Roch już dawno zapomniał, że zamówił płytki dla swojego robota, który powstaje w wielkich bólach, ale dziś listonosz przypomniał mu o tym, bo z samego rana był już u Rocha z kopertą. Początkowo Roch myślał, że to jakieś zaległe zamówienie z zeszłego roku, bo każdy wie jak działa Poczta Polska. Okazało się, że w kopercie są piękne i lśniące płytki, które Roch zamówił, bo jego proces technologiczny, czyli żelazko, poległo już w fazie planowania.
Płytki wyglądają profesjonalnie, nie to co te, które wychodzą spod Rochowego żelazka. Teraz tylko zamówić resztę części i można zająć się lutowaniem i uruchamianiem robota, który w końcu powstanie będąc żywym i – Roch ma taką nadzieję – jeżdżącym dowodem na to, że dotrzymuje słowa, nawet tego pisanego. W końcu przestanie mu się nudzić, a zacznie się cięcie, gięcie i wiercenie, czyli to czego najbardziej nie lubią sąsiedzi, ale to ich problem, a nie Rocha. Prawdziwa sztuka musi nieść z sobą ofiary.
Przed Rochem jeszcze wypad do Katowic po w\w części do robota, bo tam taniej jest. Jednak trzyliterowa hurtownia z Łodzi liczy się, a katowicki Nikomp trzyma rozsądny poziomom cenowy nawet doliczając koszt benzyny lub bilet kolejowy, bo Rocha ciągnie aby “wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet” i pojechać do Katowic. Na zakończenie zdjęcie dwóch, lśniących:
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz