W końcu Roch przypomniał sobie o tym, że gdzieś na jego biurku leżą rozładowane akumulatorki. Postanowił, że ubierze się świątecznie i weźmie w podróż aparat. Pojechał więc na Suchą Górę i tam zaczął szukać jakiegoś widoczku.
W końcu z braku sensownych widoczków postanowił, że z siebie zrobi widoczek. A nóż Roch zaliczy dzwona lub glebę i będzie wartościowe zdjęcie.
Wyszło, zdaniem Rocha, całkiem miłe dla oka (pomijając obecność Rocha na pierwszym planie) zdjęcie, które ocieka dynamiką ruchu i ekspresją przekazu.
Można kliknąć to Roch się powiększy, ale czy warto to już Wasza sprawa.
Później Roch pojechał na Dolomity gdzie ponownie spróbował znaleźć jakiś miły dla oka widoczek i nawet się udało ustrzelić kwiatka bo tylko on nie uciekał przed Rochem. Po owocnym polowaniu Roch udał się do domu i nigdzie więcej nie jechał.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz