niedziela, 22 czerwca 2008
Jedzie Roch przez wieś
Ciąg dalszy przeżywania nowości, świeżości i innych takich tam. Na początku wypadu Roch pojechał na Dolomity i Suchą Górę. Tam, wraz z Nosiem, spożył artykuły energetyzujące, chwilę się poopalał i wrócił do domu. Po drodze zatrzymali się na lodzika o smaku waniliowym w pobliskim sklepie. Po spożyciu od razu zrobiło się chłodniej w ustach i tak jakoś przyjemnie.
Po powrocie do domu Roch zasiadł na balkonie i obserwował jak sąsiadka się opala. Jest to ewidentny dowód na to, że lato mamy w pełni. Będzie okazja to Roch uwieczni sąsiadkę i oczywiście umieści zdjęcia na blogu. Niech inni Czytelnicy zazdroszczą Rochowi sąsiadek.
Po obserwacji Roch wskoczył w spodenki i udał się na drugą część wypadu. I znowu powiewało świeżością, nowością i atrakcyjnością. Szczególnie to ostatnie było wszechobecne na Świerklańcu. Rowerzystki rączo pedałowały na swoich maszynach, pośladki lśniły w słońcu, Roch dostawał oczopląsów bo nie wiedział gdzie patrzeć.
Jedne pośladki dorodniejsze od drugich, a wszystkie przyozdobione stringami. Normalnie Rochowi trudno było siedzieć na siodełku, a na stojąco (bez podtekstów) ciężko się jedzie. Tak mu się spodobało, że zapomniał o dalszym jeżdżeniu. Kręcił się po Świerklańcu dopóki nie spojrzał na zegarek. Pora było wracać do domu. I wrócił.
Fotek nie będzie bo telefon padł i nie dało się go ożywić. Jak pech to pech.
Roch pozdrawia Czytelników.
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz