piątek, 23 maja 2008

Relaks

Od rana Roch siedział nad płytką drukowaną i lutował poszczególne elementy tworząc coś co, przynajmniej w założeniu, miało przypominać jego pracę dyplomową. Po sześciu godzinach w oparach cyny i kalafonii Roch ogłosił wiktorię i spalił procesor podczas testowego uruchomienia. Na szczęście w zapasie jest kilkanaście innych procesorów dzięki czemu Roch może szaleć.

Ale nie o tym chciał pisać. Są rzeczy ważniejsze niż jakieś tam procesory, maksy232 lub inne kalafonie. To wspólny wypad, z Michałem, który dokonał się dziś w godzinach wieczornych. Obejmował on Dolomity, które zostały zdobyte pomimo błota, które było wszechobecne.

Z Dolomitów Roch wraz z Michałem planowali pojechać na Chechło, ale późna godzina skłoniła ich do pozostania blisko domu. Tak więc pozostał lans na Rynku. Było to o tyle dobre rozwiązanie, że nie trzeba było nigdzie daleko jechać żeby zobaczyć skąpo ubrane Panie w swoich mini paskach na biodrach - w końcu piątek wieczór mamy.

Na tym kończy Roch pisanie swoje gdyż zmęczenie i odurzenie oparami cyny zrobiły swoje. Roch wtula się w swą poduchę i idzie spać.

Zanim jednak pójdzie spać to pragnie pozdrowić "tajemniczą" Grażynę, która co jakiś czas napisze do Rocha miłego maila dzięki czemu Roch nadal ma ochotę opisywać swoje rowerowe podboje.

Śpiący Roch pozdrawia tajemniczą Grażynę i pozostałych, równie tajemniczych, Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz