Zerwał się Roch z samego rana, nim kur zapiał, bo był umówiony i nie wypadało się spóźnić. Spojrzał na zegarek i szybko oszacował na co może sobie pozwolić. Jako, że do godziny 900 zostało ledwie trzydzieści minut Roch mógł sobie pozwolić na śniadanie, doprowadzenie siebie do jako takiego stanu wizualnego, ale komputer nie wchodził w grę, bo to straszny pożeracz czasu i mogłoby się okazać, że na sprawdzeniu poczty mogłoby się nie skończyć. Na końcu dopiero spojrzał w kalendarz i stwierdził, że dziś dopiero środa, a nie czwartek i całe te szaleństwo można było przełożyć na jutro.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz