środa, 7 maja 2008

Bez wypadkowo

Na szczęście dzisiejszy post nie będzie ani trochę krwawy. Wręcz przeciwnie - będzie tryskał życzliwością dla bliźnich, dobrocią i wyrozumiałością dla bliźnich. Rano, mniej więcej o godzinie 0724 zadzwonił telefon. Jednak Roch nie miał zamiaru zwlec się z wyra i sprawdzić kto dzwoni. O godzinie 1030 Roch zwlekł się z wyra i sprawdził kto dzwonił. Okazało się, że był to Tomasz, który pracuje w zaprzyjaźnionym PWiK. Był to znak, że przyjechał nowy serwer i Roch jest mile widziany ponieważ, tutaj zaprzeczy swojej skromności, jest obyty z system operacyjnym Linux. Po porannej toalecie Roch udał się na miejsce gdzie jego oczom ukazała się cudnej urody jednostka, z czterema procesorami Intel Xeon 2,13 GHz każdy i 4 GB pamięci RAM (ECC oczywiście). W dodatku dwa dyski na pokładzie, po 300 GB każdy, aż prosiły się o spięcie ich w RAID 1. Po kilku godzinach tworzenia wyżej wspomnianego RAID 1 można było instalować Linuksa. W tym momencie Roch wykazał się zrzędliwością bo chciał wybrać Debiana, ale z góry narzucono mu Fedorę 8. "Cóż, co robić" pomyślał i zabrał się za tworzenie partycji. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach system był gotowy do działania, a serwer można było zamknąć w klimatyzowanym pomieszczeniu zwanym serwerownią, ale na to przyjdzie jeszcze czas. Póki co trzeba nacieszyć oko nowym nabytkiem i sprawdzić możliwości tego cacka.

****

Po obiedzie Roch postanowił oddać się temu co kocha najbardziej, czyli jeździe na rowerze. Początkowo chciał jechać na Świerklaniec, ale po wczorajszych wydarzeniach skierował się na Repty. Tam jest zdecydowanie bezpieczniej. Jedynym towarzyszem jego wyprawy był mp3grajek, który co chwilę cieszył uszy Rocha nowym brzmieniem. Brakowało tylko kondycji ponieważ Roch utracił wczoraj zbiorniczek na płyn zwany kondycją, ale jutro to nadrobi bo planowany jest wypad do marketu. Po wizycie w domu przyszła pora na wypad z Michałem. Tradycyjnie na Dolomity, a potem na Suchą Górę. Na Suchej Górze można już spotkać kleszcze, które oblazły Michała, ale zostały skutecznie zdetronizowane. W drodze powrotnej pozostał do uskutecznienia lans na rynku. Przechodzące dziewczyny nie potrafiły oderwać oczu od umięśnionych nóg Michała i Rocha. I oto właśnie chodzi. Jak lans to pełną gembą, a nie jakieś tam metroseksualne koszulki. Roch pozdrawia Czytelników i przeprasza za komputerowy "bełkot".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz