W końcu przestało padać chociaż chmury pozostały. Cały czas straszyły deszczem, ale jakoś nie padało. Roch wybrał się na rower żeby przewietrzyć umysł, pozbyć się tych wszystkich rejestrów SFR, SBUF i innych mało ważnych pierdół. Wziął z sobą aparat, ale podczas próby użycia okazało się, że akumulatorki, jak zawsze zresztą, są rozładowane.
Początkowo Roch udał się w miasto żeby sprawdzić, czy faktycznie pogoda nie spłata figla i nie zmoczy Rocha w najmniej oczekiwanym momencie. Dodatkowym zabezpieczeniem była kurtka, która przemaka dopiero po 50-u kilometrach w pełnym deszczu co zostało sprawdzone podczas jednego z zeszłorocznych wypadów. Pogoda chyba wyczuła Rocha i nie starała się go zaskoczyć bo wiedziała, że i tak nie zawróci do domu.
Gdy był już pewien pogody wybrał się na Repty bo wiedział, że w świąteczny dzień nikogo tam nie będzie. Na miejscu okazało się, że faktycznie nikogo tam nie ma, poza garstką jeźdźców na quadach napędzanych zbożem. Efektem ubocznym takiego napędu jest to, że taki quad, od czasu do czas, wydala resztki z siebie wprost na ścieżkę, po której jedzie Roch. Jednak lepsze to niż ryk ich młodszych mechanicznych braci.
Z Rept Roch pojechał na Pniowiec celem zrelaksowania się i oczyszczenia opon z resztek błota, którego na Reptach było pod dostatkiem. W Pniowcu Roch został wyprzedzony przez chłopaczka jadącego na swoim komunijnym fullu. Dał za wygraną - niech inni też mają satysfakcję z wyprzedzenia Rocha.
Spokojnie pedałując dojechał z powrotem w okolice domu swojego, ale wskazania liczniki go nie satysfakcjonowały. Marne 30 kilometrów to każde dziecko na swoim komunijnym rowerku potrafi zrobić. Roch rozpoczął drugą pętlę tak, aby mieć przynajmniej 40 kilometrów. Pojechał do lokalnego parku może kogoś tam spotka, ale jak na złość wszyscy siedzieli w domach bojąc się tych strasznych chmur.
Całość wypadu została zamknięta w 45 kilometrach. Bo trzeba zostawić trochę sił na niedzielę i Jurajski wypad. Szczególnie, że zaplanowane zostało około 100 kilometrów w siodle. Hmmm można obstawiać, czy Roch wytrzyma z Cyborgiem Koyotem taki dystans.
Tak czy inaczej Roch pojedzie i dojedzie, a czy wróci to już inna kwestia.
Roch pozdrawia Czytelników, tych wiernych i tych okazjonalnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz