Aby napisać dzisiejszą notkę Roch będzie musiał nieźle się nakombinować. Bo jak tu pisać o tym samym co przez ostatnie kilka dni? Niestety, dziś też będzie o pięćdziesiątce, którą znowu wskazał licznik Rocha. Powoli ów licznik zaczyna się wypalać w miejscu, które nieustannie wskazuje pięć.
Dzisiejsza wycieczka, bo chyba już tak można pisać o dystansie pięćdziesięciu kilometrów, obejmowała Pniowiec i Repty. Powrót obowiązkowo lasem bacznie patrząc pod koło, czy czasem jakiś zaskroniec nie wygrzewa swojego ogona na słońcu.
Po powrocie do domu Roch zasiadł na balkonie z komputerkiem na kolanach i rozpoczął zakupy. Piasta została kupiona teraz trzeba czekać, aż kurier przyjedzie i można składać koło. Po otrzymaniu potwierdzenia można było ruszać w dalszą drogę.
W międzyczasie Roch spotkał MEwkę i Sylwię lansujące się "na mieście".
- Ufff, zagadam się to nie będę jeździł - Pomyślał usiłując się zatrzymać.
I faktycznie, z 45 minut Roch plotkował, o wszystkim co jest żółte (4:1 dla Rocha), z Sylwią. Później spojrzał na zegarek i pomyślał, że już nie da rady zrobić jakiejś sensownej wycieczki. Po chwili okazało się, że Roch był w strasznym błędzie.
Przejazd Nowym Chechłem i powrót Chechłem zaowocował kolejnym dystansem. Czasem Roch zastanawia się, czy pedałując nie przekracza bariery czasu.
Uff.. jakoś wyszło, a jak to już do Was należy ocena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz