Na pierwszy ogień poszło Miasteczko Śląskie, do którego Roch dojechał drogą wewnętrzną PKP. Na szczęście obeszło się bez pościgu SOKistów, którzy nie lubią jak ktoś się tam plącze. Z Miasteczka Śląskiego Roch wybrał się na Chechło sprawdzić, czy są już nudystki na plażach. Niestety bida z nędzą.
W samym Świerklańcu ponownie bida z nędzą. Żadnych rowerzystek w promieniu 10 kilometrów. Zrezygnowany Roch wrócił, przez Nowe Chechło, do domu. No prawie do domu. Po sprawdzeniu ilości kilometrów okazało się, że do pełni szczęścia brakuje jedynie 10km.
Tak więc Roch pojechał na Pniowiec i wrócił lasem. Dziesięć kilometrów, z lekkim naddatkiem, zostało uskutecznione i można ogłosić, że kolejny dzień z rzędu pęka 50km.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz