wtorek, 6 maja 2008
Ałałała
No i zdarzyło się. Po raz pierwszy w nowym sezonie rowerowym Roch zaliczył glebę. Co gorsza Roch spotkał się z asfaltem na rondzie w Orzechu. Wszystko odbyło się błyskawicznie. Najpierw wejście w zakręt, potem uświadomienie sobie, że asfalt pokryty jest olejem, a na końcu efektowny wślizg.
Jedyną ofiarą okazał się pedał, który zgiął się, ale przy pomocy młotka został wyprostowany. Do tego należy doliczyć ubrudzoną olejem cooltową koszulkę i spodenki.
Kolano Rocha również ucierpiało, ale mniej niż łokieć. Łydka jest otarta, ale tego już nie widać. Było gorąco szczególnie, że Roch zaliczył glebę w "godzinach szczytu".
Jest to chyba znak żeby nie opuszczać krzaków, w których jest znacznie bezpieczniej. Nawet upadek nie grozi otarciami bo liście i trawa wszystko zamortyzuje. Dodatkowo w krzakach rzadko można natrafić na rozlany olej, a i ruch jest mniejszy.
W takich momentach Roch ubolewa bo nie ma żadnej Fanki w pobliżu, która pogłaskałaby obolałego Roch po głowie i powiedziała "Rochu! Sheet happens". Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Od jutra Roch nie wyjeżdża z krzaków - tak jest bezpieczniej.
Obolały Roch pozdrawia Czytelników.
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz