiły się także baseny bo rytuał musi być rytuałem. Oczywiście ze wspólnego pedałowania powstał ślad GPS:


Przed Rochem jeszcze zmiana samochodu. Ten jest upatrzony i zarezerwowany. Niedługo Roch jedzie go oglądać. A to jest podyktowane tym, że na Świat planuje przyjść drugi Roszek. Tym razem na pewno Roszek, choć na imię będzie miał Staś. Na ostatnich badaniach pokazał siusiaka i z całą pewnością to chłopak (solidny chłopak). Tak więc do Colta nie ma szans się zapakować i potrzeba czegoś większego, ale Colt nie idzie na sprzedaż. Roch będzie nim dalej jeździł do pracy, bo sentyment do niego ma wielki.

A skoro już Roch pochwalił się drugim Roszkiem - teraz czyta do dwóch par uszu i Staś również przepływa na drugą stronę brzucha i słucha jak Roch czyta. Ciekawe, czy głos Roch uspokoi go tak jak uspokoił Michaśkę. Ogólnie u Rocha się dzieję, a w przerwach od "się dzieje" Roch stara się jeździć na rowerze. W tym tygodniu nawet mu się to udało i przejechał się kawałek. Dziś też chciał popedałować, ale zabrał się w końcu za zaległości, bo ma ich sporo i chyba nabrały już mocy urzędowej.

Oczywiście we wszystkim pomaga mu Michasia co jest oczywiście fajne, ale wszystko idzie dłużej bo wszystko musi robić Michasia. Na zakończenie ostatni zapis GPS z nocnej jazdy Rocha:

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Rowery dwa:

sobota, 15 sierpnia 2015

Nie bez powodu rytuał jest rytuałem

Jak pewnie wszyscy wiedzą, albo i nie, Michasia jest urodzonym pływakiem. Od 5 miesiąca życia chodziła na zajęcia z "pływania", które tak naprawdę były oswajaniem się z wodą. Powszechnie wiadomo, że noworodek ma naturalną zdolność wstrzymywania oddechu i jeśli odpowiednio się to wykorzysta to późniejsza nauka pływania będzie panem Pikusiem. W przypadku Michasi zażarło to w 100%. Nie ma żadnych oporów żeby wejść do wody, żeby w niej bąblować a nawet nurkować.

Czasem nawet trzeba ją odciągać jak chce wskakiwać do fontanny w Parku Śląskim w Chorzowie. Jednak w ostatnim czasie Roch trochę odpuścił. Wyszedł z założenia, że skoro rozłożyli - razem z dziadziusiem - basen w ogródku to Michasi to wystarcza. Jednak Roch był w błędzie. Ostatnio Michasia włączyła sobie filmik jak pływała w Aquaparku w Tarnowskich Górach i... się rozpłakała. Rochowi mało co nie pękło serce bo cały czas myślał, że basen za domem wystarcza, ale to jednak nie jest to samo. Jest inne, też fajne, ale nic nie zastąpi sobotniego wyjazdu na basen poprzedzonego piątkowym pakowaniem czerwonej torby.

Po tym wydarzeniu dotarło do Rocha, że rytuał to nie jest coś co czasem jest, a czasem nie. To stały element, z którego nie można rezygnować. To tak jak z czytaniem do podusi. Roch zaczął jeszcze jak Michasia była w brzuchu i tak co wieczór czyta. To też rytuał, z którego nie można zrezygnować. Dzięki temu, że Roch czytał "do brzucha" zaraz po urodzeniu Michasia słysząc głos Rocha uspokoiła się. Drugiemu bąblowi też Roch czyta i jednocześnie Michasi. Czworo uszu czeka aż Roch zacznie kolejny rozdział "Baltazara Gąbki". Swoją drogą jak Roch zaczyna czytać to bąbel układa się w brzuchu po stronie czytającego Rocha.

Od jutra wracamy do sobotnich basenów - ta historia z filmem bardzo odbiła się na Rochu. Starał i stara się nadal być zajebistym tatom, a dał ciała. Więc choćby nie wiadomo co to sobota jest basenowa i nie ma, że Roch jest zmęczony, w baku "ino kropla", czy "basen jest na ogródku". Z rowerkiem jest podobnie - Michasia musi sobie pojeździć, bo inaczej czegoś jej brakuje. I Roch to rozumie.

Kończąc dzisiejszy, a w zasadzie już wczorajszy wpis: czerwona torba spakowana, kostium kąpielowy kupiony. Basen obiecany.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 14 sierpnia 2015

Nocna przejażdżka i relacja z pociągów

Ostatnio Roch nie za wiele pisał ponieważ nie miał za bardzo siły. Upały go męczą niemiłosiernie, ale według prognoz pogody od przyszłego tygodnia ma wrócić normalność. Dziś jednak Roch nie wytrzymał i poszedł na rower. Wcześniej jednak Roch pojechał z Żonką i Michasią na szczepienie przeciwko ospie ponieważ Miśka od września staje się pełnoprawnym przedszkolakiem i musi być odporna na głupotę i ignorancję ludzi posyłających chore dzieci do przedszkoli.

Szczepienie zniosła bardzo, bardzo dzielnie. Troszkę zapłakała, ale dała radę. W nagrodę Roch załatwił je dwie naklejki "dzielnego pacjenta", a nawet szpatułkę, ale Michasia nie chciała jej i Roch wcale się nie dziwi. W nagrodę za "Dzielną Postawę Małego Pacjenta" Roch zabrał dziewczyny na dworzec główny w Częstochowie żeby oglądać pociągi. Okazuje się, że Michasia bardzo lubi ciuchcie co Rocha cieszy bo on - z wykształcenia kolejarz - też lubi je oglądać.

Często opowiada przy tym co oznaczają sygnały na semaforach, albo jaki teraz wjeżdża pociąg na stację i dlaczego akurat ma tylko jedno światło włączone. Rochowi wydaje się, że Żonka też lubi tego słuchać więc rozprawia on godzinami o ciuchciach. A więc Roch zrobił grupowe zdjęcie na tle PESA Elf (27WEB). Z tego miejsca Roch chce pochwalić maszynistów z Kolei Śląskich - każdy zaprasza Michasię do kabiny żeby mogła sobie posiedzieć na krześle maszynisty. Raz nawet się skusiła i weszli do środka. Przeżycie niesamowite. Świetna robota Panowie Maszyniści, tylko Was chwalić.

Wracając jednak do pedałowania; Po tych wszystkich wrażeniach, lekarzach (Michasia oglądała też dzidziusia w brzuszku na USG) obie dziewczyny padły ze zmęczenia. Więc Roch wykorzystał okazję i poszedł na rower. Jednak popołudniowa drzemka z dzieckiem wyszła mu na dobre i mógł trochę pojeździć. Wieczorne pedałowanie jest fajne, ale przeszkadzają trochę rowerzyści widma, którzy jeżdżą bez świateł.

Komplet lamp nie kosztuje dużo i chyba pora zdradzić, że Roch przygotowuje test swoich lampek zakupionych w Lidlu za 30 zł dzięki czemu teraz może jeździć w najciemniejszych miejscach. Test jest prawie gotowy, jeszcze zdjęcia i można publikować. A w kolejce czekają kolejne obszerniejsze opisy, ale o tym wszystkim w swoim czasie. Na zakończenie zapis GPS z nocnego pedałowania:


Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 4 sierpnia 2015

Bezsenność. W Częstochowie.

Tytuł nieco przewrotny ponieważ Roch jakby chciał to zasnąłby wszędzie, ale nie o tym mowa. Dziś dziewczyny - umęczone upałami - poszły wcześniej spać. Roch oczywiście czytał przygody Baltazara Gąbki do poduszki. Kiedy wszystko było już ogarnięte Roch mógł zacząć myśleć o tym żeby iść na rower. No bo co można robić o 2200? No właśnie. Lepiej iść pojeździć na rowerze.

Prawda jest taka, że od dawna chce się Rochowi fest pedałować. Tylko nie ma na to czasu albo chęci albo Roch zaśnie z głową w książce. Tak już natura tej - jak to nazywają - dorosłości. Swoją drogą dziś Roch miał ciekawą dyskusję z Żonką na temat "kiedy tak naprawdę przestajemy robić głupoty"? Wszystko przy akompaniamencie zawodów downhill'owych na Eurosporcie.

Dla Rocha okres "przestaję szaleć na rowerze" zaczął się w momencie kiedy zdał sobie sprawę z tego, że jest za kogoś innego odpowiedzialny i ten ktoś inny może czeka na Rocha całego. Do tego czasu Roch był sobie statkiem i kapitanem. Kiedy chciał to brał rower i szedł jeździć. Jeździł jak chciał i gdzie chciał. Jak wjechał w drzewo to w pierwszej kolejności sprawdzał czy z rowerem jest wszystko OK. Dopiero na drugim miejscu była spuchnięta i zdarta ręka.

Nie było górki z której Roch by nie zjechał albo nie wjechał na nią nawet kosztem urwanego łańcucha. Teraz jest inaczej - bynajmniej nie gorzej, ale inaczej. To inaczej objawia się tym że Roch myśli - i pewnie każdy z Was również - nad tym co się stanie i jakie będą konsekwencje. Zaczynamy podświadomie analizować, kalkulować i nasza wewnętrzna waga "za i przeciw" podejmuje decyzje. Czy słuszną? To już indywidualna sprawa - u Rocha zazwyczaj jest to celna decyzja, ale gdzieś głęboko, fest głęboko drzemie w nim ten młody Roszek, dla którego liczyło się jedno: rower. W każdej ilości i postaci.

Teraz rower też jest bardzo ważny (zimą ma honorowe miejsce w piwnicy żeby mu było ciepło), ale czasem musi ustąpić miejsca osobom które są ważniejsze. Jednak Roch próbuje wpleść rower w wolny czas, choć nie jest to łatwe. Jak dziś Rocha pamięta słowa Koyota i Michała:

- "Zobaczysz jak zaczniesz pracować" - mówili - "rower ci się skończy".

Kończąc tę część - coś się kończy, ale też coś się zaczyna. Zaczyna się nowy etap - jeżdżenie z córką, a później z drugim bąblem, a jeszcze później z całą trójką. A propos Michaliny - Roch próbuje jej zaszczepić miłość do roweru i chyba mu się to udaje. Może to złe i niepoprawne, ale waga "za i przeciw" podpowiada mu, że robi dobrze.

Jednak koniec tych wywodów, zbyt późna to pora i jeszcze nie ten czas. Wkrótce Rochowi przybędzie kolejna wiosna i to będzie odpowiedni czas na takie wspominki. Jak na wstępie Roch wspominał dziś jeździł na rowerze. Nawet dwa razy.

Pierwszy z nich to oczywiście z Michasią, choć ten był krótki bo dziś wyjątkowo kombinowała i w końcu wykombinowała. I tu kolejna "rada": jeśli rower to tylko w komplecie z kaskiem. I nie ważne, że jedziemy tylko przed bramę. Dziecko wsiada na rower w kasku na głowie. Dziś to święte przykazanie dla Rocha uratowało głowę Michaśki. Przewracając się uderzyła kaskiem w chodnik. Kaskiem, a nie głową. Różnica jest kolosalna.

Drugi rowerowy raz już był wieczorem i trochę dłuższy. Pogoda fajna, ciepło jak w dzień, lampki z Lidla dają czadu (Roch ma w planach notkę na ich temat) więc można było śmiało pedałować. Na zakończenie ślady GPS:

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Wieczorny rower. Z Michaliną

Weekend minął (bo już poniedziałek mamy) bardzo intensywnie. W sobotę od rana Roch z Żonką i Michaśką zwiedzali chorzowskie ZOO. Michasia dzień wcześniej była w mini ZOO i tak jej się to spodobało, że chciała zobaczyć maksi ZOO, a najbliższe jest właśnie w Chorzowie. No więc spakowali torbę z ubraniami na zmianę, wózek, picie, jedzenie i resztę majdanu i mogli jechać. Po przyjeździe na miejsce zaczęli zwiedzanie.

Roch myślał, że takie ZOO to maksymalnie z dwie godziny i można się zbierać, a okazało się, że po dwóch godzinach byli dopiero w połowie zwiedzania. Roch zaczął marudzić, że chce mu się pić i jeść i że chce przystanku. W końcu znaleźli jakąś budkę z jedzeniem i zamówili dla Żonki zapiekankę, dla Michasi fryty i Roch zamówił sobie hamburgera. Bo miał ochotę. Jak dostał zamówienie ochota mu przeszła, ale siedem złotych poszło (parę gorszy więcej kosztuje Big Mac®) więc trzeba go zjeść. Koniec końców Roch dopchał się Colą i mogli iść dalej zwiedzać. Do zobaczenia zostały słonie, żyrafy, ptaki i pozostała połowa ogrodu. Ale Roch miał pełny brzuch i mógł chodzić z Michasią. Nauczeni ostatnią wizytą w parku chorzowskim tym razem zabrali wózek. Opłaciło się.

Kiedy wszystko było już zwiedzone, a Michasia padała ze zmęczenie dostrzegła ona jeszcze myszkę Miki wiszącą na jednym ze straganików. Okazało się, że aby ją dostać trzeba zestrzelić cztery motylki na strzelnicy. Roch z jego wadą wzroku miał małe szanse, ale dla dziecka podjął się wyzwania. Początkowo szło mu dobrze, czyli nie zastrzelił nikogo z obsługi. Ostatecznie udało się wygrać myszkę, ale Roch stracił prawie całą kasę jaką miał. Zostawił sobie jedynie na wyjazd z parkingu. No cóż, jednak z droższych myszek, ale uśmiech Michasi wszystko wynagrodził.

Mapka ze zwiedzania ZOO wygląda tak:



W niedzielę w pobliskim Złotym Potoku odbywało się Święto Pstrąga, czyli można było sobie zjeść smacznego pstrąga prosto z wody (takie było założenie) i przy okazji pospacerować po lesie i pobawić się na elektrycznych samochodzikach (to Roch z Michasią uwielbiają). Być może film z szalonej jazdy wpadnie na YouTube, ale Roch musi przemyśleć kwestię prywatności Michasi.

Nie mniej jednak kiedy przyszło do zamówienia obiadu okazało się, że Roch zamiast rybki wybrał
świeżego (oby) hamburgera i placek po węgiersku. Na pewno wszystko leżało obok tego sławnego pstrąga, więc to tak jakby zjeść rybkę. Michasia lubi rybki więc nie było z tym problemu. Po powrocie do domu Michasia poszła odpocząć, a kiedy wstała chciała iść na dwór pograć w piłkę i posiedzieć na ogródku.

Kiedy na zegarze pojawiła się godzina 2100 Michasia wpadła na pomysł, że będzie jeździła na rowerze. Początkowo Roch protestował, bo już późna godzina, ale za chwilę pomyślał:

"Zaraz, zaraz przecież jakby ktoś mi bronił roweru to bym się wkurzył!"

I Roch poszedł z Michasią na rower, ale z racji późnej godziny Roch zamontował jej oświetlenie, żeby była widoczna i bezpieczne i wyszło z tego coś zaje**go. Roch nie mógł nie napisać o tym na blogu. Miśka z oświetleniem na rowerze prezentowała się genialnie, zresztą co tu dużo pisać:



Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 30 lipca 2015

Rowerkiem przed pracą?

W ostatnim czasie tak się złożyło, że Roch częściej pisze o wypadach rowerowych Michasi niż o swoich. Duży rower (w domyśle Rochowy Cube) stoi w garażu i czeka, aż Roch znajdzie chwilę czasu na jeżdżenie. A z tym ciężko; bo albo Roch odsypia zarwane noce, albo ma inne zajęcia. Czyli standardowo, Roch jest na szarym końcu piramidy zwanej "ja chcę". Trzeba zacisnąć zęby i pogodzić się z tym, o czym starsi koledzy mówili jak Roch był jeszcze młody i chudy.

Wracając jednak do jeżdżenia z Michasią to umówili się tak, że jeden rowerek będzie przed pracą, najczęściej pojadą po świeże bułeczki do piekarni, a drugi rower — ten dłuższy — będzie po powrocie Rocha za pracy. I tak się złożyło, że dziś w końcu zadziałał GPS i Roch mógł zarejestrować poranny rowerek, oczywiście po bułeczki.

Zapis GPS:


Po powrocie do domu Roch od razu zabiera Michasię na popołudniowy rowerek.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rowery dwa. Z Michasią.

Jak Roch wcześniej pisał, wspólne rowery zaczęły się od jazdy w foteliku. Później był jeden rowerek i drugi. I tak Roch chodził za jeżdżącą Michaśką, która przyśpieszała coraz bardziej i bardziej. Z jednej strony dobrze bo Roch kondycję wyrabiał, ale z drugiej strony skoro Miśka już tak sobie radziła na rowerku to dlaczego nie spróbować wsiąść na swój rower i pojeździć z nią.

Jednak problemem było to, że na odpychaczu Michasia jeździła jak szatan i trudno ją opanować, szczególnie przed przejściem dla pieszych. Jednak od kiedy Miśka ma rowerek z pedałkami to jeździ wolniej, więc Roch wrócił do pomysłu wspólnych wypadów. I tak dziś Roch zaproponował Michalinie wspólny rower.

Błysk w oku córy był bezcenny i od razu podchwyciła myśl. Na początku Roch trochę niepewnie podchodził do sprawy, ale jak zobaczył, że idzie dobrze to tylko zachęcał Michaśkę do dalszego pedałowania. No i cały poranek spędzili na rowerze. Według szacunkowych pomiarów przejechali razem jakieś 3 kilometry. Na zakończenie jeszcze jedna rundka honorowa ponieważ babcia chciała widzieć jak Michasia jeździ, więc pokazała się ona z jak najlepszej strony.

Jutro, niestety, Roch idzie już do pracy. Urlop się kończy, choć nie był on wypoczynkowy. Na początku tygodnia Żonka wylądowała w szpitalu i Roch był za mamę i za siebie, ale oboje z Michaliną dali radę, choć oczywiście nie chcą już powtórki. W każdym razie Żonka już w domu, cała i zdrowa. A dla tych, którzy pilnie śledzą bloga należy się słowo wyjaśnienia; otóż pod koniec roku na świat przybędzie mały Roszek lub Roszunia ponieważ co do płci jeszcze opinie są podzielone. Jednak faktem jest, że stan rowerowy i osobowy się powiększy.

Wracając jednak do dzisiejszej inauguracji wspólnego pedałowania. Serce Rocha pęka z dumy i zachwytu nad tym jak się Michasia rozwija. Zawsze uśmiechnięta i uwielbia rowery. Żona twierdzi, że to mały klon Rocha i coś w tym jest, bo jak coś Roch robi to Michasia zawsze jest obok. Urlop się skończył, ale rowery nie. Jeden rower przed pracą, a drugi po pracy. Plan jest, teraz go zrealizować. Na zakończenie film:


Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Może mało to skromne, ale:

Każdy może być ojcem...

...ale trzeba być kimś wyjątkowym, żeby być tatą.

czwartek, 23 lipca 2015

Wszystkie rowery Michaśki

Do napisania tej notki skłoniły Rocha ostatnie wydarzenia. Będzie to swego rodzaju refleksja pisana około godziny 0115 w nocy, ale całkiem przytomna.

No więc wszystko zaczęło się jak Michaśka miała około 9 miesięcy – wtedy pojawił się pomysł zakupu fotelika i jeżdżenia z małą Michasią na rowerze. Oczywiście przed całym tym przedsięwzięciem była konsultacja z naszą Złotą Panią Pediatrką, a także z rehabilitantem, którego poznali na zajęciach z nauki pływania, na które też Michasia chodziła. Oboje nie mieli nic przeciw temu żeby Michalina mogła jeździć w foteliku na rowerze.

Jednak aby to mogło się stać musiały być spełnione dwa warunki:

1. Michasia – i ogólnie każde dziecko – powinno samo siedzieć. To oznacza, że układ kostno-mięśniowy jest gotowy na pozycję siedzącą.

2. Wypady nie dłuższe nie 10 minut. Żeby dziecko się nie męczyło.

I tak zaczęła się rowerowa przygoda Michaśki. Wraz z tym jak Michaśka rosła wydłużały się wypady. Razem z Rochem jeździła po 12 kilometrów, czasem śpiąc, a czasem próbując wyrwać się z pasów przez co Roch miał problem żeby utrzymać rower w pionie. Cykloza ogarnęła Miśkę.

I nieuchronnie zbliżał się kolejny etap – własny rowerek. Pierwszym rowerkiem był (a w zasadzie dalej jest) Kellys Kite 12, na którym Miśka jeździ do tej pory. Odpychacz jest genialny. Ma jednak jedną wadę. Otóż jak tylko Michalina dostała swój rowerek to porzuciła wspólne jeżdżenie w foteliku. Zdarza się to teraz sporadycznie, Roch wręcz musi się prosić żeby poszła z nim na rower. Co innego jak Roch wyciąga Kellysa. Tutaj nie musi się prosić.

Ważne, że rower dla Michaśki to czysta frajda. Ale oczywiście na jednym rowerze nie może się skończyć i tak na drugie urodziny Michalina dostała drugi rower. Tym razem już z pedałkami i bocznymi kółkami. Author Jet też jest fajny i staje się coraz częściej używany. Na początku był problem żeby załapać odruch pedałowania, ale trochę z Rochem i trochę z Żonką i Michalina wie jak się pedałuje.

Efekty można zobaczyć na poniższym filmie:


Tak więc wystarczy chcieć i można się fajnie bawić na rowerze.

Do napisania tego postu skłoniły Rocha dwie rzeczy:

Jadąc z Michaliną po bułki na rowerku Roch został zapytany ile Miśka ma lat, że tak śmiga na rowerku. Osoba, która o to pytała stwierdziła, że "jej mąż jest zmęczony po pracy i mu się nie chce z dzieckiem wyjść na rower".

"No heloł" - pomyślał Roch, przecież on też pracuje, a w dodatku dojeżdża 120 km codziennie żeby mógł pracować i jakoś ma czas na to żeby iść z dzieckiem na rower. Wystarczy chcieć, a puszkę piwa i TV zamienić na wygodne buty.

I druga rzecz to postęp jaki dziecko wykonuje ucząc się czegoś nowego. Rower wymaga koordynacji, skupienia i myślenia. Dziecko musi ogarnąć wiele spraw, więc Rocha zdaniem takie wypady rozwijają dziecko, a czas spędzony z rodzicem lub rodzicami to najlepszy czas. Jedynie trzeba mieć trochę chęci i kondycji bo za pędzącą Michaliną Roch musi biec.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Najnowszy rower prezentuje się tak:

niedziela, 19 lipca 2015

Czy to już Afryka, czy jeszcze jest cień nadziei?

Nastało lato. Nawet już jakiś czas temu, ale kto by pomyślał, że nadgorliwość jest znana także pogodzie.

— "Za moich czasów" — pomyślał Roch to była pogoda.

Jakby to "za jego czasów" było hoho daleko wstecz, ale prawda jest taka, że kiedyś było gorąco, ale nie było takich skoków temperatury. Jak było 26°C to było przez cały miesiąc, a nie przez 5 dni. Teraz w ciągu tygodnia temperatura potrafi spać o 10 a czasem i więcej stopni Celsjusza. Dzięki takim własnie skokom Miśka zaliczyła katar, a i Żona popadła w nietęgą sytuację. Na placu boju został tylko Roch, on jako jedyny nie podłapał niczego, choć sam musi przyznać, że taka pogoda odbija się na nim niemiłosiernie.

Jednak trzeba być twardym, jutro Roch jedzie po urlop, ale nie wypoczynkowy lecz awaryjny. Właśnie tak go nazwał. Szczegóły jednak zostawi dla siebie, blog to nie miejsce ani czas. Do środy zatem to on musi wytrwać na placu boju. Potem może paść. Rower odwołany do odwołania, teraz są ważniejsze sprawy, które trzeba dopchnąć do końca i zostawić je za sobą. Kiedy już będzie wyprostowane Roch siądzie na rower i strzeli stówę. W imię pomyślności.

Można to traktować jako zobowiązanie.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Skąd Afryka w tytule? Bo tam chyba jest gorąco.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Popołudniowa przejażdżka

Po powrocie z pracy Roch poczuł potrzebę pojeżdżenia na rowerze. Wziął więc swoje długie rowerowe spodenki i poszedł pojeździć. Na rowerze trochę wiało, więc długie nogawki sprawdziły się doskonale. Jako, że luksus wcześniejszego wyjścia z pracy Rochowi się skończył to na rowerowanie nie pozostało mu zbyt wiele czasu, ale koniec końców te 30 albo 40 minut pojeździł więc nie było źle.

Rowery do pracy Rochowi się skończyły w momencie kiedy przed budynkiem stanęły stojaki na rowery. Według "pani na portierni" są one monitorowane, ale co z tego jak Roch wychodzi z pracy o 1700 a do tego czasu to rower zdąży być sprzedany ze dwa razy, jak nie więcej. Z kolei próba wejścia do budynku z rowerem skończy się awanturą, więc lepiej wymyślić inny sposób. I taki sposób udało się Rochowi wykoncypować.

Otóż rano będzie zostawiał rower w Tarnowskich Górach, a po pracy będzie go zabierał i pojedzie gdzieś pojeździć, po czym zapakuje się do auta i wróci do domu. Genialne w swojej prostocie. Od czwartku pogodynki zapowiadają poprawę pogody więc piątek może będzie dniem testowym nowego pomysłu Rocha. Na chwilę obecną pozostaje mu jeździć po okolicy. Niestety.

Na zakończenie zapis GPS:


Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Historyczne już zdjęcie. Rower w pracy.


piątek, 10 lipca 2015

[TdF2015] Duch rywalizacji w najczystszej postaci

Tour de France trwa. Nie da się tego nie zauważyć - w TV, Internetach są wstawki, informacje lub po prostu "ktoś" o tym mówi. Roch wraz z Michaśką oglądają TdF i podziwiają -  przynajmniej Roch - możliwości "tych wspaniałych mężczyzn na swoich jeżdżących maszynach" z zaciśniętymi kciukami.

Dziś, na końcu etapu doszło do małej kraksy, ale złamany obojczyk Tony'ego Martin'a oznaczał dla niego jedno. Koniec TdF. Jednak nie o tym Roch chciał napisać. To, co wydarzyło się później utwierdziło tylko Rocha w przekonaniu, że w sporcie - obojętnie jakim (pod warunkiem, ze jest to kolarstwo) istnieje jeszcze coś takiego jak duch walki, rywalizacja.

Gość, który złamał obojczyk dojechał do mety i skończył etap. Niby nic wielkiego, ale jednak u Rocha spowodowało westchnięcie "piękne". Zresztą można to zobaczyć:


La minute maillot jaune LCL - Étape 6... przez tourdefrance

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 5 lipca 2015

Wieczorny rower z Michasią

Nieśmiało Roch napisze, że wieczorne wypady z Michasią są coraz częstsze. Chyba kończy się okres buntu "nie chcę jeździć na dużym rowerze" i zaczyna się okres "chce wszystko robić z tatą". Rochowi taki układ się podoba, więc nie protestuje jak Michasia chce - na przykład - malować ścianę z tatą albo dobija się do drzwi i chce robić to co Roch robi w łazience. Więc jak zobaczyła, że Roch jeździ rowerze to postanowiła, że będzie jeździła z nim.

No i dziś, bez zbytniego opierania się poszła do domu się przebrać, zeszła do garażu i chciała wsiąść na rower. No więc Roch założył fotelik, posadził na nim Michalinkę i poszli pojeździć. Kręcili się po centrum, podjechali pod Święty Szczyt, ale szybko się z tamtąd ulotnili. Później jeszcze raz przejechali przez centrum i skierowali się do domu. Michasia była już zmęczona i zaczęła się chillować.

Po powrocie do domu szybka kolacja, jeszcze szybsze kąpania i czytanie do spania. Aktualnie to Kubuś Puchatek, czyli Miś o bardzo małym rozumku. Na zakończenie zapis GPS:


Roch pozdrawia Czytelników.

Wieczorna rozgrzewka

Wpisując się w trend ogólnonarodowego narzekania na upały Roch chce napisać, że dziś było bardzo gorąco; nawet bardziej niż bardzo. Z tego powodu Roch został w domu, mimo że miał okazję iść na rower, ale w samo południe to chyba nie byłby najlepszy pomysł. Biorąc pod uwagę podeszły wiek Rocha i brak jakiejkolwiek kondycji mogłoby się to skończyć zawałem, wylewem czy czymś innym.

Jako, że nie poszedł na rower to wziął się z skończenie remontu (który miał miejsce 3 lata temu). Jest kilka zaszłości, które trzeba zrobić, ale Roch nie ma mocy żeby się z tym bawić - dziś jednak okazało się, że naszły go tajemnicze siły i przygotował sobie teren pod zakończenie remontu, choć kolejny jest w planach - dziecko rośnie, zyskuje świadomość po co są ściany, a Roch jeszcze podpowiada co można zrobić.

Jednak to nie jest tak, że Roch nie jeździł na rowerze. Otóż jeździł tylko później. Dużo później. Wieczorem zrobiło się znośnie, w okolicach 2200 Roch poszedł popedałować. Założył sobie godzinkę na rower, bo później musiał usiąść do swoich zleceń, które robi "po godzinach". Więc godzinka rowerowania musiała Rochowi wystarczyć, ale okazało się, że była w sam raz. Roch pojeździł po centrum, wypuścił się trochę na obrzeża miasta, ale ogólnie starał się trzymać "cywilizacji".

Na zakończenie ślad GPS z dzisiejszego wypadu, a właściwie to już wczorajszego.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 3 lipca 2015

Rower z Michasią. Od dłuższego czasu

Od dłuższego czasu Roch nie używał roweru. Spowodowane to było zmianą godzin pracy i całkowitym rozstrojem zegara Rocha. W końcu jednak eksperyment się zakończył się i Roch wrócił do stałych godzin pracy, do których przyzwyczajony był od 3 lat.

Dziś, po przyjeździe z pracy Michasia chciała iść na rower, jednak jak tylko Roch odstawił samochód to chciała zamienić rower na samochód i siedzieć w nim i naciskać też różne guziczki. Jednak Żonka zadecydowała, że pogoda jest zbyt ładna żeby marnować ją na siedzenie w samochodzie.

I już po chwili Michasia siedziała w foteliku i chciała jeździć na rowerze. Trasa nie była długa ale Michasia też nie chciała jeździć bo już była zmęczona. Jednak prawie 10 kilometrów przejechali. Jutro dzień wolny więc może uda się coś więcej i dłużej pojeździć. Na zakończenie zapis GPS:

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Aktywny weekend, czyli zawody, spacery i jeżdżenie na rowerze

Dla Rocha weekend rowerowy zaczął się już w piątek kiedy to pojechał do pracy na rowerze. Oczywiście nie całą drogę z Częstochowy (choć i to jest w planach). Jazdę na rowerze zaczął w Tarnowskich Górach zostawiając samochód pod czujnym okiem mamy.

Tak się jakoś zachciało Rochowi popedałować do pracy, że przesunął sobie godziny pracy tak żeby zdążyć dojechać na czas, spakował plecak, wziął ubranie na zmianę i pojechał rowerować. Trasa do Bytomia jest Rochowi dobrze znana więc nie miał z nią żadnego problemu. Z piątkowej jazdy powstały dwa ślady GPS:

Do pracy:

I z pracy:

Sobota i basenowanie

Odkąd na ogródku (zwanym ranczem z racji ogromnego areału) pojawił się basen Michasia nie chce za bardzo jeździć na inne baseny. Ten jej w zupełności wystarcza i nie musi się użerać z rozwydrzonymi bachorami, które chcą ją zepchnąć ze zjeżdżalni. A i Roch jest spokojniejszy, bo nie musi opie*lać ludzi.

Więc sobota upływała pod znakiem basenu i moczenia się w wodzie. Upał był niemiłosierny. Oczywiście rowerek też był co u Rocha wywołało łzy (alergia też daje mu popalić).

Niedziela i 19 Mistrzostwa w Kolarstwie Górskim

W niedzielę Roch wraz z Dziewczynami miał zaplanowany wypad do Tarnowskich Gór na zawody rowerowe. Miał też w planach zabranie aparatu, ale w tym całym zamieszaniu (zmiana samochodu, przepinanie fotelika, uciekające dziecko) Roch o tym zapomniał. Co więcej telefon tez mu się rozładowywał więc zrobił kilka zdjęć na szybko, żeby tylko Michasia miała pamiątkę z jej pierwszych zawodów.

Choć nie brała w nich udziału - trasa była zbyt długa i terenowa więc nie poradziłaby sobie (jeszcze) - to każdy start przeżywała bardzo i było widać jak bakcyl rowerowy w niej narasta. Tak szczerze pisząc - to nie mając jeszcze dwóch lat Michasia potrafi swobodnie utrzymać równowagę na rowerku, co potwierdził Wojciech. Z tego wynika, że rowery Michasia ma po Rochu. I dobrze.

Kiedy pierwsza kategoria była już na trasie Roch poszedł z Miśką pojeździć po parku. Oczywiście Michasia przejechała przez linię mety z piskiem zadowolenia, aż Wojciech spojrzał kto tak szaleje.

- "Przygotowujesz ją do startu" - Powiedział Zby.
- "No a jak, niech się uczy" - Odpowiedział Roch.
- "A później pokażesz skróty na trasie" - słusznie zauważył Zby.

Na Reptach Roch wychował się rowerowo więc zna tam każdą ścieżkę. A po rowerowych szaleństwach obowiązkowo regeneracja sił.


wtorek, 9 czerwca 2015

19 Mistrzostwa w Kolarstwie Górskim

No i stało się. Już wszystko wiadomo, Roch uzbroił się w plakaty i klei gdzie tylko się da. Pora zatem na oficjalne ogłoszenie.

19 Mistrzostwa w Kolarstwie Górskim odbędą się dnia 14 czerwca 2015 roku, w parku repeckim na terenie Górnośląskiego Centrum Rehabilitacji znajdującego się w Reptach Śląskich, poniżej zamieszczona jest mapa:



Na miejscu należy szukać Amfiteatru (jest ciut obok głównego budynku). Tam znajduje się meta, start oraz biuro zawodów.

Kategorie wiekowe, w jakich można wystartować:
  • 5 - 9 lat - 1 pętla - start o godz. 1100
  • 10 - 14 lat - 3 pętle - start o godz. 1200
  • 15 - 19 lat - 5 pętli - start o godz. 1200
  • 20 - 30 lat - 5 pętli - start o godz. 1400
  • 31 - 49 lat - 5 pętli - start o godz. 1400
  • 50 lat i powyżej - 3 pętle - start o godz. 1400
Wpisowe to koszt 10 PLN dla wszystkich kategorii poza dwiema najmłodszymi. One bowiem startują za 0 PLN, czyli za darmo.
Ważna informacja: zapisy na godzinę przed startem każdej kategorii wiekowej a także w sklepie rowerowym Adventure.

Oczywiście osoby niepełnoletnie muszą posiadać zgodę rodziców lub opiekunów na start.

I pamiętajcie: Ride hard and be safe.

Oficjalny plakat Mistrzostw (skąpany w blasku flesza):



poniedziałek, 8 czerwca 2015

Świąteczny dzień, drugi z czterech

Drugi dzień upłynął pod znakiem urlopu wypoczynkowego, czyli rowerowego. Jak to w zwyczaju Roch ma każdy dzień jaki może mieć wolny to chce mieć wolny i robi wszystko żeby wziąć urlop. Tak też się stało w piątek.

Rano Roch pojechał z Dziewczynami na badania, później do Pana Warzywko po świeże warzywka i na koniec musiał jeszcze pojechać wymienić olej w Mitsu bo mu się kilometry już wyszły. Michaśka najbardziej była zainteresowana tym jak ten olej ściekł do miseczki i dlaczego "ten pan" wszedł pod ziemię żeby coś tam odkręcić.

Po warsztatowych atrakcjach Michaśka poszła spać, a Roch poszedł na rower. Trasa, która odkrył dnia pierwszego, tak mu się spodobała, że pojechał nią jeszcze raz lekko ją modyfikując. Modyfikacja polegała na tym, że zamiast jechać w kierunku Blachowni, Roch pojechał w kierunku Konopisk i wyjechał na rondzie, przez które przejeżdża jadąc do pracy.

Z tego miejsca zawinął się z powrotem do domu. Okazało się bowiem, że Roch zamknął drzwi do domu, a Żonka zostawiła klucze w wózku i nie miała jak się wydostać i jechać po wyniki badań. W końcu Roch dojechał do domu i odblokował Żonce możliwość pojechania po wyniki. A nauczony doświadczeniem zostawił zapasowy klucz w domu tak, żeby zawsze można było się z niego wydostać.

I to był ostatni dzień rowerowy; pozostałe dwa dni Roch spędził z dziewczynami, bo - owszem - rower go bardzo ciągnie, ale w domu też są osoby, z którymi chce posiedzieć.

Poza tym pogoda zrobiła się tak dobra, że Roch rozstawił lokalny basen i zalał go wodą po same brzegi. Więc mógł się moczyć ile tylko chciał, a w dodatku Michasia na widok wody aż piszczała z radości, więc jak tu nie spędzać czerwcówki z Dziewczynami. Dziś poniedziałek, więc czas pracy i załatwiania prezentu urodzinowego dla Michasi, ale o tym Roch jeszcze napisze, ale szczegóły dopiero po urodzinach.

Na zakończenie zapis GPS z ostatniego rowerowania:

Roch pozdrawia Czytelników

czwartek, 4 czerwca 2015

Świąteczny dzień, pierwszy z czterech

Zaraz po majówce nastała czerwcówka, czy kolejny weekend, który można sobie było wydłużyć. I tak też Roch uczynił. Ma on zatem cztery wolne dni, które poświęci dla swoich Dziewczyn, a w wolnej chwili spróbuje pojeździć na rowerze.

Pierwszego dnia taka wolna chwila pojawiła się po tym jak Dziewczyny.. I wtedy Roch poszedł na rower. Plan początkowo był prosty "żeby sobie pojeździć" ale zaraz w Rochowej głowie, pod kaskiem, zrodził się pomysł, że można by pojechać na Łojki, potem na Blachownię i z powrotem do Częstochowy. Szybka kalkulacja pozwoliła Rochowi przewidzieć, że zajmie mu to jakieś 2 godziny i przyniesie jakieś 30 kilometrów zysku. Czyli całkiem dobry interes.

No więc Roch spakował do plecaka worek z wodą; nauczony ostatnim wyjazdem zaczął zabierać z sobą picie bo bez niego szybko opada chęć do jeżdżenia, a bez wody nawet najlepszy konar... Tak więc poszedł na rower, pojechał w stronę Łojek. Tam trochę pobłądził, ale ostatecznie wyjechał tam gdzie chciał i mógł już prosto jechać na Blachownie skąd wrócił do Częstochowy.

Pogoda bardzo dopisała, było - a w zasadzie nadal jest - słonecznie, ciepło i tylko ten wiatr, ale nie można mieć wszystkiego, więc trochę sobie powiało, ale dało się pedałować. Koniec końców Roch przejechał 34 kilometry więc plan wykonał w 110%. Być może wieczorem Roch pójdzie jeszcze na duży rower z Michasią, ale to się okaże - nie wiadomo na co będzie miała ochotę.

Na zakończenie ślad GPS:



Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Weekend taneczno-rowerowy

No i kolejny weekend za nami. Oczywiście w wykonaniu Rocha i Dziewczyn był on aktywny, bo nie wyobrażają sobie żeby mogli siedzieć w domu podczas gdy za oknem w końcu zaświeciło słońce. Cały weekend był udany, a przede wszystkim ciepły.

Sobota

W sobotę, o godzinie 1100 Roch miał zaplanowany wspólny występ z Michasią na koncercie uczniów Szkoły Muzycznej Yamaha, gdzie występowała jako "Szkraby i Muzyka". Z całego występu powstał film, ale pozostanie on w prywatnym archiwum tak żeby kiedyś Michasia mogła zobaczyć jak od najmłodszych lat była "lwem scenicznym".

Jednak żeby nie pisać o czymś tylko teoretycznie to można sobie zobaczyć Rocha i Michasię na scenie. Przez 27 lat Roch migał się od występów publicznych, a teraz przyszło mu pląsać po scenie, ale czego się nie robi dla Młodzieży.

Popołudniu oczywiście był basen, ale to zły czas na pływanie. Ludzi mnóstwo, mało miejsca i jeszcze jakieś wycieczki autokarowe i Michasia nie miała miejsca żeby popływać i poskakać do wody.

Niedziela

W niedzielę był relaks po szalonej sobocie. Michasia od rana chodziła i szukała miejsca gdzie mogłaby odpocząć, aż w końcu odsunęła sobie łóżeczko i poszła spać. A wraz z nią Żonka. Początkowo Roch też chciał się położyć, ale w głowie miał tylko jedną myśl. Rower. Wstał z łóżka i poszedł pojeździć na rowerze korzystając z chwili gdy obie Dziewczyny odpoczywały.

Po powrocie powstał plan żeby pojechać na Pararudniki, czyli na Targi Lotnictwa
Lekkiego. Na miejscu Michasia chciała wsiadać do paralotni, więc Roch przenosił ją z jednego miejsca na drugie i robił jej zdjęcia. Ale lotniczka z niej będzie idealna. No i oczywiście Babcia i Dziadziuś, z którymi pojechali, kupili Michasi latawiec.

Jednak nie miała jeszcze okazji go puścić bo po powrocie była tak zmęczona, że poszła jeszcze na rower żeby zmęczyć się jeszcze bardziej. Po powrocie zjadła kolację, a w zasadzie to próbowała ją zjeść, ale już głowa jej opadała. Więc szybko wskoczyła do wody, tam jeszcze trochę podjadła i do łóżka.

Po tych wszystkich atrakcjach 11 godzin snu to chyba zasłużony odpoczynek. No a dziś oczywiście puszczanie latawca i wspólny, duży, rower bo Michasia już dawno nie jeździła z Rochem na dużym rowerze. Z puszczania latawca na pewno będą jakieś zdjęcia, a na pewno powstanie notka z wypadu na dużym rowerze.

Na zakończenie zapis GPS z niedzielnego wypadu:


Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 28 maja 2015

Ogłoszenie: zmiana adresu (na stary)

Jako, że w ostatnim czasie Roch zabrał się za swoje wydatki, tworząc budżet osobisty, wyszło mu, że sporo pieniędzy traci. W związku z tym, jednym z cięć jest zamknięcie, a w zasadzie wygaszenie, domeny, która była podpięta pod bloga.

Od tej chwili jedyny działający adres to gusioo.blogspot.com.

Oczywiście adres RSS również się zmienił.

Oznaką zmiany adresu strony jest taki oto błąd:


Roch pozdrawia Czytelników.