I jest pierwsza – w dodatku śmiertelna – ofiara zimy. Jest nią kierunkowskaz, który stłukł się był, gdy Roch zaliczył kawałek lodu pod kołami. Potem poszło z górki, dopiero zaspa zatrzymała Rocha, a przy okazji pomogła rozbić się migaczowi, z czego Roch był bardzo niepocieszony. Na szczęście poza pechowym kierunkowskazem inne elementy Megi są nienaruszone, ale i tak trzeba było jechać do zaprzyjaźnionego pana Adama, żeby coś poradził, bo nie dość, że tak głupio bez kierunkowskazu to jeszcze buźka Megi wygląda mocno niesymetrycznie. Na szczęście wszystko już naprawione.
Poza tym jest i dobra wiadomość; dziś termometr wskazał temperaturę powyżej zera, czyli trochę topniało. Są pierwsze oznaki końca zimy, choć jeszcze nie do końca pewne, ale ważne, że Roch zrzucił z siebie kilka warstw swetrów, kurtek i koszulek. Nastrój jakoś się poprawił, od razu chciało się rower składać, ale jeszcze nie można. Przygoda z zaspą spowodowała, że Roch nie zdążył przed 1300 zjawić się w zaprzyjaźnionym Adventure. Wizyta zostaje przesunięta na poniedziałek z nadzieją, że temperatura zrobi Rochowi dobrze i będzie powyżej zera.
Roch pozdrawia Czytelników.
sobota, 30 stycznia 2010
Stłukło się
Labels:
Megi
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
piątek, 29 stycznia 2010
Półmetek akcji “Rower 2010”
Stało się to, co Roch zapowiadał od dłuższego czasu, ale po kolei. Piątek, jak reszta dni tygodnia zalatywała nudą. Chcąc to zmienić Roch postanowił, że założy nowe opony na obręcze, bo wszystko leży i przeszkadza. Skoro już Roch zdjął opony to wypadało umyć obręcze, bo te porosły trzyletnim błotem. Po dłuższej chwili moczenia kół w wodzie, Roch wyszedł trzymając tryumfalnie czyste obręcze w górze. Potem wystarczyło je wysuszyć i można było zakładać opony.
Później Roch stwierdził, że skoro już moczy się w wodze to trzeba w końcu umyć ramę. Najpierw jednak trzeba było zmiękczyć błoto żeby nie porysować lakieru. Po dziesięciu minutach można było ją namydlić i wyszorować. Po wielu latach Roch był w stanie przeczytać numer seryjny ramy, a także napis “Author”, który znajduje się na dolnej rurze. Ukazały się także zadrapania, obicia i odpryski, ale pęknięć na szczęście nie ma. Później tylko suszenie i wcieranie wosku żeby się ładnie błyszczało. Jak szaleć to na całego.
Jednak w tej beczce Roch dostrzegł łyżkę, a właściwie dwie, dziegciu. Po pierwsze to niepokojący opór sterów, który może sugerować ich kres, ale to okaże się jutro (lub w poniedziałek) jak Roch wybierze się do zaprzyjaźnionego Adventure. Druga łyżka dziegciu to cykloza wagowa, której Roch się nie spodziewał. Korzystając z tego, że rower jest rozłożony na czynniki pierwsze Roch zważył każdą część, po czym uwzględnił wszystkie wyniki w swoich statystykach.
Na zakończenie zdjęcie ramy, czystej ramy:
Roch pozdrawia Czytelników.
Później Roch stwierdził, że skoro już moczy się w wodze to trzeba w końcu umyć ramę. Najpierw jednak trzeba było zmiękczyć błoto żeby nie porysować lakieru. Po dziesięciu minutach można było ją namydlić i wyszorować. Po wielu latach Roch był w stanie przeczytać numer seryjny ramy, a także napis “Author”, który znajduje się na dolnej rurze. Ukazały się także zadrapania, obicia i odpryski, ale pęknięć na szczęście nie ma. Później tylko suszenie i wcieranie wosku żeby się ładnie błyszczało. Jak szaleć to na całego.
Jednak w tej beczce Roch dostrzegł łyżkę, a właściwie dwie, dziegciu. Po pierwsze to niepokojący opór sterów, który może sugerować ich kres, ale to okaże się jutro (lub w poniedziałek) jak Roch wybierze się do zaprzyjaźnionego Adventure. Druga łyżka dziegciu to cykloza wagowa, której Roch się nie spodziewał. Korzystając z tego, że rower jest rozłożony na czynniki pierwsze Roch zważył każdą część, po czym uwzględnił wszystkie wyniki w swoich statystykach.
Na zakończenie zdjęcie ramy, czystej ramy:
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Rower 2010
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
czwartek, 28 stycznia 2010
Więcej śniegu, czy większy mróz?
Takie oto filozoficzne pytanie Roch sobie zadał i cały dzień szukał na nie odpowiedzi. Pytanie nasunęło się samo, a właściwie było efektem tego, co stało się za oknem. Przez noc napadało sporo śniegu, ale za to temperatura wskoczyła na bardzo rozsądny poziom, czyli w okolice -3°C. Koniec martwienia się o akumulator, koniec z cebulką, rękawicami i czerwonym nosem.
Rama nadal stoi brudna, co Rocha zaczyna irytować, ale nie ma ochotnika, który zajmie się tym za Rocha, bo jemu jakoś nie chce się, szczególnie, że zima nie daje za wygraną to i rower będzie jeszcze stał, a czy na własnych kołach to już żadna różnica.
Krótko, ale zima atakuje.
Roch pozdrawia Czytelników.
Rama nadal stoi brudna, co Rocha zaczyna irytować, ale nie ma ochotnika, który zajmie się tym za Rocha, bo jemu jakoś nie chce się, szczególnie, że zima nie daje za wygraną to i rower będzie jeszcze stał, a czy na własnych kołach to już żadna różnica.
Krótko, ale zima atakuje.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
środa, 27 stycznia 2010
Zegarmistrzowska robota
Zabrał się w końcu Roch za to, co wcześniej skutecznie udało mu się zepsuć. Zepsuciu uległa kostka od radia, w której urwał się kabelek i nie grał jeden głośnik, co Rocha denerwowało, bo jak są cztery to mają grać cztery. Nie chcąc siać zbędnego defetyzmu Roch mówił, że trzy są dobre, tak jak swego czasu Zenon Laskowik sugerował w skeczu “Traktor”.
Okazało się, że pozostałe kabelki, w ilości ośmiu sztuk, też wisiały na włosku i trzeba było wszystko na nowo lutować. Zajęcie męczące, bo strasznie monotonne. Algorytm banalny: odegnij ząbek, wyjmij kabelek, oczyść, zalutuj, wygnij ząbek, włóż kabelek. Po zalutowaniu ósmego kabelka Roch miał szczerze dość. Plecy go bolały, palce też odmówiły posłuszeństwa po tym, jak złapał za rozgrzaną cynę. Ogólnie męczarnia, ale trzeba było to zrobić, bo bez radia to jakoś tak pusto.
Później Roch gapił się na ramę. Na tą samą ramę, która miała być już dawno umyta, a nie jest. Ale Roch musi dojrzeć do tego, a sama rama musi nabrać mocy urzędowej. Tak już jest Roch skonstruowany, że do wszystkiego musi dojść sam i “żadne krzyki i płacze..”.
Roch pozdrawia Czytelników.
Okazało się, że pozostałe kabelki, w ilości ośmiu sztuk, też wisiały na włosku i trzeba było wszystko na nowo lutować. Zajęcie męczące, bo strasznie monotonne. Algorytm banalny: odegnij ząbek, wyjmij kabelek, oczyść, zalutuj, wygnij ząbek, włóż kabelek. Po zalutowaniu ósmego kabelka Roch miał szczerze dość. Plecy go bolały, palce też odmówiły posłuszeństwa po tym, jak złapał za rozgrzaną cynę. Ogólnie męczarnia, ale trzeba było to zrobić, bo bez radia to jakoś tak pusto.
Później Roch gapił się na ramę. Na tą samą ramę, która miała być już dawno umyta, a nie jest. Ale Roch musi dojrzeć do tego, a sama rama musi nabrać mocy urzędowej. Tak już jest Roch skonstruowany, że do wszystkiego musi dojść sam i “żadne krzyki i płacze..”.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Elektronika,
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
wtorek, 26 stycznia 2010
Zimno, zimno i zimno
Sądząc po ostatnich temperaturach zamiast globalnego ocieplenia mamy lokalne oziębienie. Niby osoby “nienachalnie młode” pamiętają większe mrozy, o czym rodzice Rocha są uprzejmi przypominać mu o tym na każdym kroku, o tyle Roch nie pamięta takich mrozów. Może poza jednym wczesnym porankiem, kiedy Roch czekał na autobus 820, który woził go na uczelnię. Od lat Roch przywykł do tego, że temperatura raczej nie schodziła poniżej -10°C i wszyscy byli zadowoleni.
Przez te mrozy Rochowi nie chce się nic; siedzi w domu i coś psuje. Wczoraj zepsuł radio, dziś miał je naprawić, ale mu się nie chciało. Myciem ramy straszy już dobry tydzień, a ona jak leżała brudna tak leży dalej, a Roch wciąż o nią się potyka. Nic nie wskazuje na to, żeby jutro się ociepliło, lecz według “zaklinaczy pogody” ma być lepiej, ale czy to “lepiej” oznacza, że będzie ciepło – czy tylko mniej zimno – nikt nie mówi.
W końcu Roch weźmie się do roboty, bo nie można tak nic nie robić. Najpierw jednak trzeba skończyć lutowy numer “Elektroniki dla Wszystkich”.
Roch pozdrawia Czytelników.
Przez te mrozy Rochowi nie chce się nic; siedzi w domu i coś psuje. Wczoraj zepsuł radio, dziś miał je naprawić, ale mu się nie chciało. Myciem ramy straszy już dobry tydzień, a ona jak leżała brudna tak leży dalej, a Roch wciąż o nią się potyka. Nic nie wskazuje na to, żeby jutro się ociepliło, lecz według “zaklinaczy pogody” ma być lepiej, ale czy to “lepiej” oznacza, że będzie ciepło – czy tylko mniej zimno – nikt nie mówi.
W końcu Roch weźmie się do roboty, bo nie można tak nic nie robić. Najpierw jednak trzeba skończyć lutowy numer “Elektroniki dla Wszystkich”.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
poniedziałek, 25 stycznia 2010
Dla dobra ogółu
Kolejna cisza była spowodowana pojedynkiem naszych dzielnych i wspaniałych szczypiornistów, którzy pną się po turniejowych stopniach i są coraz bliżej pudła, a dokładnie najwyższego schodka oznaczonego numerem 1. Dzięki temu Roch w końcu przykleił się do telewizora i zapomniał o tym, że blog stoi pusty i straszy. Przez weekend Roch obserwował termometr, na którym kończyła się dolna skala. Przez ten mróz i śnieg Rochowi nie chce się grzebać przy rowerze, bo przecież zima nie odpuści z dnia na dzień więc można do tego podejść bez zbędnych szaleństw.
W międzyczasie Roch zamówił płytki do Rowerowego Robota Rocha, o którym wszyscy już zapomnieli poza Rochem, który w końcu go skonstruuje. Zajął się także legendarnym już termometrem dla Koyocika, który niedługo będzie świętował roczek. Czas jednak szybko leci, albo to Roch rusza się jak mucha w smole. Jednak wszystko, co sobie zaplanował zrealizuje. To tylko kwestia czasu.
Dlaczego taki tytuł notki? Bo w ostatnim czasie wszyscy wiedzą, co dla Rocha jest dobre. Pani w banku wie, że Roch potrzebuje tej promocji, choć wcale Roch tego nie chce, Pani ze stacji benzynowej wie, że Roch potrzebuje nowy program lojalnościowy, choć wcale mu nie jest to potrzebne. Wszyscy wiedzą co jest dla Rocha dobre, tylko dlaczego nikt go nie pyta, czy faktycznie on tego chce? No właśnie.
Roch pozdrawia Czytelników.
W międzyczasie Roch zamówił płytki do Rowerowego Robota Rocha, o którym wszyscy już zapomnieli poza Rochem, który w końcu go skonstruuje. Zajął się także legendarnym już termometrem dla Koyocika, który niedługo będzie świętował roczek. Czas jednak szybko leci, albo to Roch rusza się jak mucha w smole. Jednak wszystko, co sobie zaplanował zrealizuje. To tylko kwestia czasu.
Dlaczego taki tytuł notki? Bo w ostatnim czasie wszyscy wiedzą, co dla Rocha jest dobre. Pani w banku wie, że Roch potrzebuje tej promocji, choć wcale Roch tego nie chce, Pani ze stacji benzynowej wie, że Roch potrzebuje nowy program lojalnościowy, choć wcale mu nie jest to potrzebne. Wszyscy wiedzą co jest dla Rocha dobre, tylko dlaczego nikt go nie pyta, czy faktycznie on tego chce? No właśnie.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
sobota, 23 stycznia 2010
Epidemia, czy co?
Wraz z siarczystymi mrozami Rocha dopadł leniwiec, choroba znana z tego, że atakuje nagle, powoduje nagłą utratę ochoty, a w dodatku jest mocno przewlekła. Miał dziś Roch umyć ramę, ale zobaczył na termometr, który wskazał -10°C i stwierdził, że zima nie odpuści. Przynajmniej przez weekend. Zajął się więc Roch sobą, a właściwie to zajął swoje łóżko i tak mu już zostało. Zima wywołuje u Roch permanentne “nie chce mi się”, co przekłada się na bezsenność, bo ileż można spać.
Jednak nadzieja na poprawę pogody nie umiera choć wszystkie prognozy mówią coś zupełnie innego. Kiedyś w końcu musi przyjść odwilż i cieplejsze dni, bo nie można tak cały czas wychodzić z domu i myśleć o tym, co przymarznie do czego i kiedy Roch się pośliźnie. Tak być nie może.
Roch pozdrawia Czytelników.
Jednak nadzieja na poprawę pogody nie umiera choć wszystkie prognozy mówią coś zupełnie innego. Kiedyś w końcu musi przyjść odwilż i cieplejsze dni, bo nie można tak cały czas wychodzić z domu i myśleć o tym, co przymarznie do czego i kiedy Roch się pośliźnie. Tak być nie może.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Leniwiec,
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
piątek, 22 stycznia 2010
Bomberek już w domu
Z okazji kilkudniowego byczenia się Roch zaprzestał relacji z tego, na którym boku leżał, co ma w lodówce i czego nie robił. Wczesnym rankiem Roch – korzystając z tego, że jest w mieście – wybrał się do zaprzyjaźnionego Adventure żeby sprawdzić, co tam słychać w szerokim świecie rowerowym, a przy okazji zapytać jak ma się Bomberek.
Ku zdziwieniu Rocha amortyzator był gotowy; lśniący, pachnący olejem i śliski Bomberek był po przeglądzie, a stwierdzenie, że “twój amor to żyleta” spowodowało u Rocha gwałtowny rozrost ego połączony z zachwytem, bo Roch dba o rower jak może, a teraz rower zrewanżował się Rochowi tym, że jest jak żyleta. I tak też ma być, bo rower to jest to.
Po powrocie do domu Roch położył widelec obok innych części i rozpoczął planowanie jak to wszystko poskładać, bo jest na półmetku remontu. Jutro rama zostanie wrzucona do wanny i dokładnie wymyta, a później będzie etap składania roweru, a po wszystkim pozostanie tylko wypatrywać pierwszych przebiśniegów.
Bomberek w pełnej krasie:
Roch pozdrawia Czytelników.
Ku zdziwieniu Rocha amortyzator był gotowy; lśniący, pachnący olejem i śliski Bomberek był po przeglądzie, a stwierdzenie, że “twój amor to żyleta” spowodowało u Rocha gwałtowny rozrost ego połączony z zachwytem, bo Roch dba o rower jak może, a teraz rower zrewanżował się Rochowi tym, że jest jak żyleta. I tak też ma być, bo rower to jest to.
Po powrocie do domu Roch położył widelec obok innych części i rozpoczął planowanie jak to wszystko poskładać, bo jest na półmetku remontu. Jutro rama zostanie wrzucona do wanny i dokładnie wymyta, a później będzie etap składania roweru, a po wszystkim pozostanie tylko wypatrywać pierwszych przebiśniegów.
Bomberek w pełnej krasie:
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Rower 2010
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
środa, 20 stycznia 2010
Byczy dzień
Wcale nie chodzi oto, że dzień był “fajny”, ale – podobnie jak wczoraj – Roch nie robił nic, poza tym, że się byczył. Jutro czeka go wizyta w zaprzyjaźnionym Adventure żeby zapytać jak tam amortyzator. Poza tym wszystkim nic nie wskazuje na to, że zima chce odpuścić. Dziś znowu śnieg pada, a w dodatku spadła temperatura. Tak więc zima nie chce odpuścić i daje Rochowi czas na spokojne skończenie remontu.
Rama nadal czeka na umycie, ale w końcu wyląduje w wannie i będzie lśniąca i podrapana, bo do tej pory wszystkie rysy były ukryte pod warstwą błota i Roch nie stresował się tym, że rysa może okazać się pęknięciem, ale to wyjdzie dopiero jak Roch dokona tego, o czym pisze już jakiś czas.
Roch pozdrawia Czytelników.
Rama nadal czeka na umycie, ale w końcu wyląduje w wannie i będzie lśniąca i podrapana, bo do tej pory wszystkie rysy były ukryte pod warstwą błota i Roch nie stresował się tym, że rysa może okazać się pęknięciem, ale to wyjdzie dopiero jak Roch dokona tego, o czym pisze już jakiś czas.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Leniwiec,
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
wtorek, 19 stycznia 2010
Byczenie się
Po ciężkiej pracy, związanej z rozbiórką roweru, teraz Roch ma wolne, a właściwie przestój, bo Bomberek serwisuje się w zaprzyjaźnionym Adventure więc Roch leży całym swym jestestwem na łóżku i nie wykazuje żadnej aktywności, oczywiście poza regularnym odwiedzaniem lodówki, bo człowiek nie wielbłąd i jeść musi. Do zrobienia pozostało jedno – umycie ramy, ale to Roch zostawi sobie na później, jak przyniesie amortyzator z serwisu. Wtedy wszystko z powrotem znajdzie się na swoim miejscu.
Poza totalnym lenistwem Roch nie robi nic, ale to normalne, bo jak się byczyć to na całego. W międzyczasie dopadało śniegu, co nie wróży dobrze, bo śnieg ma topnieć, a nie padać. Wiosna coraz bliżej i trzeba już planować miejsca, które wypada odwiedzić na rowerze. Na pewno Roch wybierze się do skansenu kolejowego w Pyskowicach. Oczywiście, poza rowerem, Roch zabierze aparat, a i może ktoś będzie chętny do towarzyszenia Rochowi.
Ale to przyszłość.
Roch pozdrawia Czytelników.
Poza totalnym lenistwem Roch nie robi nic, ale to normalne, bo jak się byczyć to na całego. W międzyczasie dopadało śniegu, co nie wróży dobrze, bo śnieg ma topnieć, a nie padać. Wiosna coraz bliżej i trzeba już planować miejsca, które wypada odwiedzić na rowerze. Na pewno Roch wybierze się do skansenu kolejowego w Pyskowicach. Oczywiście, poza rowerem, Roch zabierze aparat, a i może ktoś będzie chętny do towarzyszenia Rochowi.
Ale to przyszłość.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
poniedziałek, 18 stycznia 2010
Ozdoba ściany
Od rana Roch chodził od okna do drzwi wyczekując listonosza; jednak ten nie pojawił się. W związku z czym Roch zajął się swoimi sprawami, czyli kolejno: zaprzyjaźniony PWiK, zaprzyjaźniony mechanik, chwila odpoczynku, zaprzyjaźniony Adventure. Poniedziałki zawsze są u Rocha “lotne”, ale potem już jest weekend. Kiedy – pomiędzy jednym wejściem, a drugi wyjściem – zobaczył na biurku leżące awizo pomyślał, że jak złapie tego, kto je wypisał to obetnie mu głowę, bo po co temu komuś dwie dupy.
Jednak po głębszej analizie rzeczonego awizo Roch doszedł do wniosku, że jest błąd w nazwisku, adresie, a samo awizo datowane jest na 14 stycznia, czyli na cztery dni wstecz. Poczta Polska albo ma wehikuł czasu, albo zatrudnia niedouczonych listonoszów, którzy nie potrafią poprawnie napisać nazwiska i numeru bloku. Sądząc po tym, że awizo krążyło przez cztery dni to bardziej prawdopodobna jest opcja druga. W końcu Roch udał się do urzędu po paczkę; pani z okienka wzięła karteczkę i gdzieś poszła. Wróciła po dziesięciu minutach i oznajmiła:
- “Pana paczki nie ma..”
- “Jak to kur*a nie ma?!” – Roch popadł w lekką irytację.
W tym momencie w urzędzie zapadła grobowa cisza. Inni klienci stanęli jak wryci, zamilkły drukarki, słychać było tylko wskazówkę zegara, która odmierza kolejne sekundy. Suspens godny Hitchcocka, ale w końcu pani z okienka odnalazł język w gębie i ponownie zniknęła w jakimś pokoju. Po kilku minutach wyszła z paczką, która wyglądała jakby ją pies przeżuł i wypluł; karton pognieciony, zawartość pewnie też. Roch nie wytrzymał:
- “Ta paczka wygląda jakby pani ją psu z dupy wyjęła”.
Kolejna cisza i tylko ta wskazówka, która odmierza sekundy irytacji Rocha. W końcu po chwili Roch wychodził z urzędu trzymając w reku coś, co kiedyś było kartonem. W domu, po rozpakowaniu, jego oczom ukazała się zawartość, która wynagrodziła mu wszystkie trudy i wulgaryzmy, które musiał wydalić z siebie. A tą zawartością jest kalendarz Forum Nikoniarze.pl, który zawisł na ścianie i na pewno długo z niej nie zniknie.
Kalendarz w roli głównej, w tle ściana i lutownica:
Roch pozdrawia Czytelników.
Jednak po głębszej analizie rzeczonego awizo Roch doszedł do wniosku, że jest błąd w nazwisku, adresie, a samo awizo datowane jest na 14 stycznia, czyli na cztery dni wstecz. Poczta Polska albo ma wehikuł czasu, albo zatrudnia niedouczonych listonoszów, którzy nie potrafią poprawnie napisać nazwiska i numeru bloku. Sądząc po tym, że awizo krążyło przez cztery dni to bardziej prawdopodobna jest opcja druga. W końcu Roch udał się do urzędu po paczkę; pani z okienka wzięła karteczkę i gdzieś poszła. Wróciła po dziesięciu minutach i oznajmiła:
- “Pana paczki nie ma..”
- “Jak to kur*a nie ma?!” – Roch popadł w lekką irytację.
W tym momencie w urzędzie zapadła grobowa cisza. Inni klienci stanęli jak wryci, zamilkły drukarki, słychać było tylko wskazówkę zegara, która odmierza kolejne sekundy. Suspens godny Hitchcocka, ale w końcu pani z okienka odnalazł język w gębie i ponownie zniknęła w jakimś pokoju. Po kilku minutach wyszła z paczką, która wyglądała jakby ją pies przeżuł i wypluł; karton pognieciony, zawartość pewnie też. Roch nie wytrzymał:
- “Ta paczka wygląda jakby pani ją psu z dupy wyjęła”.
Kolejna cisza i tylko ta wskazówka, która odmierza sekundy irytacji Rocha. W końcu po chwili Roch wychodził z urzędu trzymając w reku coś, co kiedyś było kartonem. W domu, po rozpakowaniu, jego oczom ukazała się zawartość, która wynagrodziła mu wszystkie trudy i wulgaryzmy, które musiał wydalić z siebie. A tą zawartością jest kalendarz Forum Nikoniarze.pl, który zawisł na ścianie i na pewno długo z niej nie zniknie.
Kalendarz w roli głównej, w tle ściana i lutownica:
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
sobota, 16 stycznia 2010
Weekend odpoczynku
We wczorajszej notce Roch wskazywał na pewną niekompatybilność zębatki, którą miał przyjemność zakupić w zaprzyjaźnionym Adventure. Dziś, wczesnym rankiem, Roch ponownie zjawił się w sklepie celem podszlifowania trybu i dostosowania go do korby, z którą Roch jest zżyty i nie ma zamiaru jej wymieniać. Po kilku chwilach korba była skręcona, a Roch miał uśmiech od ucha do ucha, bo kolejny element jest odfajkowany i czeka na montaż.
W ten weekend, czyli już dziś, Roch planuje odpoczywać, bo dopiero w poniedziałek Bomberek pójdzie na serwis, a więc nie ma sensu wcześniej myć ramy. Gdy wszystko już będzie wyglądało jak nowe wtedy Roch wrzuci ramę do wanny i wymyje ją, a tym samym postawi “kropkę nad i”, czyli zakończy fazę rozbierania.
Potem pozostanie założenie wszystkiego na rower i udanie się do zaprzyjaźnionego Adventure żeby tam dokończyć remont, czyli założyć linki, pancerze, przejrzeć wszystko dokładnie i ogłosić koniec. Potem jeszcze chwila zimy, odwilż, wiosna i pierwszy ból spowodowany przez siodełko, ale to wszystko przed Rochem.
Roch pozdrawia Czytelników.
W ten weekend, czyli już dziś, Roch planuje odpoczywać, bo dopiero w poniedziałek Bomberek pójdzie na serwis, a więc nie ma sensu wcześniej myć ramy. Gdy wszystko już będzie wyglądało jak nowe wtedy Roch wrzuci ramę do wanny i wymyje ją, a tym samym postawi “kropkę nad i”, czyli zakończy fazę rozbierania.
Potem pozostanie założenie wszystkiego na rower i udanie się do zaprzyjaźnionego Adventure żeby tam dokończyć remont, czyli założyć linki, pancerze, przejrzeć wszystko dokładnie i ogłosić koniec. Potem jeszcze chwila zimy, odwilż, wiosna i pierwszy ból spowodowany przez siodełko, ale to wszystko przed Rochem.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Rower 2010
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
piątek, 15 stycznia 2010
Zakupów i rozbiorów ciąg dalszy
Im bliżej finału, tym Rochowi bardziej się chce pracować, bo widać, że roboty jest coraz mniej. Może to i zakręcone, ale Roch z natury jest zakręcony, a jego tok rozumowania jest jeszcze bardziej pokrętny. Po tej krótkiej promocji pora przejść do wydarzeń, które miały miejsce po tym jak Roch zjadł obiad, bo wcześniej szkoda było mu marnotrawić kalorie.
Nadeszła wiadomość z zaprzyjaźnionego Adventure, która brzmiała mniej więcej tak:
Na zakończenie remontu Roch odda Bomberka w dobre i fachowe ręce, aby wymienić olej i sprawdzić jego stan. Po tym będzie można już obwieścić, że akcja “Rower 2010” jest na półmetku, a w dalszej perspektywie Roch będzie ogłaszał inaugurację sezonu 2010, która odbędzie się z pompą i wykopem.
Roch pozdrawia Czytelników.
Nadeszła wiadomość z zaprzyjaźnionego Adventure, która brzmiała mniej więcej tak:
cze gusioRoch niezmiernie się ucieszył, bo to oznaczało, że ostatni element roweru zostanie wymieniony i będzie można się wykąpać wraz z ramą i zacząć składać wszystko w jedną zgrabną całość. Jednak, o czym Roch został uprzedzony, jedna z zębatek mogła wykazywać drobną niekompatybilność, co też miało miejsce, ale jutro Roch podszlifuje trochę końce i wszystko da się zamontować.
mam zebatki dla ciebie
Na zakończenie remontu Roch odda Bomberka w dobre i fachowe ręce, aby wymienić olej i sprawdzić jego stan. Po tym będzie można już obwieścić, że akcja “Rower 2010” jest na półmetku, a w dalszej perspektywie Roch będzie ogłaszał inaugurację sezonu 2010, która odbędzie się z pompą i wykopem.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Rower 2010
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
czwartek, 14 stycznia 2010
Czwarty rozbiór roweru
Roch idzie jak burza; nie minął tydzień, a Roch dokonał już czwartego rozbioru roweru. Rozbiór ów obejmował cały przód, czyli przednia przerzutka, manetki, klamki, chwyty i kierownica. Z całego roweru została tylko rama stojąca na kołach, Bomberek i mostek, żeby nie trzeba było szukać osobnego miejsca na koła, ramę i amortyzator. Do zdjęcia pozostała tylko korba, której bez specjalistycznej maszynerii Roch nie zdejmie, a więc trzeba będzie się uśmiechnąć do zaprzyjaźnionego Adventure.
Po części mechanicznej, czyli śrubkologii, Roch przystąpił do czyszczenia, mycia i suszenia tego, co zdjął z roweru. Trochę się tego uzbierało, ale w końcu udało się tę stajnię Augiasza ogarnąć i wszystko jest czystsze niż było, a na pewno ma w sobie mniej piachu. Później Roch zorganizował karton, bo na biurku zaczęło brakować miejsca i trzeba było dokonać zgrupowania elementów i przeniesienia ich w inne miejsce.
Być może jutro Roch uda się do zaprzyjaźnionego Adventure żeby zdjąć korbę i dokona finalnego ruchu, czyli umyje ramę i zacznie powoli wszystko zakładać. Jeśli nie zacznie mu się śpieszyć to zapewne dojedzie do piątego rozbioru, a później do kilku(nastu) ubiorów(?) roweru, bo – jak na skrupulatnego kronikarza przystało – wszystko będzie opisywane, pokazywane i zachwalane.
Na koniec zdjęcie grupowe:
Roch pozdrawia Czytelników.
Po części mechanicznej, czyli śrubkologii, Roch przystąpił do czyszczenia, mycia i suszenia tego, co zdjął z roweru. Trochę się tego uzbierało, ale w końcu udało się tę stajnię Augiasza ogarnąć i wszystko jest czystsze niż było, a na pewno ma w sobie mniej piachu. Później Roch zorganizował karton, bo na biurku zaczęło brakować miejsca i trzeba było dokonać zgrupowania elementów i przeniesienia ich w inne miejsce.
Być może jutro Roch uda się do zaprzyjaźnionego Adventure żeby zdjąć korbę i dokona finalnego ruchu, czyli umyje ramę i zacznie powoli wszystko zakładać. Jeśli nie zacznie mu się śpieszyć to zapewne dojedzie do piątego rozbioru, a później do kilku(nastu) ubiorów(?) roweru, bo – jak na skrupulatnego kronikarza przystało – wszystko będzie opisywane, pokazywane i zachwalane.
Na koniec zdjęcie grupowe:
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Rower 2010
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
środa, 13 stycznia 2010
Zajęć tyle co śniegu
Śniegu na zewnątrz jest dość na najbliższe dwa lata. Wystarczy wyjść na zewnątrz żeby brnąć po kolana w śniegu, a czasem można zaliczyć poślizg, bo pod białym puchem ukryty jest lód. Dzięki temu Roch ma wewnętrzne “fuj” i nie wychodzi na zewnątrz. Dopiero przymuszony do tego siłą i gwałtem od czasu do czasu idzie wyrzucić śmieci, albo coś załatwić. Gdyby nie ta siła lub inny rodzaj gwałtu to Roch siedziałby w domu i zajmował się rowerem.
Poza rowerem Roch zajmował się płytą główną, której nie udało się naprawić, bo Roch za cienki na to jest, a teraz leży przed nim jakiś zasilacz, z którym jest o tyle łatwo, że ma mało elementów, a więc może się uda. Jak na razie Roch stawia na transformator, ale na ile jest to trafne to się okaże po przelutowaniu. W międzyczasie Roch zajmuje się rowerem, czyści, rozkręca, psuje i składa. W końcu wrzuci ramę do wanny albo – w ramach oszczędności – sam się z nią wykąpie i będzie mógł składać rower. Do zakupienia pozostały dwie zębatki, linki i pancerze. Siłą rozpędu Roch wymieni olej w Bomberku i ogłosi, że rower jest skończony.
Jednak, póki co nie trzeba się śpieszyć; wszystkie prognozy mówią, że śnieg do lutego, a w perspektywie i dłużej poleży to nie trzeba się spinać z rozpoczęciem sezonu rowerowego, choć z drugiej strony obecna laba będzie skutkowała tym, że później trzeba będzie kręcić 1500 km w miesiąc, a kto wie, czy Roch takie tempo wytrzyma. Nadal Roch chce powtórzyć 10 000 km i wydaje się to możliwe szczególnie, że parcie na siodełko jest u Rocha spore.
Roch pozdrawia Czytelników.
Poza rowerem Roch zajmował się płytą główną, której nie udało się naprawić, bo Roch za cienki na to jest, a teraz leży przed nim jakiś zasilacz, z którym jest o tyle łatwo, że ma mało elementów, a więc może się uda. Jak na razie Roch stawia na transformator, ale na ile jest to trafne to się okaże po przelutowaniu. W międzyczasie Roch zajmuje się rowerem, czyści, rozkręca, psuje i składa. W końcu wrzuci ramę do wanny albo – w ramach oszczędności – sam się z nią wykąpie i będzie mógł składać rower. Do zakupienia pozostały dwie zębatki, linki i pancerze. Siłą rozpędu Roch wymieni olej w Bomberku i ogłosi, że rower jest skończony.
Jednak, póki co nie trzeba się śpieszyć; wszystkie prognozy mówią, że śnieg do lutego, a w perspektywie i dłużej poleży to nie trzeba się spinać z rozpoczęciem sezonu rowerowego, choć z drugiej strony obecna laba będzie skutkowała tym, że później trzeba będzie kręcić 1500 km w miesiąc, a kto wie, czy Roch takie tempo wytrzyma. Nadal Roch chce powtórzyć 10 000 km i wydaje się to możliwe szczególnie, że parcie na siodełko jest u Rocha spore.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
poniedziałek, 11 stycznia 2010
Epoka lodowcowa
Od jakiegoś czasu zdaje się, że klimat ulega oziębieniu, a nie ociepleniu. Do takiego wniosku doszedł Roch zrywając 1,5 centymetrową warstwę lodu, która zaległa na samochodzie. Skutecznie uniemożliwiła wejście do środka, bo szczelnie zalała drzwi, a nawet bagażnik. W końcu Roch zorganizował trochę ciepłej wody i udało się odmrozić drzwi. Do odmrożenia jednak pozostała reszta samochodu, a to nie było wcale takie łatwe. Jednak po godzinie intensywnego grzania wszystko stopniało, poza lusterkami, którym trzeba było pomóc.
Poza tym nagłym zlodowaceniem Roch zaliczył kolejnego leniwca. Był umówiony w zaprzyjaźnionym Adventure, ale sen go z nóg zwalił i dziś już nie udało się nigdzie wyjść. Jednak jutro Roch nie da się pokonać senności i wybierze się do sklepu, choćby miał iść na czterech łapach.
Roch pozdrawia Czytelników.
Poza tym nagłym zlodowaceniem Roch zaliczył kolejnego leniwca. Był umówiony w zaprzyjaźnionym Adventure, ale sen go z nóg zwalił i dziś już nie udało się nigdzie wyjść. Jednak jutro Roch nie da się pokonać senności i wybierze się do sklepu, choćby miał iść na czterech łapach.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Leniwiec,
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
niedziela, 10 stycznia 2010
Trzeci rozbiór roweru
Zwykło się mawiać, że “do trzech razy sztuka” i Roch wziął to do siebie. Wczoraj pisał o tym jak to walczył z tylną przerzutką, a dziś postanowił skończyć rozkręcać tył roweru i zdjął hamulce. Oczywiście potem je umył i przesmarował, a na koniec włożył do woreczka i napisał nań “Tył” żeby wiedzieć, z której części roweru one pochodzą. Do końca pozostał tylko przód roweru i finalne umycie ramy. Potem wszystko trzeba założyć z powrotem, a w międzyczasie jeszcze wizyta w zaprzyjaźnionym Adventure.
Po rowerze przyszła pora na zdjęcia; sporo śniegu spadło i nasi skrzydlaci bracia mają poważne problemy ze znalezieniem jedzenia. U Rocha w karmniku zawsze coś się znajdzie, dlatego bez skrępowania ptactwo ucztuje piszcząc przy tym aż miło. Tak się złożyło, że Roch miał akurat wyjęty aparat no i powstała skromna galeria, która dołączyła do albumu Ptaki. Wersja Druga.
Na zakończenie jedno zdjęcie zmarzniętego ptaszka:
Roch pozdrawia Czytelników.
Po rowerze przyszła pora na zdjęcia; sporo śniegu spadło i nasi skrzydlaci bracia mają poważne problemy ze znalezieniem jedzenia. U Rocha w karmniku zawsze coś się znajdzie, dlatego bez skrępowania ptactwo ucztuje piszcząc przy tym aż miło. Tak się złożyło, że Roch miał akurat wyjęty aparat no i powstała skromna galeria, która dołączyła do albumu Ptaki. Wersja Druga.
Na zakończenie jedno zdjęcie zmarzniętego ptaszka:
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Nowy Album,
Rower 2010
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
sobota, 9 stycznia 2010
Drugi rozbiór roweru
Po wczorajszym pierwszym rozbiorze roweru, Roch z nadzieją rozpoczął przygotowania do drugiego podejścia. Tym razem postanowił nie zasypiać, a wziąć się solidnie z robotę, bo tej trochę jest. Na początek Roch pozbył się linek i pancerzy, bo to i tak idzie do wymiany, potem wykręcił tylną przerzutkę i postanowił ją trochę przeczyścić.
Już próba wykręcenia jej z ramy nie wróżyła nic dobrego; pisk, skrzypienie i opór powodowały u Rocha zimne poty, bo bał się, że wykręci razem z przerzutką gwint z haka i trzeba będzie kupić nowy, a to wcale nie jest taka łatwa sprawa, bo hak do pięcioletniej ramy to już rzadkość. W końcu przerzutka wyszła, a gwint został, więc wszystko w porządku. Przyczyną takiego pisku była zardzewiała śruba, która złapała wilgoci i przestała współpracować. Trzeba było rozłożyć przerzutkę na czynniki pierwsze.
- “O, sprężynka wyskoczyła” – Zdziwił się Roch.
Wraz ze sprężynką wyskoczyła jeszcze podkładka, jakieś łożysko i inne pomniejsze elementy. O ile łatwo to było rozebrać, o tyle złożyć już jest trudniej. Przy pierwszym podejściu sprężyna nie miała naciągu i przerzutka wysiała jak słoniowi trąba. Znowu trzeba było rozkręcać i naciągać sprężynę, a to takie łatwe nie było. Przydała się dodatkowa para rąk Rocha Seniora, który trzymał przerzutkę, a Roch Junior naciągał. Wspólnymi siłami sprężyna była ciągnięta, a przerzutka stała jak słoniowi.. trąba.
Tył załatwiony, jeszcze tylko wymienić oponę, umyć obręcz i zajrzeć do piasty. Jutro przód, czyli kierownica, hamulce i manetki. Oby tylko nie było sprężyn.
Efekt końcowy:
Roch pozdrawia Czytelników.
Już próba wykręcenia jej z ramy nie wróżyła nic dobrego; pisk, skrzypienie i opór powodowały u Rocha zimne poty, bo bał się, że wykręci razem z przerzutką gwint z haka i trzeba będzie kupić nowy, a to wcale nie jest taka łatwa sprawa, bo hak do pięcioletniej ramy to już rzadkość. W końcu przerzutka wyszła, a gwint został, więc wszystko w porządku. Przyczyną takiego pisku była zardzewiała śruba, która złapała wilgoci i przestała współpracować. Trzeba było rozłożyć przerzutkę na czynniki pierwsze.
- “O, sprężynka wyskoczyła” – Zdziwił się Roch.
Wraz ze sprężynką wyskoczyła jeszcze podkładka, jakieś łożysko i inne pomniejsze elementy. O ile łatwo to było rozebrać, o tyle złożyć już jest trudniej. Przy pierwszym podejściu sprężyna nie miała naciągu i przerzutka wysiała jak słoniowi trąba. Znowu trzeba było rozkręcać i naciągać sprężynę, a to takie łatwe nie było. Przydała się dodatkowa para rąk Rocha Seniora, który trzymał przerzutkę, a Roch Junior naciągał. Wspólnymi siłami sprężyna była ciągnięta, a przerzutka stała jak słoniowi.. trąba.
Tył załatwiony, jeszcze tylko wymienić oponę, umyć obręcz i zajrzeć do piasty. Jutro przód, czyli kierownica, hamulce i manetki. Oby tylko nie było sprężyn.
Efekt końcowy:
Roch pozdrawia Czytelników.
Aktualizacja: 10-01-2010
Wiadomość od rowerowego guru i speca:
Dał Roch ciała. Notka i zdjęcie pozostają dla potomności.Wojciech17:42:35: cze
przerzutka na zdjeciu z twojego bloga ma odwrotnie poskladany wozek........
Labels:
Rower 2010
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
piątek, 8 stycznia 2010
Pierwszy rozbiór roweru
Początek weekendu, opad śniegu większy niż kiedykolwiek, a więc wyjście z domu nie wchodzi w grę. W domu też niewiele do roboty, ale w końcu Roch powziął męską decyzję o tym, że zacznie powoli rozbierać rower, bo trzeba go umyć, sprawdzić co jeszcze jest do wymiany i powoli myśleć o podejściu do zakładania nowych gratów tak, aby nie dać się zaskoczyć wiośnie.
Zanim Roch wziął klucz do ręki, to zasnął. Na szczęście był w pobliżu łóżka, a więc szybko przyjął odpowiednią pozycję i nic go nie obchodziło. Po zasłużonym odpoczynku Roch stwierdził, że dziś już się napracował i resztę dokończy jutro, o ile ponownie nie padnie. W międzyczasie czeka na niego płyta główna, którą trzeba obejrzeć i dojść do tego co się spaliło. Znając Rocha szczęście to nic z tego nie będzie.
Roch pozdrawia Czytelników.
Zanim Roch wziął klucz do ręki, to zasnął. Na szczęście był w pobliżu łóżka, a więc szybko przyjął odpowiednią pozycję i nic go nie obchodziło. Po zasłużonym odpoczynku Roch stwierdził, że dziś już się napracował i resztę dokończy jutro, o ile ponownie nie padnie. W międzyczasie czeka na niego płyta główna, którą trzeba obejrzeć i dojść do tego co się spaliło. Znając Rocha szczęście to nic z tego nie będzie.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
czwartek, 7 stycznia 2010
Kolejne rowerowe zakupy
Od wczoraj nic się nie zmieniło, choć Roch obiecywał sobie, że przejdzie przez to gładko i bez bólu. Jednak jest inaczej, ale cóż, czasem tak musi być i tego nie przeskoczymy. Chciałoby się złapać za telefon, ale rozsądek podpowiada “po co? Przecież to nic nie zmieni” no i efekt jest taki, że telefon jest daleko od Rochowej ręki. Żeby nie kusiło.
Kobiety, na smutki, mają swój sprawdzony sposób. Zakupy. Im większe, tym humor lepszy. Roch postanowił, że przez dziesięć minut mentalnie będzie kobietą. Tylko co takie kobiety kupują? Buty? Spódnice? Paski? Z tego zestawu nie pasowało do Rocha, bo gdzież on w szpilkach by poszedł? Postanowił, że kupi sobie coś bardziej męskiego, coś co będzie podkreślało, że jest samcem alfa; takim, który nie je miodu tylko żuje pszczoły.
Aby stać się takim facetem Roch kupił sobie opony do roweru. Dwie sztuki, bo jak szaleć na zakupach to szaleć na całego. Swoją samczość Roch przypieczętował długiem, który zaciągnął, bo nie był przygotowany na tak duże zakupy. Trzymając po jednej oponie w ręce Roch – nie dość, że utrzymywał równowagę na lodzie – to jeszcze pokazywał wszystkim, że zrobił duże zakupy, tak jakby to kogoś – poza Rochem – obchodziło. W końcu dołek to doskonały pretekst na generowanie ruchu w przemyśle rowerowym.
Akcja “Rower 2010” posunęła się do przodu. Zębatki będą w przyszłym tygodniu i wtedy Roch zwali się z gratami na zaplecze zaprzyjaźnionego Adventure żeby to wszystko poskładać, a przy okazji rozebrać Bomberka, bo i jemu potrzeba nowego oleju. O postępach Roch poinformuje Obserwatorów.
Roch pozdrawia Czytelników.
Kobiety, na smutki, mają swój sprawdzony sposób. Zakupy. Im większe, tym humor lepszy. Roch postanowił, że przez dziesięć minut mentalnie będzie kobietą. Tylko co takie kobiety kupują? Buty? Spódnice? Paski? Z tego zestawu nie pasowało do Rocha, bo gdzież on w szpilkach by poszedł? Postanowił, że kupi sobie coś bardziej męskiego, coś co będzie podkreślało, że jest samcem alfa; takim, który nie je miodu tylko żuje pszczoły.
Aby stać się takim facetem Roch kupił sobie opony do roweru. Dwie sztuki, bo jak szaleć na zakupach to szaleć na całego. Swoją samczość Roch przypieczętował długiem, który zaciągnął, bo nie był przygotowany na tak duże zakupy. Trzymając po jednej oponie w ręce Roch – nie dość, że utrzymywał równowagę na lodzie – to jeszcze pokazywał wszystkim, że zrobił duże zakupy, tak jakby to kogoś – poza Rochem – obchodziło. W końcu dołek to doskonały pretekst na generowanie ruchu w przemyśle rowerowym.
Akcja “Rower 2010” posunęła się do przodu. Zębatki będą w przyszłym tygodniu i wtedy Roch zwali się z gratami na zaplecze zaprzyjaźnionego Adventure żeby to wszystko poskładać, a przy okazji rozebrać Bomberka, bo i jemu potrzeba nowego oleju. O postępach Roch poinformuje Obserwatorów.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Rower 2010
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
środa, 6 stycznia 2010
Bo czasem historia koło zatoczy
Kiedy Roch stawiał swoje pierwsze kroki w blogowym świecie pisał, o czym popadnie, licząc, że ilość przełoży się na jakość, jednak im bardziej wgryzał się w to wszystko dochodziło do niego, że – prócz ilości – ważna też jest jakość samego wpisu. Do tej pory zdarza mu się pisać dwadzieścia osiem notek w miesiącu, ale stara się, by były one przynajmniej w dwóch pierwszych linijkach atrakcyjne. Po części udało mu się to osiągnąć, bo skupił się jedynie na swojej pasji, czyli rowerze. Później doszły pewne oboczności, takie jak elektronika, czy fotografia, ale zawsze starał się pisać o tym, co go fascynuje i pochłania bez reszty.
W historii starego bloga, o którym mało kto już pamięta, a który znikł był z Internetu już jakiś czas temu, były opisane perypetie Pafnucego, dawno zapomnianego brata Rocha i Aliny, która to zawróciła Pafnucemu w głowie. Od tamtego czasu sporo wody już upłynęło, a Roch obiecał sobie, że nigdy więcej nie będzie publicznie wylewał swoich żali i trzymał się tego postanowienia aż po dziś dzień. Dziś przytrafiła się kolejna “okazja” do przelania swoich porażek na blog, bo on jest cierpliwy i wszystko przyjmie, ale nie ma co Was, Czcigodni, zanudzać. Stało się i już, życie idzie do przodu i trzeba za nim gonić.
Poza tymi ewidentnymi smutkami i żalami powstał śmiały plan, aby powtórzyć zeszłoroczny wypad na Dolomity, które zimą są białe, a przez to mają jakąś taką atmosferę. Roch jest na etapie poszukiwań towarzysza i prawie jest wszystko dopięte na (przed)ostatni guzik. Jeśli tylko pogoda dopisze to powstaną obrazy, który aspirowałby do miana zdjęć.
Na zachętę ubiegłoroczna galeria z takiego wypadu:
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Wybaczcie, że tak smętnie.
W historii starego bloga, o którym mało kto już pamięta, a który znikł był z Internetu już jakiś czas temu, były opisane perypetie Pafnucego, dawno zapomnianego brata Rocha i Aliny, która to zawróciła Pafnucemu w głowie. Od tamtego czasu sporo wody już upłynęło, a Roch obiecał sobie, że nigdy więcej nie będzie publicznie wylewał swoich żali i trzymał się tego postanowienia aż po dziś dzień. Dziś przytrafiła się kolejna “okazja” do przelania swoich porażek na blog, bo on jest cierpliwy i wszystko przyjmie, ale nie ma co Was, Czcigodni, zanudzać. Stało się i już, życie idzie do przodu i trzeba za nim gonić.
Poza tymi ewidentnymi smutkami i żalami powstał śmiały plan, aby powtórzyć zeszłoroczny wypad na Dolomity, które zimą są białe, a przez to mają jakąś taką atmosferę. Roch jest na etapie poszukiwań towarzysza i prawie jest wszystko dopięte na (przed)ostatni guzik. Jeśli tylko pogoda dopisze to powstaną obrazy, który aspirowałby do miana zdjęć.
Na zachętę ubiegłoroczna galeria z takiego wypadu:
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Wybaczcie, że tak smętnie.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
wtorek, 5 stycznia 2010
Który to już raz zima atakuje?
Zima jest jak czkawka: przychodzi znienacka i w najmniej oczekiwanym momencie, trzyma jakąś chwilę i równie szybko ustaje. Z zimą, w tym roku, jest tak samo, było już kilka podejść, jedno nawet było lekkim falstartem, ale nigdy śnieg nie leżał dłużej niż tydzień. Potem chlapa, szaro, mokro i ciepło. W ostatnim czasie scenariusz znowu się powtórzył. Spadł śnieg, a prognozy na najbliższy czas wieszczą “rychłe nadejście wyżu, w wraz z nim ocieplenia”.
Dziś Roch nie uskuteczniał żadnych zakupów rowerowych, ani też nie lansował w okolicach lodowiska. Siedział w domu i dumał, a w przerwach spał. Taki leniwy dzień się zrobił, pewnie ciśnienie opadło albo coś innego. Jutro, o ile pogoda pozwoli Roch wybierze się do zaprzyjaźnionego Adventure, żeby sprawdzić jak tam mają się Rochowe zębatki.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dziś Roch nie uskuteczniał żadnych zakupów rowerowych, ani też nie lansował w okolicach lodowiska. Siedział w domu i dumał, a w przerwach spał. Taki leniwy dzień się zrobił, pewnie ciśnienie opadło albo coś innego. Jutro, o ile pogoda pozwoli Roch wybierze się do zaprzyjaźnionego Adventure, żeby sprawdzić jak tam mają się Rochowe zębatki.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
poniedziałek, 4 stycznia 2010
Akcja “Rower 2010” oficjalnie rozpoczęta
Piękna, zimowa pogoda, drogi białe, chodniki zasypane, lekki mróz, bezwietrznie. Pomiędzy przypadkowymi przechodniami można dostrzec Rocha, który niezdarnie przedziera się przez tłumy. Co jakiś czas poprawia czapkę, która nie wiedzieć dlaczego ciągle zsuwa się na oczy. Skostniałe dłonie lądują w kieszeni, ale to nic nie pomaga. Nerwowe poszukiwania rękawiczek kończą się porażką; rękawiczki zostały w samochodzie, kluczyk od samochodu w domu, a dom daleko w tyle. To nic, taka błahostka nie powstrzyma Rocha przed rozpoczęciem akcji “rower 2010”.
Na drzwiach zaprzyjaźnionego Adventure biała kartka formatu A4, ułożona poziomo, a na niej odręczny napis “Remanent”. To nic, Roch puka w szybę, dostaje pozwolenie na wejście, w środku ciepło, jasno, zerowy ruch spowodowany białą kartką na drzwiach. Szybkie przywitanie ze wszystkimi i wizyta na poziomie –1, niczym w tajnej bazie wojskowej, tylko bez identyfikatorów z napisem “Visitor”.
Po chwili Roch był już na poziomie zero, przygotowany do sfinalizowania zakupów, których dokonał, a które były pierwszymi w tym roku. Przed wejściem do sklepu czekała orkiestra, dziewczynki z kwiatami i wielki transparent z napisałem “LUD JEŻDŻĄCY NA ROWERACH GRATULUJE ROCHOWI UDANYCH ZAKUPÓW”. Były gratulacje, były autografy, były uściski, były tańce. Akcja “Rower 2010” rozpoczęta z pompą.
Na koniec zdjęcie pierwszych zakupów:
Roch pozdrawia Czytelników.
Na drzwiach zaprzyjaźnionego Adventure biała kartka formatu A4, ułożona poziomo, a na niej odręczny napis “Remanent”. To nic, Roch puka w szybę, dostaje pozwolenie na wejście, w środku ciepło, jasno, zerowy ruch spowodowany białą kartką na drzwiach. Szybkie przywitanie ze wszystkimi i wizyta na poziomie –1, niczym w tajnej bazie wojskowej, tylko bez identyfikatorów z napisem “Visitor”.
Po chwili Roch był już na poziomie zero, przygotowany do sfinalizowania zakupów, których dokonał, a które były pierwszymi w tym roku. Przed wejściem do sklepu czekała orkiestra, dziewczynki z kwiatami i wielki transparent z napisałem “LUD JEŻDŻĄCY NA ROWERACH GRATULUJE ROCHOWI UDANYCH ZAKUPÓW”. Były gratulacje, były autografy, były uściski, były tańce. Akcja “Rower 2010” rozpoczęta z pompą.
Na koniec zdjęcie pierwszych zakupów:
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Rower 2010
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
niedziela, 3 stycznia 2010
A niektórzy jeżdżą na rowerze
Korzystając z tego, że nastała niedziela Roch postanowił spróbować odpalić Megi, bo w tym roku nie miał jeszcze tej dzikiej przyjemności włożenia kluczyka do dziurki i posłuchania zalotnego warkotu, który wydobywa się z jej serca. Po obiedzie zszedł więc na dół, bez problemu ją odnalazł, bo to jedyny samochód z taką ilością śniegu, zlokalizował drzwi i rozsiadł się wygodnie w jej gościnnym wnętrzu. Włożył kluczyk do dziurki, poczuł lekki opór, ale nie przejmował się tym. Przekręcił i Megi zaczęła cicho pomrukiwać. Pozostało odkopać resztę samochodu spod śniegu.
Gdy całość była już odkopana, Roch spotkał sąsiada rowerzystę, który akurat wjeżdżał był do klatki. Rower cały pokryty śniegiem, korby prawie wcale nie widać, w każdym miejscu śnieg. Roch doskonale to zna, bo swego czasu też praktykował zimowy rower, a teraz pozostało mu – z nieukrywaną zazdrością – patrzeć na innych, bo sam nie potrafił się w zeszłym roku przemóc do jazdy na rowerze. Ten rok będzie zdecydowanie lepszy, Roch już to czuje w kościach, a także w tej części ciała, która styka się z siodełkiem.
Jutro kolejna wizyta w zaprzyjaźnionym Adventure i tym razem na pewno uda się kupić to, co Roch zaplanował. Później tylko wszystko złożyć i można uroczyście, z pompą, inaugurować sezon rowerowy 2010.
Roch pozdrawia Czytelników.
Gdy całość była już odkopana, Roch spotkał sąsiada rowerzystę, który akurat wjeżdżał był do klatki. Rower cały pokryty śniegiem, korby prawie wcale nie widać, w każdym miejscu śnieg. Roch doskonale to zna, bo swego czasu też praktykował zimowy rower, a teraz pozostało mu – z nieukrywaną zazdrością – patrzeć na innych, bo sam nie potrafił się w zeszłym roku przemóc do jazdy na rowerze. Ten rok będzie zdecydowanie lepszy, Roch już to czuje w kościach, a także w tej części ciała, która styka się z siodełkiem.
Jutro kolejna wizyta w zaprzyjaźnionym Adventure i tym razem na pewno uda się kupić to, co Roch zaplanował. Później tylko wszystko złożyć i można uroczyście, z pompą, inaugurować sezon rowerowy 2010.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Megi,
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
sobota, 2 stycznia 2010
Pierwsza próba dokonania zakupów
Nastał w końcu ten czas, kiedy trzeba złapać się za portfel, zacisnąć zęby i pójść do zaprzyjaźnionego Adventure, aby rozpocząć akcję “rower 2010”, która ma na celu doprowadzenie do stanu świetności Rocha i jego rower. Dziś nastąpiła pierwsza próba dokonania zakupów, ale zakończyła się ona porażką. Nie dlatego, że Rochowi zabrakło funduszy, ale dlatego, że nie przestawił się on z sezonu letniego, na sezon zimowy kiedy to sklep jest otwarty godzinę krócej.
Czyli wychodząc z domu o godzinie 1300 sklep był już zamknięty, a Roch szedł na próżno. Na szczęście miał miłe i zacne towarzystwo więc można było skoczyć na stację i na lodowisko, aby pooglądać łyżwiarki (nie zawsze figurowe). Po krótkim lansie udali się do domu, a Roch zanotował pierwszą nieudaną próbę napędzenia rowerowej gospodarki. W poniedziałek będzie druga próba ataku, tym razem bladym świtem, żeby nie pocałować klamki.
Roch pozdrawia Czytelników.
Czyli wychodząc z domu o godzinie 1300 sklep był już zamknięty, a Roch szedł na próżno. Na szczęście miał miłe i zacne towarzystwo więc można było skoczyć na stację i na lodowisko, aby pooglądać łyżwiarki (nie zawsze figurowe). Po krótkim lansie udali się do domu, a Roch zanotował pierwszą nieudaną próbę napędzenia rowerowej gospodarki. W poniedziałek będzie druga próba ataku, tym razem bladym świtem, żeby nie pocałować klamki.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
piątek, 1 stycznia 2010
Trzeba by coś postanowić
No i mamy całkiem nowy, nieużywany i jeszcze na gwarancji rok 2010; sam fakt zmiany warty Roch już prawie przespał, ale nie pozwolił całkiem opaść powiekom, a więc można powiedzieć, że był na wpół przytomny. Nie było to spowodowane upojeniem alkoholowym, ani też szampańską zabawą, bo tej nie było. Zwyczajnie Roch chciał iść spać, a akurat wtedy nie wypadało spać.
Wszyscy w na początku roku coś sobie postanawiają, żeby potem móc powiedzieć, że “za rok już na pewno dotrzymam słowa”. Roch długo nad swoim noworocznym postanowieniem myślał i myślał i nic nie wymyślił, bo cóż tu sobie obiecać? Na pewno Roch będzie dążył do odbudowania mitycznej już kondycji, na pewno będzie chciał dużo czasu spędzać z Przyjaciółmi i na pewno będzie się doskonalił w trudnej sztuce fotografii. Reszta przyjdzie sama.
Powoli wszystko wraca do normy, cały ten świąteczny szał ustaje i można zacząć myśleć o zakupach rowerowych. Trzeba tylko przeżyć okres remanentów, które zapewne nadejdą i będzie można kupować, czyli napędzać rowerową gospodarkę.
Roch pozdrawia Czytelników.
Wszyscy w na początku roku coś sobie postanawiają, żeby potem móc powiedzieć, że “za rok już na pewno dotrzymam słowa”. Roch długo nad swoim noworocznym postanowieniem myślał i myślał i nic nie wymyślił, bo cóż tu sobie obiecać? Na pewno Roch będzie dążył do odbudowania mitycznej już kondycji, na pewno będzie chciał dużo czasu spędzać z Przyjaciółmi i na pewno będzie się doskonalił w trudnej sztuce fotografii. Reszta przyjdzie sama.
Powoli wszystko wraca do normy, cały ten świąteczny szał ustaje i można zacząć myśleć o zakupach rowerowych. Trzeba tylko przeżyć okres remanentów, które zapewne nadejdą i będzie można kupować, czyli napędzać rowerową gospodarkę.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Oboczności
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
Subskrybuj:
Posty (Atom)