niedziela, 4 maja 2008
Koniec majówki, początek deszczów
Z jednej strony prośby Rocha zostały wysłuchane bo przez te kilka dni pogoda wytrzymywała bez opadów, z drugiej jednak wstrzymywanie się z opadami przez tak długi okres musiało skutkować tym, że kiedyś zaległy deszcz lunie z nieba.
Tak się stało dziś. Od rana chmurzyło się, ale dopiero popołudniu pojawiły się pierwsze opady deszczu. Początkowo były one niewielkie i Roch postanowił, że wyjdzie na rower. Z upływem kilometrów deszcz padał coraz mocnej.
Nawet Nosiu, z którym to Roch pedałował, zauważył, że pada. Po wizycie w odległym Markecie Roch, wraz z Nosiem, wrócił do domu i zaległ na klatce. Siedzieli tak na schodach i zajadali wafelki. Do pełni szczęścia brakowało tylko słońca, ładnej pogody, suchego asfaltu i czegoś bardziej wyborowego.
Ale takie numery to nie z Nosiem.
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz