czwartek, 3 lipca 2008

Nieoczekiwane spotkanie

Żar lał się z nieba, asfalt płynął, termometr szalał. Takie warunki zastały Rocha w drodze na Świerklaniec. Trochę chłodzenia fundowały mu jadące TIRy, ale to nie pomagało. Roch rozpływał się, czuł jak promienie słoneczne wypalają mu skórę.

Jednak nie poddawał się i pedałował dalej starając się wyprzedzić promienie słoneczne w myśl zasady im szybciej jedziesz tym jest chłodniej. Faktycznie przy wyższych prędkościach robiło się przyjemnie chłodno, ale ileż można jechać z prędkością 30 - 40 km/h.

Na Świerklańcu Roch zażył kondycji, ale z umiarem gdyż wiedział, że przed nim daleka droga. Ze Świerklańca pojechał do Wymysłowa i tam zawrócił. Gorąc niesamowity bił z nieba i Roch chciał jak najszybciej schować się w jakimś cieniu.

Do domu wrócił lasem przez Nowe Chechło. Mnóstwo cienia, miły chłodek tylko te muszki, które atakowały Rocha. Będąc już pod domem zadzwonił telefon.

- Się ma Koyocie - Powiedział Roch.
- Się ma, gdzie jesteś i co robisz? - Zapytał.
- Pod domem i nic nie robię - Odpowiedział Roch.
- To co - piwko na Chechle? - Zaproponował Koyocik.
- A i owszem - Odpowiedział Roch.

Szybko jeszcze podjechał do domu gdzie uzupełnił kondycję i skierował się na Chechło. Na miejscu Roch z Koyocikiem napili się piwka, które przyjemnie schłodziło Rocha od środka i ruszyli w kierunku domu.

I w tym miejscu apel Rocha i Koyocika: Reedzie! Michale! Nie idźcie tą drogą! Wsiadajcie na rowery i ruszajcie na pączki! Koyocik z Rochem już tam jadą! A dokładnie to w przyszłym tygodniu zostało umówione spotkanie pączkowe i liczą na Was! Przyłączcie się!

Szczegóły w przyszłym tygodniu.

I tym miłym akcentem Roch kończy dzisiejszą notkę.

Nieustannie pozdrawia Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz