Wraz z nowym tygodniem Roch miał nadzieję na to, że w końcu coś przestawi się w Rochowej głowie, jakaś zapadka zostanie otwarta i nogi przestaną generować gigantyczne dystanse. Jednak nic z tego. Nie dość, że kilometry nadal szybko pękają to i wzrasta prędkość średnia. No cóż - z Rochem dzieje się coś (nie) dobrego, ale póki co nie ma się czym przejmować.
Dziś Roch pojechał na Dolomity jednak słońce, które niemiłosiernie prażyło zmusiło Roch do powrotu. W domu zabrał się za rozkręcanie starego koła, tak żeby odzyskać jak najwięcej szprych i nypli. Okazało się, że odzyskane zostały wszystkie elementy poza obręczą, która poszła na śmieci.
Po pomyślnym odzyskiwaniu Roch wyjechał na rowerową przejażdżkę. Spokojnie pojechał lasem - wiadomo w cieniu - na Pniowiec i z powrotem. Później jeszcze Repty i można było wracać do domu. W sumie wyszło 56km, czyli już standard.
Dziś będzie krótko. A co!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz