środa, 25 czerwca 2008

Wesoło w czubie i w piętach

No i stało się. Roch po raz kolejny przytoczył cytat z klasyka, czyli z Tuwima. Dlaczego taki tytuł notki? Bo dziś było wesoło w czubie! I nie była to sprawka C2H5OH tylko jakoś tak wstało się Rochowi którąś z nóg i cały dzień już taki pozostał.

Na początek Roch pojechał na Repty. Tam pojeździł po górkach i, z wesołością wypisaną na twarzy, pognał na Dolomity. Na miejscu lekko się zdziwił, gdy przyszło mu hamować bo ktoś postawił bramki mające uniemożliwić wjazd na teren rezerwatu quadów. Jednak zaciśnięte hamulce i zęby zatrzymały Rocha przed bramkami.

Z Dolomitów pojechał na Suchą Górę mając nadzieję, że tam nikt nie postawił bramek. Bramek nie było, za to było wesoło w czubie, ale w nogach już nie było za wesoło. Jednak Roch nie poddawał się i chciał dokręcić do 30-u kilometrów w terenie.

Po powrocie zapragnął jeszcze dwudziestu kilometrów tak, aby licznik pokazał więcej niż 50km. Pojechał na Pniowiec, ale w połowie drogi zawrócił go deszcz.

- Bez kurtki nie da rady jechać - Pomyślał Roch.

Uzbrojony w kurtkę postanowił dokręcić do 50km kosztem zmoknięcia. Wyjechał w deszczu, ale po chwili zaczęło się rozpogadzać i w końcu wyszło słońce.

Roch pognał jeszcze raz w kierunku Pniowca, woda pryskała spod kół, ale dla wesołego Rocha to pestka. W końcu tfartki jest i byle deszcz mu nie podskoczy. W końcu dojechał do celu i wrócił.

Licznik wskazał 55 kilometrów, czyli średnia wakacyjna zachowana.

Roch pozdrawia Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz