Bite trzy dni w siodle dla Rocha to było zbyt dużo, ale ostatkami sił wytoczył się on z domu i wsiadł na rower. Jednak jazda nie dawała przyjemności, a nogi były zmuszane do pracy, bo same nie wykazywały chęci. Do pełni szczęścia doszła jeszcze wczesna pobudka bowiem "promocja w markecie" była i nie można było nie być tam.
Po przejechaniu 10 km Roch wrócił do domu i walnął się na łóżko. Potem jeszcze zaliczył wizytę na stacji kolejowej i wrócił do domu. Może jutro Rochowi zachce się jeździć dłużej niż 30 minut i może kilometrów będzie więcej niż dziesięć.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz