Późnym popołudniem Roch zabrał się za klejenie dętki. Po wyjęciu koła i zdjęciu opony rozpoczęły się poszukiwania dziurki i przyczyny powstania tejże dziurki. Po dłuższym obmacywaniu dętki w końcu została zlokalizowana. W samym środku starej łatki.
W oponie Roch znalazł kawałek szkła, który przeciął dętkę. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że więcej potencjalnych generatorów dziurek nie ma. Można było zabrać się za klejenie. Nowy klej to i szybkość wiązania znacznie większa. Po chwili można było zakładać koło do ramy.
Wcześniej jednak Roch wziął obręcz i umył ją. Okazało się, że obręcz jest czarna podobnie jak szprychy. Po złożeniu nowego koła do przodu będzie można powiedzieć, że obie obręcze są identyczne i piasty również. Kolejne 10 minut zajęło złożenie wszystkiego do kupy i napompowanie dopiero co zaklejonej dętki.
Testy pojemnościowe wypadły pomyślnie i 4 atmosfery nie zrobiły jakiegoś większego wrażenia na dętce. Można było się umyć, ubrać i iść śmigać. Szczególnie, że pogoda doskonała, słońce praży, a słupek rtęci wskazuje okolice 30°C.
Roch ostrożnie pojechał na Repty, ale w połowie drogi rozmyślił się i obrał kierunek na Pniowiec. Cały czas asfaltem, żeby czuć ewentualne początki marszu, które mogły go czekać gdyby łatanie zawiodło. Jednak dojechał do domu o własnych kołach. Chwilę posiedział przy komputerze, zjadł coś lekkiego i wybrał się na wieczorny wypad. Tym razem przez las ponownie na Pniowiec i dalej na Repty.
Na Reptach zagościł na dłużej, nie wyjeżdżając z krzaków. Ludzi na ścieżkach masa, rowerzystów jeszcze więcej, a samotnych rowerzystek jak na lekarstwo. Wszystkie albo na piechotę, albo w towarzystwie opalonych metroseksualistów z małymi łydkami. Normalnie Roch miał wewnętrzne fuj i ble, że zacytuje Klasyka, czyli Reeda.
Z wewnętrznym fuj i ble udał się do domu. W końcu 50 kilometrów piechotą nie chodzi, a szczególnie jak średnia prędkość to ~25km/h.
Roch pozdrawia Czcigodnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz