poniedziałek, 28 lipca 2008

Uff, jak gorąco

Grzało jak cholera. W termometrze skończyła się skala, asfalt płynął, woda parowała. Słońce do końca już oszalało i postanowiło, że usmaży jadącego w kasku Rocha. Pędzący Roch miał nadzieję, że słońca się opamięta, ale jego płonne były jego nadzieje.

Wraz z upływem kilometrów Roch słabł, pocił się coraz bardziej. Nie nadążał pić, żeby uzupełnić ubytki płynów. Masakra to zbyt małe słowo, żeby opisać to co się działo w okolicach Tarnowskich Gór. W końcu, po dwudziestu kilometrach, Roch poddał się i wrócił do domu, gdzie spędził resztę tego upalnego dnia.

Na osłodę Roch dokonał skromnych zakupów, ale o tym jak paczki przyjdą. A co!

Usmażony Roch pozdrawia Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz