Miejsce spotkania Roch i Koyocika to Świerklaniec. Ze Świerklańca udali się na Chechło, gdzie musieli schować się przed deszczem pod namiotem. Przy okazji zakupili napoje musujące i śledzili - o ile nikt nie zasłaniał telewizora - mecz. Napoje musujące mają to do siebie, że powodują mały głód.
Ale - jak to w porządnych restauracjach - tutaj szef kuchni osobiście zbierał grzyby na zapiekankę. Później pewnie zatrzymały go obowiązki służbowe, ale w końcu można było powiedzieć, że były gotowe. Szef kuchni wyniósł je, po dobrych 20-u minutach, i pokazał całemu światu.
W końcu upragniony posiłek zagościł w Rochowych dłoniach, a po chwili także w ustach. Zapach rozszedł się po całym namiocie, aż wszyscy zaczęli patrzeć na Rocha, który delektuje się przysmakiem.
Najbliżej Rocha siedział Koyocik, który sącząc napój co chwile spoglądał na frykasa, któego Roch konsumował, aż w końcu nie wytrzymał i rzucił się na Rocha. Po krótkiej "wojnie" Roch skapitulował i oddał frykasa Koyocikowi, który wgryzł się w niego niczym tygrys w soczystą antylopę.
Wszystko to zostało zarejestrowane przez aparat Rocha, a teraz opublikowane na blogu. Polujący Koyot prezentuje się następująco:
Kończąc Roch pozdrawia Koyota i pozostałych czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz