Po spojrzeniu na licznik Roch miał jasność. Trzeba zrobić sześćdziesiąt kilometrów żeby zbliżyć się do wyniku zanotowanego w zeszłym miesiącu. Pogoda nie sprzyjała temu wyczynowi, ponownie zrobiło się gorąco, ale Roch nie poddawał się. Wlał kondycję do buteleczki, zabrał mp3grajka i ruszył przed siebie.
Pojechał znaną sobie trasą do Wymysłowa i Dobieszowic. Później pojechał do Piekar Śląskich i Radzionkowa. Póki Roch pedałował to było wszystko w porządku, chłodek i ogólnie dobre samopoczucie. Jednak każdy, nawet, najkrótszy postój skutkował poczuciem gorąca i kapaniem spod kasku.
Wracając do domu Roch zatrzymał się w pobliskim sklepie celem zakupu kondycji. Ta w buteleczce albo wyparowała, albo jakiś kolarz (kolarka?) wszystko Rochowi wypił. W sklepie Roch kupił najtańszą wodę, z naciskiem na to żeby był mokra. Ilość magnezu i innych minerałów miała drugoplanowe znaczenie.
Zaopatrzony w litr kondycji Roch popedałował do domu. Tam chwile odpoczął i pojechał na Pniowiec zamknąć miesiąc. Miesiąc zamykał w towarzystwie Stronga. Nie ma to jak opicie zakończenia miesiąca. A jeśli już Roch poruszył cyferkowy temat to warto wspomnieć, że w lipcu Roch uskutecznił 1358 kilometrów w czasie 69 godz. 13 min. ze średnią 21,03 km/h.
Szczegóły jak zawsze w pliku:
lipiec_2008.pdf
Na zakończenie króliczek Playboya:
Słodka bestia i się nie bała.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz