Ogólnie rzecz ujmując Roch (prawie) zawsze ma jakiś ogólny zarys wycieczki. Zazwyczaj modyfikacje są wprowadzane na bieżąco, ale dziś było inaczej. Roch wiedział tylko, że pojedzie do Świerklańca, a nóż znowu jakaś panna zapyta Rocha o lokalizację budki z lodami lub inną atrakcję typu Pałac Kawalera.
Jednak wskazania Rochowego licznika zaniepokoiły go ponieważ dumne dwanaście kilometrów było tylko grą wstępną do jakiegoś dłuższego dystansu. Roch zaczął wybierać jakiś dalszy cel, ale wybitnie mu nie szło. Skończyło się na leśnych ścieżkach prowadzących na Chechło. Z nadzieją na zgubienie się gdzieś w leśnych czeluściach Roch ruszył przed siebie.
Jednak Automatyczny Pilot Rocha (TM) nie pozwolił mu się zgubić, nie licząc wjechania w krzaki przez dziewczyny paradujące w bikini. Kto to widział chodzić po lesie w bikini! Jeszcze je jakiś Roch prze.. jedzie. Po wyjściu z krzaków i otrzepaniu się z flory krzakowej ruszył dalej przed siebie.
Gdy był na Chechle zaczął zastanawiać się gdzie tu jeszcze pojechać. Minąwszy posterunek Policji Roch ruszył do Miasteczka Śląskiego. Lasem, a jakże, patrząc przed siebie i uważając na wyrastające nagle krzaki. W Miasteczku Śląskim na twarzy Rocha pojawił się uśmiech. Licznik wskazał akceptowalny dystans, a doliczając powrót można było uznać, że wycieczka się udała.
Powrót odbył się Drogą Wewnętrzną PKP (TM), którą Roch dojechał do samych Tarnowskich Gór.
Warto nadmienić, abstrahując od tematyki krzakowo-rowerowej, że ujawniła się kolejna Czytelniczka, która nawet pochwaliła Rocha, że posty płodzone przez niego są nawet ciekawe.
Roch dziękuje za miłe słowa i pozdrawia Czytelniczkę, jak również wszystkich pozostałych Czcigodnych.
P.S: Trochę prywaty jeszcze nikogo nie zabiło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz