Pogoda dopisała więc Roch postanowił, że zaatakuje upragnioną stówkę. Zaczął jak zawsze od Świerklańca i dalej pojechał do Wymysłowa, Dobieszowic. Pedałował sobie podśpiewując pod nosem bo mp3grajek odmówił posłuszeństwa.
Będąc już w okolicach Dolomitów Roch wstąpił do sklepu i zakupił najtańszą wodę jaka była. Portfel świecił pustkami, a klepaków było akurat na najtańszą dostępną wodę. Na bąbelki nie starczyło. Z uzupełnionymi płynami Roch pojechał na Dolomity i tam zakończył pierwszy etap.
Licznik wskazał 50 kilometrów i można było wracać do domu. W domu Roch opuściła chęć do jazdy. Jednak ustawienie odpowiedniego opisu na komunikatorze spowodowało, że odezwał się Nosiu. Roch pomyślał, że można zaryzykować kolejną wizytę na Pniowcu.
Jednak trasa była inna. Ponownie Roch wylądował na Świerklańcu, ale tym razem skierował się w kierunku Chechła. Z Chechła można było atakować Miasteczko Śląskie, ale Rochowi wybitnie się nie chciało. Wrócił zatem do domu z 70-ma kilometrami.
I tak nieźle.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz