Tak jak Roch wczoraj zapowiadał, tak dziś zrobił; od rana chodził i sprawdzał prognozy pogody, bo popołudnie należało do Rocha i jego roweru. Okazało się, że deszczu nikt nie przewiduje i można było wyjść trochę pojeździć. Z tym "trochę" to Roch przesadził, bo kilometrów wyszło trochę więcej niż "trochę". Jak zawsze Roch zaczął od Świerklańca i potem wjechał do lasu, którym dojechał do Piekar Śląskich.
Stamtąd Roch wrócił do Kozłowej Góry, pokonał zabójczy podjazd i wyjechał w okolicach Radzionkowa. Kilometrów było mu jednak nadal mało i postanowił, że dzień zakończy na Dolomitach. Wiedząc jednak, że nie ma co się pchać w rozkopane resztki ścieżek, Roch objechał dookoła Dolomity i wrócił przez jakiś rezerwat.
Pod domem okazało się, że licznik wskazuje już rozsądną liczbę kilometrów i można było skierować się ku domowi. Na jutro plan jest jeszcze śmielszy, bo Roch chcesz podwoić dzisiejszy wynik, czyli wykręcić około 70 km. Trzeba będzie machnąć dwa kółka, żeby zrealizować plan, ale nie powinno być z tym problemu. Oczywiście, o ile pogoda dopisze, bo trochę czasu Roch musi spędzić na siodełku.
- Dane wypadu: BikeBrother.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz